W piętek bardzo dużo działo się w Ostrowie Wielkopolskim, gdzie Rebud KPR Ostrovia podejmowała KGHM Chrobrego Głogów. Od pierwszej minuty wynik oscylował w granicach remisu. Jeśli któraś ze stron odskoczyła, to nie na więcej niż dwie bramki. W drugiej części gospodarze częściej znajdowali się na prowadzeniu, ale w końcówce znów mieli problemy z Rafałem Stacherą, który w całym meczu odbił 14 piłek. Kwestia trzech punktów ważyła się jednak do końca. 10 sekund przed syreną swojego ósmego gola zdobył Paweł Paterek, a zespół z Dolnego Śląska wygrał 31:30. - Kiedy nie robiliśmy błędów w ataku, to mieliśmy problemy w obronie. Kiedy zaczęliśmy lepiej pracować w defensywie, to pogubiliśmy się w rozgrywaniu i gubiliśmy piłki. Szkoda, że tego nie zgraliśmy, bo mogliśmy szybciej zamknąć spotkanie. Zdobyłem przedostatnią bramkę. Poczułem pewność i wziąłem na siebie ostatnią akcję, jak w "Jeden z Dziesięciu". Udało się i cieszymy się ze zdobycia trzech punktów - powiedział Paweł Paterek. Mocno iskrzyło w Zabrzu. Górnik pokonał PGE Wybrzeże Gdańsk 31:26. Już na początku zawodnicy obu zespołów dwa razy skoczyli sobie do gardeł, ale gorące głowy szybciej zdołali ostudzić miejscowi, którzy przed przerwą wypracowali pięciobramkową przewagę. Drużyna Patryka Rombla starała się gonić i wykorzystywać błędy Górnika. Ten wytrzymywał ciśnienie w kluczowych momentach. W sobotę mógł liczyć na Kacpra Ligarzewskiego, który odbił 15 piłek, co przełożyło się na 38 procent skuteczności. - Wiedzieliśmy, że Gdańsk gra super w tym sezonie. Chcieliśmy jednak zdobyć komplet punktów. Pozwoliliśmy sobie już na wystarczającą liczbę wpadek. Cieszymy się, bo pokonaliśmy groźnego rywala. Było bardzo ciekawie i ten mecz mógł się podobać kibicom - tłumaczył Kacper Ligarzewski. Do czuba tabeli doskoczyła Corotop Gwardia Opole, która ograła na wyjeździe Energę MMTS Kwidzyn 31:24. Spotkanie było wyrównane do 20. minuty. Później goście postawili twarde warunki w obronie. - Z naszej strony było dużo świetnej walki w obronie. W niektórych meczach nie dogadywaliśmy się w pełni. Tutaj wszystko zatrybiło. Każdy pracował aż miło. To było kluczowe, podobnie jak postawa bramkarzy. Mieliśmy delikatny przestój, ale szybko się z niego podnieśliśmy. Hala w Kwidzynie jest ciężkim terenem. Gospodarze nigdy nie odpuszczają. Tym bardziej cieszymy się z trzech punktów - wyjaśniał Bartosz Jurecki, trener zespołu z Opola. Bezproblemowe zwycięstwo odniosła Industria Kielce, która ograła u siebie Energę MKS Kalisz 39:28. W "Derbach Mazowsza", Orlen Wisła Płock ograła na wyjeździe Zepter KPR Legionowo 33:26. Niespodziankę sprawił Piotrkowianin, który zdobył halę w Puławach. Podopieczni Michała Matyjasika odnieśli w pełni zasłużone zwycięstwo 35:29. Szczególnie w drugiej połowie grali bardzo dobrze w obronie, a ich atakiem idealnie dyrygował duet dwóch młodych rozgrywających Patryk Grzesik - Krzysztof Żyszkiewicz. Pierwszy zaliczył 11 asyst, drugi zdobył dziewięć goli. - Bardzo wierzyłem w to, że możemy tak zagrać. Zespół też w to wierzył. Przegranych po karnych i potknięć w regulaminowym czasie było już za dużo. Wiemy, o co walczymy i wiemy, że nie będzie to walka o medal, ale o utrzymanie. Mamy naprawdę fajnych zawodników, ta poprawa jakości i skuteczności musiała przyjść. Mam nadzieję, że to dobry prognostyk przed tym, co będzie się działo dalej - powiedział Michał Matyjasik, trener Piotrkowianina. Dziewiątą serię zakończyły "Derby Dolnego Śląska". Po ośmiu latach przerwy znów triumfowało w nich Zagłębie Lubin, które ograło przed własną publicznością WKS Śląsk 37:31. Gospodarze zaczęli od prowadzenie 5:1. Szybko zrobiło się 8:8. Podopieczni Jarosława Hipnera dobrze spisywali się w obronie. W kontrach skuteczni byli skrzydłowi na czele z Janem Czuwarą. "Miedziowi" ponownie wypracowali kilka trafień przewagi i mieli wszystko pod kontrolą do końcowej syreny.