Serbowie to jedna z drużyn, dla której mistrzostwa Europy są w tym roku najważniejszą imprezą. Obrońcy tytułu sprzed dwóch lat nie zdołali bowiem zakwalifikować się na igrzyska olimpijskie w Tokio, wcześniej nie zwojowali także Ligi Narodów. Również dlatego, że szykowali formę właśnie na te zawody, są jednak zaliczani do grona głównych faworytów turnieju. W pierwszym meczu w Krakowie dali wyraźny sygnał, że trzeba będzie się z nimi liczyć i już w fazie grupowej mogą być poważnym przeciwnikiem dla Polaków. Pierwszy set meczu Serbów z Belgami właściwie nie miał żadnej historii. Mistrzowie Europy od początku wyraźnie dominowali. Świetnie spisywali się zwłaszcza w polu zagrywki, gdzie szalał Uros Kovacević. 28-letni przyjmujący, który w przyszłym sezonie będzie występował w Aluronie CMC Warcie Zawiercie, mógł liczyć na doping fanów swojego nowego zespołu. W Tauron Arenie pojawiła się bowiem grupa kibiców z Zawiercia w klubowych koszulkach. Na trybunach byli też kibice z belgijskimi flagami, ale akurat oni długo powodów do uśmiechu nie mieli. W pierwszym secie ich ulubieńcy mieli problemy z wyprowadzeniem skutecznej, płynnej akcji i przegrali aż 13-25. Drugi set w ich wykonaniu był nieco lepszy, ale Serbowie wiedzieli, jak wytrącić im z rąk główne atuty. Często serwowali w Sama Deroo, czyli największą gwiazdę belgijskiej drużyny, a zarazem nowego przyjmującego Asseco Resovii. ME siatkarzy. Obrońcy tytułu z trzema punktami Walkę rodaków z trybun oglądał również Vital Heynen. To właśnie selekcjoner polskiej kadry stał za tym, że Belgia znalazła się w grupie A - Polska, jako jeden z gospodarzy ME, miała prawo wskazać rywala, z którym chciała zmierzyć się w fazie grupowej. W drugim secie zagrywki Kovacevicia oraz Srecko Lisinaca wyrządziły Belgom nieco mniej krzywdy, ale nadal oznaczało to stratę trzech, czterech punktów do rywali niemal przez całą partię. Do tego w końcówce Serbia dołożyła jeszcze szczelny blok. Seta przegranego przez Belgów 18-25 zakończył ich autowy atak. Sytuacja zmieniła się w trzeciej partii. Mimo dwóch przegranych setów Belgowie grali bowiem z dużym poświęceniem, za co na przykład Hendrik Tuerlinckx zapłacił - na szczęście niegroźnym - upadkiem za bandą reklamową. Jego drużyna zdołała jednak wypracować sobie przewagę kilku punktów, prowadziła już 13-7. Trener Serbów wpuścił więc na boisko Aleksandara Atanasijevicia. Atakujący zameldował się na parkiecie asem serwisowym, a przewaga rywali zaczęła topnieć. W końcówce partii skuteczni byli jednak Deroo oraz Bram van den Dries i Belgia wygrała 25-21. Mimo przegranego seta w drużynie z Bałkanów nie było jednak widać nerwowości. W kolejnej partii wróciła na właściwe tory, szybko obejmując trzypunktowe prowadzenie, które rosło w kolejnych minutach. W czwartym secie na boisku wciąż przebywał Atanasijević, który był pewnym punktem drużyny. W końcówce Belgowie jeszcze się poderwali, ale własne błędy nie pozwoliły im na doścignięcie rywali. Mecz zakończył kolejny as serwisowy w wykonaniu Kovacevicia.W drugim dniu zmagań w grupie A Belgia zagra z Portugalią, a Serbia z Ukrainą. W sobotę mistrzowie Europy sprzed dwóch lat zagrają z kolei z reprezentacją Polski. Belgia - Serbia 1-3 (13-25, 18-25, 25-21, 20-25) Kiedy i gdzie oglądać Polaków na ME? - sprawdź już teraz! DG