Anglicy zgłosili się po Lewandowskiego. Temat upadł w ostatniej chwili. "Wszystko co mogło, poszło źle"
Zakończyło się kolejne okno transferowe w najważniejszych ligach europejskich. Robert Lewandowski nie był jego gwiazdą, kapitan reprezentacji Polski postanowił pozostać w Barcelonie. Od wielu lat "Lewy" jest łakomym kąskiem dla wielu klubów. Nie inaczej jest z przedstawicielami Premier League, w której obraca się ogromnymi sumami. Lewandowski mógł trafić do Anglii już na początku swojej kariery. Na przeszkodzie stanęły jednak niebywałe okoliczności.

W poniedziałek w najsilniejszych ligach europejskich zamknięte zostało okienko transferowe. Tego lata nie brakowało wielu ciekawych transakcji, również tych z udziałem reprezentantów Polski. W pewnym momencie spekulowano również o potencjalnym odejściu z Barcelony Roberta Lewandowskiego, który po wyleczeniu urazu uda nie zdołał jeszcze wrócić do wyjściowego składu mistrza Hiszpanii.
Hiszpańskie media pod koniec lipca donosiły o kolejnych zakusach klubów z Arabii Saudyjskiej na usługi kapitana reprezentacji Polski. Wszelkie wątpliwości bardzo szybko rozwiał jednak obóz "Lewego". Na łamach "Przeglądu Sportowego" padły słowa zaprzeczające jakimkolwiek ruchom transferowym Lewandowskiego w aktualnie trwającym oknie transferowym.
Szerokim echem odbiły się słowa Lewandowskiego na temat potencjalnego transferu do jednego z największych klubów Premier League. W rozmowie z BBC polski napastnik wyznał, że w 2012 roku był bardzo blisko przejścia do Manchesteru United. "Lewy" miał być zdecydowany na transfer, lecz wówczas na przeszkodzie stanął jego ówczesny klub. Jak tłumaczył polski napastnik, Borussia Dortmund chciała go przetrzymać przez kolejny rok lub dwa, by zarobić na jego odejściu jeszcze większe pieniądze.
Robert Lewandowski był bardzo bliski transferu do Premier League. Na przeszkodzie stanął wulkan
Robert Lewandowski był bardzo bliski trafienia do Premier League znacznie wcześniej, jeszcze w czasach gdy był zawodnikiem Lecha Poznań. "Lewy" miał już za sobą kapitalne występy w Lechu Poznań nie tylko w Ekstraklasie, ale również w rozgrywkach Pucharu UEFA. Napastnik miał za sobą już premierowe spotkania oraz bramki w seniorskiej reprezentacji Polski.
Kolejka chętnych do zatrudnienia Polaka zrobiła się bardzo długa. Jednym z nich było Blackburn Rovers - zwycięzca Premier League z 1995 roku. Anglicy byli bardzo zdeterminowani, by skusić Polaka. Sprawy zaszły w pewnym momencie na tyle daleko, że Polak w kwietniu miał wylecieć z Polski celem obejrzenia miasta oraz centrum treningowego angielskiego klubu.
Ostatecznie do tej wyprawy nie doszło. Wszystko przez wybuch islandzkiego wulkanu Eyjafjallajokull, który sparaliżował ruch lotniczy w całej Europie. Cała Polska poznała tę nazwę głównie z powodu pogrzebu zmarłej w katastrofie smoleńskiej pary prezydenckiej, na którym z powodu pyłu wulkanicznego nie pojawiło się wiele delegacji z innych państw. Mało kto wiedział wówczas, że w tym samym czasie "wysypał" się transfer, który mógł zmienić losy polskiej piłki.
Lewandowski po latach nie miał zamiaru ukrywać, że taka sytuacja faktycznie miała miejsce. Odniósł się do tego m.in. w rozmowie z "Daily Mail". Polak opowiedział wówczas, jak sytuacja wyglądała z jego perspektywy.
Chciałem obejrzeć centrum treningowe oraz miasto. Było dla mnie niezwykle istotne, bowiem zupełnie nic nie wiedziałem o Blackburn. Gdybym wówczas poleciał do Blackburn, to pewnie bym tam został
W innym tonie o całej sprawie "Lewy" opowiadał na łamach kanału na Youtube "Foot Truck". Polak oczywiście nie zaprzeczał całej sprawie, lecz stwierdził, że cały transfer miał małe szanse powodzenia. - Tak, ja miałem lecieć, tylko dlatego, żeby zobaczyć, jak to wygląda. Ja nigdy nie chciałem tam iść - rzekł wówczas Lewandowski.
Premier League nie była przeznaczona Lewandowskiemu. Swoją przystań odnalazł w Bundeslidze
Ostatecznie historia potoczyła się w znany nam sposób. 11 czerwca 2010 roku oficjalnie ogłoszono transfer Lewandowskiego do Borussii Dortmund. Były napastnik Lecha Poznań dołączył tym samym do innych reprezentantów Polski, którzy wówczas grali w tym klubie - Jakuba Błaszczykowskiego i Łukasza Piszczka. Po wypełnieniu czteroletniego kontraktu, który wówczas podpisał, przeszedł do Bayernu Monachium, a od 2022 roku jest piłkarzem FC Barcelony.
Po latach w rozmowach z dziennikarzami o całej historii opowiedzieli ci, którzy jako przedstawiciele Blackburn Rovers uczestniczyli w negocjowaniu tamtego transferu. W rozmowie z portalem "talkSPORT" tamte dni wspominał ówczesny trener angielskiego klubu Sam Allardyce.
- Chmura pyłu wulkanicznego pojawiła się nad Islandią i wszystkie loty zostały odwołane, więc nie mógł dostać się na pokład samolotu. Czekaliśmy na niego na lotnisku w Manchesterze, a tydzień lub dwa tygodnie później związał się z Borussią Dortmund - powiedział utytułowany szkoleniowiec.
Allardyce z rozbrajającą szczerością stwierdził, że nie pamiętał o tej sytuacji do momentu, gdy nie opowiedział o niej sam Lewandowski. Całą sytuację skwitował stwierdzeniem "To przypomniało mi, jak blisko byliśmy jednego z najlepszych strzelców na świecie".
Sam Allardyce wraz z szefem skautingu Blackburn Rovers Martynem Gloverem odwiedził Lewandowskiego w Poznaniu. Glover po latach w rozmowie dla "Sky Sports" wspominał, że wszelkie negocjacje szły w pozytywnym dla nich kierunku.
Potem wszystko co mogło, poszło źle. Lot został odwołany z powodu pyłu wulkanicznego
Po latach można tylko spekulować. Nie sposób jednak uciec od myśli, że transfer Roberta Lewandowskiego do Premier League poprowadziłby zapewne jego karierę w zupełnie innym kierunku. Warto pamiętać o tym jak dużą pracę pod kątem przygotowania fizycznego "Lewy" wykonał już w Niemczech. Niewykluczone, że wówczas w Premier League nie poradziłby sobie tak dobrze, jak finalnie udało mu się to w Bundeslidze.
Zobacz również:














