Nokaut w Paryżu, mistrz Polski nagle padł jak ścięty. Trener PSG w kręgu podejrzeń
Czwartkowy wieczór w Lidze Mistrzów okazał się całkiem przyjemny dla mistrzów Polski z Płocka. "Nafciarze" od początku dominowali w starciu z PSG, które dziś nie jest już tak mocne, jak kilka lat temu. Wciąż ma jednak wielkie gwiazdy i aspiracje. Po przerwie to paryżanie naciskali, kilka razy nawiązywali jednobramkowy kontakt. I mieli taką szansę też w 43. minucie, gdy płocczanie przejęli jednak piłkę i ruszyli z kontry. I nagle, daleko od piłki, na parkiet padł Lovro Mihić, nie było wiadomo, dlaczego. Sędziowie sprawdzili sytuację w systemie VR. Winnym okazał się... trener PSG.

Zmagania w Lidze Mistrzów piłkarzy ręcznych minęły już półmetek, w czwartek w Paryżu "Nafciarze" rozegrali drugie spotkanie w sesji rewanżowej. Po starciach z Barceloną skompletowali już też komplet potyczek z innym gigantem, czyli PSG. O ile jednak z Katalończykani "Nafciarze" przegrali oba spotkania, to z rywalem znad Sekwany sytuacja ułożyła się inaczej.
Choćby dlatego, że półtora miesiąca temu w Orlen Arenie mistrzowie Polski wygrali 35:32, byli po prostu zespołem lepszym. PSG mocno cierpi przez brak kontuzjowanego Kamila Syprzaka, najlepszego strzelca tej ekipy i świetnego wykonawcy rzutów karnych. Wciąż ma jednak w swoim składzie gwiazdy, choćby z Elohimem Prandim czy Lucem Steinsem na czele.
Dla Orlenu Wisły mecz w Stade Pierre de Coubertin był dodatkowo ważny, bo praktycznie zapewniał już czwarte miejsce w grupie B - i pewny awans do 1/8 finału. O coś więcej będzie trudno, bo jednak dwie porażki z Barceloną mocno ciążą, ale trzecia pozycja jest jak najbardziej realna. Być może zdecyduje o tym ostatnia kolejka, gdy 11 marca 2026 roku OTB Bank-Pick Segedyn przyjdzie na Mazowsze. Choć jest też możliwość, że sytuacja wyklaruje się wcześniej, bo Węgrzy mają znacznie trudniejszy terminarz. A tracą dwa punkty i przegrali pierwszy mecz w swojej hali.
A wówczas niewykluczone, że w 1/8 finału Ligi Mistrzów dojdzie do polskiej batalii ekip z Płocka i Kielc. Na dziś takie rozwiązanie jest najbardziej prawdopodobne.

PSG kontra Orlen Wisła Płock w Lidze Mistrzów. Zaskakująca sytuacja tuż przy linii. Co się stało z Lovro Mihiciem?
To też efekt zwycięstwa Orlenu Wisły w Paryżu - w czwartek mistrzowie Polski już po raz trzeci z rzędu pokonali PSG - tym razem 30:29. Po dramatycznym boju, w którym gospodarze kilka razy dochodzili na jedną bramkę, a w samej końcówce płocczanie potwornie męczyli się w ataku. Tę niemoc przełamał w końcu Gergo Fazekas, ale prawdziwym bohaterem okazał się 40-letni Mirko Alilović. Chorwat kapitalnie bronił w samej końcówce, uratował dwa punkty.
Kto jednak wie, jak skończyłby się ten mecz, gdyby nie dwie ogromne wpadki graczy PSG. Ta druga miała miejsce w 58. minucie, gdy Prandi nie zdołał pokonać Alilovicia przy wyniku 28:29, a za moment za szybko na boisko wbiegł Steins. I dostał karę dwóch minut.
Pierwsza zaś miała miejsce w 43. minucie - i być może zdarzyła się pierwszy raz w historii Ligi Mistrzów.
Gospodarze zdobyli wtedy bramkę na 21:23, trafił Mathieu Grebille, ale wiślacy szybko wznowili grę od środka i Melvyn Richardson przedarł się środkiem, trafił. W tym samym czasie z lewej strony biegł z pomocą skrzydłowy Lovro Mihić. I gdy rozgrywający "Nafciarzy" rzucał bramkę, jego kolega z drużyny padał na parkiet. Mistrzowie Polski szybko pokazali to sędziom, gra została przerwana. A węgierscy sędziowie Peter Horvath i Balazs Marton poszli sprawdzić w systemie VR, co się tam tak naprawdę stało.

Okazało się, że skrzydłowego gości znokautował... legendarny bramkarz PSG Patrice Annonay, dziś pełniący funkcję asystenta trenera paryżan Stefana Madsena. To jedna z klubowych legend, gdy EHF na swojej stronie opublikowało artykuł o klubie z Paryża, wymieniono pięciu zawodników. Obok Annonaya znaleźli się tam sami giganci: Mikkel Hansen, Luc Abalo, Thierry Omeyer i Nikola Karabatić. Mimo że sportowo ani przez chwilę im nie dorównał. Tyle że był dobrym duchem tej drużyny, a w PSG grał przez 11 sezonów. Jako jeden z nielicznych ostał się, gdy przejęli go szejkowie z Kataru i wpompowali miliony euro.
Rosły mężczyzna wystawił bowiem rękę, pokazywał coś zawodnikom i krzyczał. A w tym czasie nadbiegał Mihić - nie widział Annonaya, patrzył tylko w kierunku środka pola. I uderzył w tę rękę, po czym padł na parkiet.
Gdyby takie coś nastąpiło celowo, zapewne sędziowie pokazaliby czerwoną kartkę razem z niebieską, oznaczającą dyskwalifikację. Tu zdecydował przypadek, ale Annonay złamał przepisy. A to oznaczało karę dwóch minut, jeden z graczy z pola musiał usiąść na ławce.
Choć ostatecznie, grając w osłabieniu, PSG zdobyło dwie bramki i doprowadziło do wyniku 23:24.
Cały mecz wygrali jednak "Nafciarze".













