Partner merytoryczny: Eleven Sports

Polska wojna o Żuka z Barcelony

Zdjęcie z Leo Messim na zamkniętej imprezie sponsorskiej. Perspektywa wielkiej przyszłości w Barcelonie. Kontrakt z Adidasem. Reklama z Pedrim. Porównania do Andresa Iniesty i Luki Modricia. Promocja na oficjalnym profilu La Ligi w zestawieniu z Antoinem Griezmannem. Inne dzieci na sam widok trącające się łokciami, jakby w towarzystwie właśnie pojawił się Robert Lewandowski. Michał Żuk żyje w bajce. Jego młodszy brat Miłosz siłą rzeczy również. Jak jednak nie zwariować, gdy ma się kilkanaście lat, a już jest się w środku poważnej wojenki: to Polacy czy Hiszpanie?

Bracia Żukowie z Robertem Lewandowskim
Bracia Żukowie z Robertem Lewandowskim/Łukasz Grochala / CYFRASPORT / NEWSPIX/Newspix

To historia o blaskach i cieniach popularnościach.  

Dziecięcej popularności.  

I. Kulesza dostaje kosza

W listopadzie 2021 roku polscy dziennikarze zaprosili rodzinę Żuków na trening reprezentacji Polski. Uchwycono ich na filmie Łączy nas Piłka, chłopcy wyglądali na onieśmielonych, nic w tym dziwnego. Przed kamerami brylował ich tata Mariusz.  

Niedługo później na prowadzonym przez niego ojcowską ręką instagramowym koncie Michała Żuka pojawiła się seria zdjęć chłopców: z Robertem Lewandowskim, Kamilem Glikiem, Grzegorzem Krychowiakiem, Piotrem Zielińskim, Janem Bednarkiem, Karolem Linettym i Tomaszem Kędziorą. Dzieciakom czas poświęcił też Matty Cash. Przywitał się były już selekcjoner Paulo Sousa. I Cezary Kulesza.  

- To co, będziecie grać dla Polski? - spytał prezes PZPN. 

Bracia Żukowie nie zdążyli odpowiedzieć.  

- Spokojnie, najpierw trzeba nawiązać z nami choćby najmniejszą relację - uciął temat Mariusz Żuk.  

Minęły trzy lata, Michał Żuk wciąż przedstawiany jest jako perła z Barcelony. Pnie się po szczeblach jej słynnej akademii, La Masii. W międzyczasie nie skorzystał z zaproszenia na zgrupowanie selekcyjne reprezentacji Polski U-15 i przywdział barwy młodzieżowej kadry Hiszpanii.  

W przestrzeni publicznej panuje cisza.  

Za kulisami wrze.  

Rodzina młodych piłkarzy uważa, że PZPN działał nieprofesjonalnie: latami lekceważył temat reprezentacyjnej przynależności Żuków. Ci czują się oszukani, tym bardziej że Hiszpanie chcą ich ozłocić. W Polskim Związku Piłki Nożnej słyszymy nieoficjalnie, że z sądami o ignorancji i niekompetencji federacji należy się wstrzymać: szał wokół Żuków odbiera zdrowy rozsądek.  

Bracia Żukowie w towarzystwie Cezarego Kuleszy i Matty'ego Casha/Łukasz Grochala / CYFRASPORT / NEWSPIX

II. Złotowłose dziecko z La Masii

Reklama Adidasa, Michał Żuk siedzi na piłce, wsłuchuje się w słowa Pedriego, gwiazdora Barcelony.  

- Jak w tak młodym wieku radzisz sobie z presją bycia wielką gwiazdą? - pyta Polak.  

- Nie myślę o niej. Nie mam wobec siebie chorych oczekiwań. Po prostu cieszę się piłką - odpowiada Hiszpan. 

Kataloński „Sport” umieścił Żuka w gronie czołowych talentów La Masii. Reporter Jaume Marcet pisał o nim z uwielbieniem: „To wirtuoz polskiego pochodzenia. Porusza się po boisku z taką harmonią, jakby został komputerowo stworzony. Nie da się go jednak ani zaprogramować, ani sklonować, ma wrodzony talent, płynący we krwi”. Pada tam porównanie do Thiago Alcantary. 

Żuk od lat zestawiany jest przede wszystkim z Andresem Iniestą i Luką Modriciem. Ludzie dopatrują się u niego cech wspólnych z Xavim Simonsem, perłą Lipska i reprezentacji Holandii, wychowankiem szkółki Barcy. I z Pedrim, z którym wystąpił we wspominanej reklamie Adidasa. Na planie towarzyszył mu Toni Fernandez, rocznik 2008, inny diamencik La Masii, włączany coraz częściej do pierwszego składu Blaugrany, ostatnio publicznie zachwalany przez trenera Hansiego Flicka.  

Adidas o braci Żuków zawalczył, gdy chłopcy nie mieli nawet dziesięciu lat. Niemiecki gigant branży obuwia sportowego w wyścigu o kontrakt wygrał z Nike. Michał i Miłosz dostają od słynnego koncernu buty i zaproszenia na ekskluzywne eventy. W ten sposób powstało ich słynne zdjęcie z Leo Messim. I tak, spokojnie, starszego z Żuków w mediach już setki razy nazywano „nowym Messim”.

Oficjalny profil La Ligi na Instagram w 2021 roku wrzucił zbitkę dwóch zdjęć: na nich uderzająco wizualnie podobni Michał Żuk z La Masii i Antoine Griezmann, mistrz świata z 2018 roku, jeszcze wtedy w barwach Blaugrany. Podpis? „The Little Prince”, to o Polaku. 

Złotowłosy chłopiec dość regularnie pojawia się również w oglądanym na całym świecie programie „Promesas” na Barca TV. Za dziecięcych lat Hiszpanie liczyli mu zdobyte bramki: były ich setki, wiele ładnych, po rajdach i uderzeniach z dystansu. Aktualnie zachwycają się Żukiem głównie przez wzgląd na jego technikę, lekkość i kunszt operowania w środku pola, gdzie przecież w masowo produkującej wybitnych pomocników Barcelonie przebić się najtrudniej. 

Bracia Żukowie z Leo Messim/Archiwum prywatne

III. Żukomania

Nad trwającą od lat Żukomanią zapanować stara się Mariusz Żuk. Dawno temu prowadził firmę budowlaną na wschodzie Polski. Przez kilka lat nad jednym z projektów pracował na Costa Brava w Hiszpanii. Zauroczył się Katalonią: przeniósł się do niej na stałe, dołączyła do niego późniejsza żona, założyli rodzinę.  

W 2009 roku urodził się Michał, rok później Miłosz. O młodszym z braci mówi się mniej, jest obrońcą, szkolił się w Gironie, od niedawna rośnie już jednak w Barcelonie, w której wiosną z zespołem Infantil A został mistrzem Hiszpanii. Żukomania dotyka go raczej w pakiecie ze starszym bratem. 

Mariusz Żuk podkreśla często, że na wybuch popularności synów nie miał wpływu. - Synowie nie muszą zostać piłkarzami. Można orać pole w Zamojszczyźnie i też być szczęśliwym - mówił w „Przeglądzie Sportowym”. Oglądane przez setki tysięcy kompilacje z najlepszymi zagraniami chłopca z La Masii? Ludzie sami z siebie wrzucają je do internetu. Występy Żuków u piłkarskich youtuberów? Przecież nie można dzieciakom zabronić pokopania piłki w towarzystwie idoli.  

Artykuły, wywiady, gazety, informacje, plotki, newsy, linki, wszystko o talentach z Barcelony? Już Norman Mailer pisał, że "sława to tylko częściej dzwoniący telefon od ludzi, z którymi nie chce się rozmawiać", w tym wypadku od dziennikarzy. I od agentów, rzecz jasna. Najbardziej szkodliwi są ponoć właśnie menadżerowie, również polscy. Ojciec Żuków odbył z nimi niezliczoną liczbę rozmów, całkowicie jałowych, opierających się na obietnicach bez pokrycia, planach realizowania partykularnych interesów i zbicia kapitału na dzieciach. Przez lata wszystkim odmawiał.  

Miłosz i Michał Żukowie żonglują piłką. WIDEO/INTERIA.TV/INTERIA.TV

Bracia długo żyli pod kloszem, ojciec oddzielał ich od szału i gorączki świata zewnętrznego, tak jak w przypadku small talku z prezesem Kuleszą podczas wizyty na zgrupowaniu reprezentacji. Żukomania puchła poza nimi. Aż w 2022 roku nagle dołączyli do akademii Pogoni Szczecin. Złe języki szeptały, że tak właśnie kończą „gwiazdy” Barcelony. Tymczasem rodzinę Żuków do chwilowego powrotu do Polski zmusiła sytuacja rodzinna.  

Michał Żuk w Barcelonie/Archiwum prywatne

IV. „Zobacz, Żuk. Jakby Lewandowski się pojawił”

Paweł Cretti, trener w Pogoni Szczecin, prowadzący Michała Żuka: - Przychodził do Pogoni z La Masii. Wchodził w struktury futbolu w Polsce. Jego wizerunek nie był dla mnie żadnym obciążeniem. Oczywiście, podchodziłem do niego w specjalny sposób, bo to rocznik 2009, a prowadziłem wtedy 2006/2007, miał trenować i grać ze starszymi od siebie.  

Zastanawiałem się, jak to będzie. Traktowałem to, jak nowe doświadczenie, poważne wyzwanie, czułem odpowiedzialność za jego rozwój. Wcześniej nie miałem do czynienia z talentem o takim rozgłosie. Pojechaliśmy kiedyś na mecz ze Śląskiem Wrocław. Przed nami grały młodsze zespoły, mniej więcej jego rówieśnicy Wszystkie dzieci od razu trącały się łokciami i pokazywały palcami: „Zobacz, Żuk”. Jakby Lewandowski się nagle pojawił. 

Jak ta presja spojrzeń, zainteresowania, oczekiwań, magii chłopaka z La Masii wpływały na niego samego? 

Cretti: - Niesamowite dziecko. Skromny chłopiec. Po nim w ogóle nie było widać, że jest przedstawiany jako potencjalna wielka gwiazda. To wręcz zadziwiające, ale nigdy się nawet nie skrzywił. Siedemnastolatkowie z mojego zespołu wzięli go pod skrzydła. Nikt z moich podopiecznych nie traktował go, jak rywala, który mógłby komuś coś zabrać.  

On sam okazał się otwarty, choć wcale nie było to takie oczywiste. Jego młodszy brat Miłosz jest ekstrawertyczny, kontaktowy. Michał jest chłopcem komunikatywnym, ale też skrytym, skromnym, słuchającym, nastawionym bardziej na odbiór niż nadawanie. Jak na to, co się wokół niego działo i dzieje, to nie widziałem u niego negatywnego wpływu tego szału. Można było go stawiać jako wzór radzenia sobie z popularnością.  

Pana cytat o Żuku ze strony akademii Pogoni Szczecin: "Powoli uczy się odpowiedzialności za piłkę czy pewnych rozwiązań taktycznych. Nie zamierzamy jednak wrzucać go w żadne ramy. Chcemy, by czuł się swobodnie i prezentował na boisku to, co potrafi". Jak to wyglądało w praktyce? 

Cretti: - Żuka od początku cechowały agresywne działania z piłką. Grał w sposób progresywny, niemal zawsze do przodu. Jeżeli miał wokół siebie tylko kawałek przestrzeni, zdobywał ją prowadzeniem futbolówki, na czym głównie się opierał. Gdy zderzył się z większą fizycznością zawodników, nie było mu łatwo. Wyżsi chłopcy błyskawicznie do niego dopadali. Wstrzymywali go. Odbierali mu piłkę.  

Przez rok w Pogoni rozwinął się fizycznie. Nie doświadczył tego wcześniej w La Masii, a u nas wszedł w trening motoryczny, rozpisany specjalnie pod niego. Zawsze miał fajną decyzyjność przy oddawaniu strzałów. Ale na naszym poziomie ta uderzona przez niego piłka ledwo dolatywała do bramki rywali. Po paru miesiącach z szesnastego metra zaczął strzelać mocno i skutecznie. Mógł też podejmować walkę z trzy lata starszymi przeciwnikami.

Widziałem, że w pewnych aspektach jest wybitny. Inny niż większość młodych polskich zawodników. Nie chciałem tego w nim zabijać. Sprawić, żeby wskutek zbyt brutalnych ataków rezygnował ze swojego stylu gry i skupiał się tylko na najbardziej asekuracyjnych rozwiązaniach. To piłkarsko inteligentny piłkarz, z czasem zaczął w większej liczbie sytuacji niż wcześniej posługiwać się podaniem, ale przede wszystkim skuteczniej bronił się przed atakami, umiejętnie chroniąc piłkę. Nie stracił przy tym niczego. Nie zabiliśmy w nim miłości do futbolu. 

Michał Żuk z FC Barcelona/Szymon Górski

V. Żuk gra przeciwko Polsce

Jest takie stare zdjęcie, na którym malutcy bracia Żukowie stoją na ławeczce w parku, między nimi Maciej Chorążyk, szef skautingu zagranicznego PZPN. Trzymają razem szalik z napisem: „Gramy dla Polski”.  

Październik 2023 roku, Polska U-15 gra z Hiszpanią U-15. Na boisko wybiega Michał Żuk. W koszulce „La Furia Roja”. Niedługo wcześniej po zaledwie roku wraz z bratem odeszli z Pogoni i wrócili z rodziną do Katalonii, gdzie z otwartymi rękoma przyjęła ich Barcelona. Błyskawicznie przyszło powołanie z młodzieżowej kadry Hiszpanii. Starszy z chłopców wystąpił dla niej nie tylko przeciwko Polsce.  

Po spotkaniu z Włochami przykładowo na specjalizującym się w młodzieżowym futbolu profilu Talentos Espanoles pojawił się następujący opis: „Jego najlepszy występ w koszulce Hiszpanii. Kapitalnie kieruje grą, rządzi w środku pola. Nie jest jeszcze rozwinięty fizycznie, ale głową wyprzedza wszystkich wokół siebie. Nasz mini-Modrić”.

Dawid Nowak, były reprezentant Polski, trener w Pogoni Szczecin: - Cała Polska wie, że to talent. Trenowałem go tylko przez dwa miesiące, ale nie zdziwiło mnie jego powołanie do kadry Hiszpanii U-15. W Polsce też tak to wygląda, że w kręgu zainteresowań młodzieżowych reprezentacji znajduje się wielu chłopców, zresztą Michał Żuk też był w tym gronie. To taki wiek, że każdy przejawiający talent zawodnik jest pod obserwacją selekcjonerów i federacyjnych skautów. Zdolny chłopak nie zostanie przeoczony. Będzie sprawdzony, prędzej czy później. Czy w kadrze Hiszpanii, czy w kadrze Polski, to już drugorzędne. 

Bracia Żukowie mówią w trzech językach: po polsku, po hiszpańsku i po katalońsku. Większość dotychczasowego życia spędzili w Katalonii, ale dopiero przez rok mieszkali przecież w Polsce. Jak to się stało, że niemal bez walki starszego z nich przechwyciła Hiszpania?  

VI. Dwie wersje zdarzeń

Dział skautingu zagranicznego Polskiego Związku Piłki Nożnej grzecznie odmawia oficjalnego komentarza. Mariusz Żuk, ojciec Michała i Miłosza, ma swoje zdanie, ale na razie nie dzieli się nim z szerszą publicznością.  

Sprawa jest delikatna.  

Są dwie wersje zdarzeń.  

W pierwszej, korzystnej dla PZPN, Michał Żuk, obserwowany przez polską stronę od lat, również na żywo i na obczyźnie, najpierw otrzymał zaproszenie na Akademię Młodych Orłów, ale w stawieniu się przeszkodziły mu obowiązki szkolne. Następnie zaś powołanie na konsultację szkoleniową reprezentacji Polski U-15, ale wybrał grę dla Hiszpanii, już tak ostatecznie. „Wybrał” to zresztą za dużo powiedziane, bo decyzję podjął jego ojciec Mariusz Żuk, który w ostatnich latach dał się poznać w ojczyźnie jako człowiek zaborczy, nerwowy, nieufny, doszukujący się wymierzonych w niego spisków, narzucający swoje zdanie, trudny w obyciu i kontakcie. Gdy w Polsce wcale nie zachwycano się jego synami, bo to jeszcze przede wszystkim dzieci, a nie dorosłe gwiazdy, obraził się na tutejszy związek i uznał go za skrajnie nieprofesjonalny.  

W drugiej, korzystnej dla rodziny Żuków, kontakt ze strony PZPN był rzadkością, a żadnych wizyt na meczach w Barcelonie nigdy nie było. Zdjęcie Macieja Chorążyka z chłopcami to zbyt dawne czasy. Tak samo kurtuazyjne pytanie prezesa Kuleszy z 2021 roku. Zaproszenia na AMO poważnie brać nie można, bo wszyscy w polskiej federacji wiedzieli ponoć, że Żuk musi przygotowywać się do egzaminu ósmoklasisty. Powołanie do kadry Polski U-15 to tylko nominacja na „konsultację szkoleniową”, zgrupowanie testowe, a nie właściwe, jak w przypadku dostrzegającej i doceniającej talent chłopca Hiszpanii. No i dlaczego nikt z PZPN nie pofatygował się, żeby do Żuków zadzwonić albo Żuków odwiedzić? Nie tylko w Katalonii, ale nawet w Szczecinie! Wystarczyło zbudować jakąkolwiek relację, a chłopak z przyjemnością grałby dla Polski.  

VI. Z Polską był... przeciętny

Jak to się stało, że Michała Żuka oglądamy w koszulce reprezentacji Hiszpanii, a nie reprezentacji Polski? 

Marcin Włodarski, trener reprezentacji Polski U-16: - Proces selekcji młodych piłkarzy jest bardzo rozbudowany: od etapu U-12 organizujemy zgrupowania letnie, zimowe, jesienne i wiosenne Akademii Młodych Orłów, gdzie najlepsi chłopcy stawiają się cztery razy w ciągu roku. Nie jest to grupa zamknięta. Selekcja nie jest skończona. 

Na etapie U-14 na jedno z takich zgrupowań powołany został Michał Żuk, który był wtedy w Pogoni Szczecin. Jego rodzice zdecydowali, że nie weźmie w nim udziału, do czego mieli prawo. Działo się to na trzy tygodnie przed meczami U-15 z Irlandią Północną, więc nie braliśmy go w kontekście tych spotkań pod uwagę. Później Żuk otrzymał kolejne powołanie. Znów nie przyjechał. 

Od pięciu lat jesteśmy bombardowani filmikami ze szkółki Barcelony, gdzie Żuk przedstawiany jest jako kolejny Xavi czy Andres Iniesta, jeśli nie Leo Messi. La Masia dotąd go nie wypluła, więc musi mieć potencjał. Nie twierdzę, że trzeba go traktować ze specjalnymi względami, ale skoro narodowościowo waha się między Polską a Hiszpanią, to może faktycznie powołanie na konsultację szkoleniową brzmiało niezbyt ekskluzywnie... 

Zgrupowania selekcyjne są częścią normalnego procesu. Chłopcy, którzy wyróżniają się na terenie naszego kraju i za granicą, przyjeżdżają na nie przed meczami międzynarodowymi, a tych spotkań na etapie U-15 rozgrywaliśmy naprawdę sporo. Rywalizowaliśmy z wymagającymi rywalami, również z Hiszpanią. Skończyło się remisem 1:1, Żuk wystąpił w pierwszej połowie, zagrał przeciętnie, ale każdy może mieć słabszy moment.  

Jak go pan ocenia w szerszym ujęciu? To faktycznie generacyjny talent? 

To w tej chwili chłopiec o słabszych warunkach. Ale jest dobry w kilku aspektach: operowaniu piłką, przeglądzie pola, ustawianiu się między liniami. Niewykluczone, że w piłkę na wysokim poziomie będzie grał. Dzisiaj nie można jednak przewidzieć, jak potoczy się jego przygoda z piłką. 

Ze strony Żuków pojawia się zarzut, że nikt z Polskiego Związku Piłki Nożnej chłopców nie obserwuje.  

Mamy skautów zatrudnionych na etatach w PZPN, oglądamy wszystkie mecze od U-12 do U-15, w weekendy są to setki spotkań. Na zgrupowania preselekcyjne reprezentacji Polski nie pojedzie żaden zawodnik, który nie został przez nas obejrzany na żywo. Pamiętajmy, że w Pogoni Szczecin jest asystent reprezentacji Polski, Marcin Łazowski, więc ten monitoring Żuka był podwójny. Widzieliśmy go na żywo. I to nie jeden raz.  

Po odrzuconych zaproszeniach sprzed roku nie powołuje już pan Michała Żuka do reprezentacji Polski, aktualnie U-16. Straciliśmy go na rzecz Hiszpanii? 

Nie możemy sobie pozwolić, żeby stracić z radaru jakiegokolwiek chłopaka, który występuje w innej reprezentacji. Cały czas monitorujemy postęp zawodników z polskimi korzeniami i paszportami. Żuk nie jest odosobnionym przypadkiem. Takich chłopców jest więcej. Oglądamy ich na wideo i na tej podstawie decydujemy, czy zasłużą w przyszłości na powołania. Natomiast nie odpowiem na pytanie, czy te powołanie Żuk dostanie. Na pewno cały czas pozostaje pod naszą obserwacją. 

Rafał Lasocki, selekcjoner reprezentacji Polski U-15: - Michał nie podlega pod moją kadrę, prowadzę chłopców z rocznika 2010. A jego brat Miłosz? Według mnie jest za wcześnie, żeby było o nim głośno. 

VII. Czy Żuk zrobi karierę?

Dawid Nowak, były reprezentant Polski, asystent trenera w Pogoni Szczecin: - Uważam, że zrobi karierę. Pytanie tylko, jak dużą. Ale będzie grał na dobrym poziomie, tak sądzę. Ma papiery, żeby przebić się do La Ligi. Do Ekstraklasy oczywiście też. Jego umiejętności, inteligencja boiskowa i wizja gry już sprawiają, że na pewno dostanie się do poważnej piłki. Nie wiadomo jednak, czy długo się w niej utrzyma. Ważny będzie rozwój jego ciała. Na topie liczy się fizyczność. 

Paweł Cretti, trener rezerw Pogoni Szczecin: - Życzę mu, żeby zrobił karierę. W Barcelonie znajduje się w środowisku, które otwiera mu ścieżkę do czegoś dużego. Ale ma piętnaście lat. To wiek, kiedy ciało się zmienia. Nie wiem, jak będzie wyglądał jako dorosły chłopak. Czy będzie miał 190 centymetrów i straci część swoich atutów, czy dwadzieścia centymetrów mniej, jak Andres Iniesta czy inny Xavi? Patrząc na jego umiejętności, technikę, rozumienie gry, boiskową inteligencję, postrzeganie taktyki, działanie z piłką, będę zdziwiony, jeśli kariery nie zrobi. Ale piłka jest bezlitosna, ważna jest w niej fizyczność. Nie ma jeszcze odpowiedzi, jaką Michał Żuk po okresie dojrzewania będzie miał sylwetkę, jakim będzie typem zawodnika. Trzeba poczekać kilka lat. 

VIII. Niezdrowe szaleństwo

Bracia Żukowie mają po kilkanaście lat i życie jak sen. Spełniają piłkarskie marzenia milionów rówieśników, bo któż nie chciałby szkolić się w La Masii, błyszczeć w koszulce Barcelony, grać w reklamie z Pedrim, kopać piłkę w rolach honorowych gości u ulubionych Youtuberów, mieć ponad sto tysięcy obserwujących na Instagramie, zrobić sobie zdjęcia z Leo Messim i Robertem Lewandowskim, przeczytać o sobie „nowy Modrić” czy „nowy Iniesta”? 

Ale bracia Żukowie mają też po kilkanaście lat i presję zrobienia wielkich karier. Wiecznie chronić przed światem zewnętrznym ich się nie da. Są nastolatkami, nie żyją w zupełnej izolacji od Żukomanii. To nawet nie chodzi o umiejętne balansowanie między dwiema federacjami: PZPN i RFEF. Ani o rozstrzygnięcie kwestii narodowościowej: Polska czy Hiszpania? A o niezwariowanie w już zwariowanym świecie, w którym tylko debiut w koszulce seniorskiej drużyny Barcy sprawi, że ludzie nie będą mówić o zmarnowanych talentach... 

Pośrodku są dzieci. Wciąż dzieci. O tym też trzeba pamiętać, gdy polska wojna o Żuków z Barcelony w niedalekiej przyszłości stanie się publiczna i bardziej krwawa.  

Jan Mazurek

Paulo Sousa podczas rozmowy z Michałem i Miłoszem Żukami/Michał Białoński
Prezes PZPN-u Cezary Kulesza z Miłoszem i Michałem Żukami/Michał Białoński

    

INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem