Tegoroczne, już 32. mistrzostwa Europy, są rozgrywane w czterech krajach. Polska gości turniej już po raz trzeci, tym razem wspólnie z Finlandią, Estonią i Czechami. Pierwsze spotkania zostały rozegrane już wczoraj, ale grupa A, która rywalizuje w Krakowie, zainaugurowała rozgrywki dopiero dzisiaj. Pierwszy mecz nie ściągnął do hali tłumów. Wczesna pora rozpoczęcia spotkania - pierwszy gwizdek rozległ się o godz. 14.30 - miała zapewne wpływ na to, że trybuny Tauron Areny na początku meczu świeciły pustkami. A atutem turnieju rozgrywanego w Polsce ma być właśnie obecność cenionych na całym świecie polskich kibiców, których z powodu pandemii od kilkunastu miesięcy rzadko można oglądać w siatkarskich halach. Pierwszy set lepiej rozpoczęli Grecy. Już na początku spotkania Stavros Kasampalis popisał się asem serwisowym i to Ukraińcy musieli gonić rywali. Gdy Grecy prowadzili 15-12, trener rywali Ugis Krastins po raz pierwszy poprosił o czas. Drużyna z południa Europy nadal grała jednak efektownie, wykorzystując dynamikę znanego m.in. z PlusLigi Atanasisa Protopsaltisa. Ostatecznie wygrała partię 25-22. W ostatnich latach to Ukraińcy są wyżej notowani niż Grecy. W rankingu FIVB plasują się na 24. miejscu, o 10 pozycji wyżej niż ich pierwsi krakowscy rywale. W poprzedniej edycji ME dotarli do ćwierćfinału, w którym dopiero po tie-breaku przegrali z Serbią, późniejszym triumfatorem rozgrywek. Grecy ostatni turniej zakończyli na 16. miejscu, wygrywając tylko jeden mecz. ME siatkarzy. Niespodziewane problemy Ukrainy Na początku drugiego seta meczu w Krakowie zawodnicy z południa kontynentu nie zamierzali zwalniać. Szybko wypracowali sobie pięciopunktową przewagę. Tyle że równie prędko ją zmarnowali, Ukraińcy objęli prowadzenie 12-11 i spotkanie się wyrównało. W drugiej części seta dał o sobie znać grecki blok, który ponownie pozwolił odskoczyć drużynie na trzy punkty. W końcówce świetne zagrywki Ołeha Płotnyckiego jeszcze raz doprowadziły jednak do remisu, a ostatnie piłki lepiej rozegrała właśnie Ukraina, wyrównując stan meczu. Obie drużyny podeszły do inauguracji turnieju niezwykle poważnie. Były zażarte dyskusje z sędziami, były efektowne skoki przez bandy i wymagające poświęcenia obrony. Na początku trzeciej partii Grecy popełniali coraz więcej błędów, a ich rywale cierpliwie rozgrywali nawet długie akcje. Mimo to partia długo była wyrównana, aż w końcówce jeszcze raz Grekom pomógł blok. Seta wygranego 25-22 zakończył atak z prawego skrzydła Nikosa Zoupaniego.Kolejna partia stała jednak pod znakiem dominacji Ukrainy. Kilka punktów przewagi pozwoliło jej dość spokojnie kontrolować przebieg gry. Po drugiej stronie siatki kłopoty w ataku przeżywał skuteczny dotąd Protopsaltis, który nie mógł poradzić sobie z blokiem rywali. Ukraina wygrała 25-19 i losy meczu rozstrzygnął tie-break. Na jego początku największą owację wywołali... reprezentanci Polski, który pojawili się w hali, by rozpocząć przedmeczowe rozciąganie. Polacy zajęli miejsce pod trybuną, a na parkiecie dominowali Ukraińcy. Szybko objęli prowadzenie 6-1, w ataku szalał Płutnicki. Skończyło się gładką wygraną 15-6.Ukraińcy następne spotkanie rozegrają już jutro, ale staną przed trudnym zadaniem, bo ich rywalem będzie Serbia, czyli mistrz Europy z 2019 r. Grecy drugi mecz rozegrają w sobotę przeciwko Belgii. Grecja - Ukraina 2-3 (25-22, 24-26, 25-22, 19-25, 6-15) Siatkarskie emocje na wyciągnięcie ręki - zobacz! Damian Gołąb