Ostatnim akordem mistrzostw Europy były niedzielne pojedynki o medale. Niestety w wielkim finale zabrakło reprezentacji Polski, która w półfinale musiała uznać wyższość Słowenii. Na pocieszenie "Biało-Czerwonym" pozostała walka o brąz. Podopieczni Vitala Heynena w trzech seta uporali się z Serbią i to oni stanęli na najniższym stopniu podium. Tytuł mistrzowski dość niespodziewanie zdobyli Włosi. Odmłodzona Italia w finale pokonała po zaciętym boju Słowenię 3:2. - Ciężko było się zmobilizować po półfinałowej porażce, ale wydaje mi się, że zrobiliśmy dobrą robotę. Nie widziałem po nas na boisku, żebyśmy rozmyślali przegraną ze Słowenią. Mieliśmy trochę więcej czasu na odpoczynek niż Serbowie i myślę, że to mogło mieć znaczenie - stwierdził Kochanowski. Polacy po raz drugi w tym turnieju zmierzyli się z Serbami. W fazie grupowej w Krakowie wygrali po pięciosetowej walce. W spotkaniu o brąz wygrana przyszła dużo łatwiej. - Na pewno lepiej skończyć turniej zwycięstwem niż porażką. Ostatni mecz zagrać, wygrać i zdobyć brązowy medal - skwitował nasz środkowy. Kochanowski w starciu z Serbia zapisał na swoim koncie dziewięć punktów. Więcej w polskim zespole mieli tylko Wilfredo Leon (14) i Bartosz Kurek (11). - Każdy medal jest sukcesem. Nie chciałbym, żebyśmy się teraz stali takimi snobami, że gdy reprezentacja Polski nie przywozi złotego medalu z imprezy, to jest to traktowane jak porażka. Medal to medal i pokazujemy, że w tym momencie jesteśmy trzecią najlepszą drużyną w Europie. Uważam, że media i kibice powinni się z tego cieszyć. Moglibyśmy być teoretycznie ósmą drużyną i wtedy w ogóle nie mielibyśmy o czym tutaj rozmawiać - podkreślił Kochanowski. Najnowsze informacje z ME w siatkówce mężczyzn - Sprawdź!Poprosiliśmy mistrza świata z 2018 roku o podsumowanie zakończonego właśnie sezonu reprezentacyjnego. - Może nie czuje ulgi, że to już koniec, ale za nami pięć miesięcy ciężkiego treningu i bardzo ważnych spotkań, więc każdy z nas chciałby trochę odetchnąć psychicznie od tego wszystkiego. Wydaje mi się, że jedną z najważniejszych rzeczy, którą wywozimy z tego okresu reprezentacyjnego jest to, że nikt z nas nie nabawił się żadnej poważnej kontuzji i wszyscy zdrowi wracamy do domu.- Mieliśmy na szczęście dwa tygodnie wolnego po igrzyskach i każdy z nas miał możliwość przemyśleć, ułożyć sobie to w głowie. Oczywiście nie zapomnieliśmy o tym, bo to boli nas do tej pory, że nie udało nam się przejść ćwierćfinału. Na szczęście udało nam się zakończyć sezon pozytywnym akcentem w postaci brązowego medalu ME.- Sportowo są pewne niedociągnięcia, że tak powiem, bo mieliśmy bardzo duże apetyty i na igrzyskach i tutaj. Nie zawsze ma się to, czego się chce. Trzeba wyciągnąć wnioski, dlaczego nie udało nam się zrealizować swoich marzeń i spróbować poprawić swoją grę w przyszłym roku. Swoje przemyślenia, dlaczego nie poszło nam w Tokio, zostawię dla siebie - skomentował Kochanowski dla którego był to jeden z najlepszych sezonów w karierze. - Staram się nie porównywać sezonów do siebie. Cieszę się, że mogłem dać coś od siebie, choć wiem, że mogłem więcej. Mam nadzieję, że w przyszłości gorzej nie będzie i będę mógł dalej pomagać drużynie - ocenił.Obecnie kwestią numer jeden, która nurtuje kibiców, jest przyszłość Vitala Heynena. Czy Belg nadal będzie prowadził reprezentację Polski? Wszystko wskazuje na to, że przygoda ekscentrycznego szkoleniowca z Orłami dobiega końca.- Nie wiem, jakie plany ma związek, jakie plany ma trener Heynen. Nie wiem nawet, jakie podejście mają do tego chłopaki, nie rozmawiamy o tym - zakończył Kochanowski. Siatkarskie emocje na wyciągnięcie ręki - zobacz!