Można pana już uznać za stałego gościa w Starych Jabłonkach. Zauważa pan coś wyjątkowego w rozgrywanych tu turniejach?Emanuel Rego: - Byłem tu wcześniej ośmiokrotnie na zawodach World Touru, więc to moja dziewiąta wizyta. Z roku na rok zauważam pozytywne zmiany, jakie tu zachodzą, weźmy chociażby infrastrukturę. Co do wyjątkowości, to na pewno wymienić trzeba tu polskich kibiców, którzy przychodzą i dopingują dosłownie wszystkich. Widać, że kochają plażówkę i dlatego gra się tu naprawdę przyjemnie.W ostatnich dniach podczas meczów pana i Alisona Ceruttiego można było zauważyć i usłyszeć dwóch kibiców, którzy w każdym spotkaniu wspierali was głośnym dopingiem, nawet wtedy, gdy pierwsze spotkanie opóźniała ulewa.- To dwóch chłopców, którzy śledzą moje mecze chyba od ponad dziewięciu lat. Mamy ze sobą stały kontakt, znam ich bliskich. Rozmawiamy np. na Facebooku, wymieniamy się pomysłami. To miłe mieć takie osoby, które wspierają i interesują się twoimi występami. Cieszy mnie, że daję im tym radość.Mistrzostwa świata oficjalnie odbywają się są od 1997 roku. Czy to prawda, że brał pan udział we wszystkich?- Zgadza się. To pokazuje, że gram już naprawdę długo (śmiech). W krajowym turnieju zadebiutowałem w 1994 roku, a na arenie międzynarodowej po raz pierwszy w wystąpiłem trzy lata później.Jak długo jeszcze zamierza pan rywalizować na boisku?- Pytają mnie o to często rodzina, fani, a nawet moim rywale. Odpowiadam wówczas: wciąż jest we mnie pasja, uwielbiam ten sport i dlatego na razie nie wybieram się na sportową emeryturę. Pozostaje więc kwestia fizycznych możliwości. Obserwuję siebie z roku na rok i gdy uznam, że nie jestem już w stanie grać na odpowiednio wysokim poziomie, wtedy spasuję.Igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro pozostają sprawą otwartą?- Bardzo bym chciał w nich uczestniczyć, wiadomo - odbędą się w mojej ojczyźnie. Pozostało do nich jednak aż trzy lata i nie potrafię w tej chwili przewidzieć, co się w tym czasie stanie. Na pewno byłoby to dla mnie duże wyzwanie.Czy miał pan kiedykolwiek moment, że był znudzony siatkówką?- Tak, po igrzyskach w Sydney, gdzie z Ricardo odpadliśmy w 1/8 finału. Byłem wówczas bardzo sfrustrowany, bo byliśmy w naprawdę dobrej formie. Pomyślałem wtedy, że czas zrobić coś innego. Wróciłem jednak w kolejnym sezonie, bo znów chciałem wygrywać i być najlepszym, a uważam, że to niezbędne w sporcie.Ma pan na koncie trzy tytuły mistrza świata i tyle samo medali olimpijskich, po jednym w każdym kolorze. Ludzie określają pana mianem legendy siatkówki plażowej. Odpowiada to panu?- Bycie legendą kojarzy mi się z kimś bardzo starym, a ja taki nie jestem (śmiech). A tak na poważnie, legendą jest ktoś bardzo wyjątkowy, a ja po prostu staram się grać na najwyższym poziomie i robię wszystko, co mogę w tym kierunku.Mówił pan w jednym z ostatnich wywiadów, że głównym celem na ten sezon jest obrona tytułu mistrza globu. Jeśli uda się panu tego dokonać, to co będzie kolejnym źródłem motywacji?- Zawsze jest coś, co mogę robić lepiej, np. gra w obronie. Alison świetnie radzi sobie w bloku, więc muszę mu dorównywać w defensywie. Mam wiele rzeczy do poprawienia.Ma pan już jakieś plany odnośnie tego, co robić po zakończeniu występów na boisku?- Chciałbym pracować w brazylijskim komitecie olimpijskim lub krajowej federacji siatkarskiej. Chcę być częścią organizacji, która wykorzysta moje doświadczenie w dążeniu, by było więcej turniejów, zawodników i sponsorów. Staram się robić coś poza graniem. Działam już w komitecie zawodników w WADA. Należę tam do grupy reprezentującej sportowców.W takim razie czasu wolnego nie zostaje chyba panu zbyt wiele.- Specyfika mojego zawodu sprawia, że bardzo często nie ma mnie w domu. Dlatego, gdy tylko trafi się wolna chwila, staram się ją spędzić z rodziną. Mam dwóch synów i jak już jestem na miejscu, poświęcam im uwagę w stu procentach. Jeden ma 15 lat, a drugi trzy. Starszy już zaczął przygodę z siatkówką, choć w większym stopniu z jej halową odmianą.W ostatnim roku wielokrotnie grał pan przeciwko parze Mariusz Prudel, Grzegorz Fijałek. Gdy dowiaduje się pan, że zmierzy się z nimi po raz kolejny, to myśli pan "o nie, znowu"?- Cieszę się, gdy dochodzi do naszych pojedynków, bo Polacy w ostatnich trzech latach zrobili ogromny postęp. Takie mecze są więc okazją do rozwoju, dla obu duetów.Rozmawiała Agnieszka Niedziałek