Partner merytoryczny: Eleven Sports

Bać się Arabii Saudyjskiej!

Wszystko w tym tygodniu idzie ekspresowo. Ledwie we wtorek awansowaliśmy do kolejnego mundialu, a to już w piątek wieczorem wiedzieliśmy, z kim przyjdzie nam zagrać w listopadzie i grudniu na katarskich boiskach. Argentyna, Meksyk i Arabia Saudyjska nie przerażają. To przeciwnicy, z którymi można naprawdę powalczyć. Można, ale tak samo myśleliśmy w 2002, 2006 i 2018 roku, a jak się skończyło - to wszyscy doskonale pamiętamy. Czy teraz będzie inaczej?

Herve Renard, selekcjoner Arabii Saudyjskiej
Herve Renard, selekcjoner Arabii Saudyjskiej/AFP-PHOTO 5 SPO SAU AFP/AFP -//AFP

Może być inaczej, czyli lepiej, ale trzeba nam będzie wielkiej pokory wobec klasy przeciwników, taktycznej dyscypliny drużyny i koncentracji kluczowych zawodników, podobnej do tej z ostatniego meczu ze Szwecją. Rywale są do ogrania. Nawet Argentyna z Messim, która ma swoje kłopoty wynikające z "dyktatury" swojego lidera, nie wydaje się poza zasięgiem naszej drużyny. Na poprzednich mistrzostwach graliśmy z nimi dawno, dwa razy. Pierwszy mecz w Stuttgarcie, w 1974 roku, otwierał nasz najlepszy turniej w historii polskiego futbolu. Wygraliśmy wtedy 3-2, a Grzegorz Lato właśnie w tym meczu rozpoczynał swój marsz po koronę króla strzelców turnieju. To było wielkie święto, ale pamiętam, że przed wyjazdem na WM'74, chociaż w eliminacjach wyprzedziliśmy samych Anglików i byliśmy aktualnym mistrzem olimpijskim, nastroje w polskich mediach były bardzo stonowane. 

Video Player is loading.
Current Time 0:00
Duration -:-
Loaded: 0%
Stream Type LIVE
Remaining Time -:-
 
1x
    • Chapters
    • descriptions off, selected
    • subtitles off, selected
      reklama
      dzięki reklamie oglądasz za darmo
      Cezary Kowalski: Po takim losowaniu poznamy siłę naszej reprezentacji. WIDEO (Polsat Sport)/Polsat Sport/Polsat Sport

      Marian Kmita: Na mundial do Argentyny jechaliśmy w roli faworytów

      Wyjście z grupy było marzeniem, ale bano się też kompromitacji. Dzisiaj jest to nie do uwierzenia, ale celem był remis z Argentyną, jakiekolwiek zwycięstwo nad Haiti i jak najniższa porażka z Włochami - ówczesnymi wicemistrzami świata.  Jak było później to pamiętamy. Kolejno 3-2 z Argentyna, 7-0 z Haiti i 2-1 z Włochami. W drugiej turze turnieju 1-0 ze Szwecją, 2-1 z Jugosławią i 0-1 z Niemcami w słynnym "meczu na wodzie". I na koniec, wielki mecz o III miejsce MŚ i zwycięstwo  nad Brazylią, na Stadionie Olimpijskim w Monachium, wieńczący dzieło legendarnej drużyny Kazimierza Górskiego.

      Cztery lata później jechaliśmy na mundial do Argentyny w roli faworytów! W to też trudno dzisiaj uwierzyć, ale tak rzeczywiście było. Drużyna Jacka Gmocha AD 1978, to w historii polskiego futbolu najsilniejszy skład jaki wysłaliśmy na jakikolwiek turniej. Z jednej strony rutyniarze jak Włodzimierz Lubański, Kazimierz Deyna. Andrzej Szarmach czy Jan Tomaszewski, z drugiej młodzi, zdolni jak Zbigniew Boniek, Adam Nawałka czy Andrzej Iwan. Skład naszej kadry był naprawdę bombowy, ale to niestety nie wystarczyło do gry o medale. W najważniejszym meczu turnieju, po doskonałym meczu Polaków, przegraliśmy właśnie z Argentyną.  Argentyną już zupełnie inną od tej z 1974 roku, która miała w swoim składzie legendarnego Mario Kempesa i wielu innych wybitnych piłkarzy. Wtedy była zdecydowanie poza zasięgiem innych drużyn i zdobyła w efektownym stylu tytuł mistrza świata.

      Co ciekawe z dzisiejszego punku widzenia, na tym samym turnieju graliśmy w grupie z drużyną z Meksyku, która wtedy była zaledwie takim solidnym, światowym średniakiem. Dlatego nikt w Polsce nie liczył się z potencjalnymi kłopotami w meczu z Meksykiem. Jak się jednak okazało, musieliśmy się w tym spotkaniu sporo namęczyć (do przerwy było ledwie 1-1), żeby wygrać 3-1 po dwóch efektownych bramkach Bońka i jednej równie pięknej Deyny.  Ale tamten Meksyk to już jest historia. Dzisiejsza drużyna to naprawdę ścisła kontynentalna i światowa czołówka. Nie tak dawno byli nawet na 4. miejscu w rankingu FIFA, i stale oscylują w okolicy pierwszej dziesiątki.  Dlatego jeśli już mamy na kogoś uważać w Katarze, to przede wszystkim na Meksykanów. Zresztą w historii naszych spotkań z Meksykiem mamy mało chwalebny epizod, gdy to zimą 1985 roku drużyna Antoniego Piechniczka, wtedy nominalnie III drużyna świata, rozpoczęła egzotyczne turnee od efektowego 0-5 w Queretaro. Pamiętam ten fakt doskonale i szok jaki ten wynik wywołał w Polsce, bo wtedy Meksyk powszechnie uważano za zespół najsilniejszy, ale... z tych najsłabszych na świecie.

      Tym bardziej dzisiaj powinniśmy szanować Meksykanów, bo naprawdę silny i klasowy zespół. Szanować to nie znaczy, że trzeba się ich bać. Robert Lewandowski, Kamil Glik, Grzegorz Krychowiak czy Wojciech Szczęsny nie takich piłkarzy i zespoły mają na rozkładzie, więc i z Meksykiem powinni dać sobie radę.

      Jeśli zaś chodzi o kategorie strachu, to najbardziej obawiałbym się meczu z Arabia Saudyjską, bo zazwyczaj, jak rywal jest od nas zdecydowanie niżej notowany, to zawsze wydaje nam się, ze mecz się sam wygra. A przecież nie ma niczego bardziej demobilizującego niż  podświadome przekonanie, że skoro na papierze jesteśmy lepsi, to jakoś to będzie. I właściwie, oprócz przytoczonego wyżej meczu z Haiti w 1974 roku, próżno szukać w historii naszych startów na mundialu podobnego spotkania ze słabszym rywalem zakończonego łatwym zwycięstwem.

      Dlatego pomni tego co za nami i świadomi celu jaki jest przed nami podczas MŚ Katarze, szanujmy rywali z Argentyny i Meksyku, ale naprawdę bójmy się meczu z Arabia Saudyjską.      

      INTERIA.PL

      Lubię to
      Lubię to
      0
      Super
      0
      Hahaha
      0
      Szok
      0
      Smutny
      0
      Zły
      0
      Udostępnij
      Masz sugestie, uwagi albo widzisz na stronie błąd?Napisz do nas
      Dołącz do nas na:
      instagram
      • Polecane
      • Dziś w Interii
      • Rekomendacje