Jagiellonia Białystok przed trwającym sezonem PKO Ekstraklasy mogła obawiać się klasycznego dla polskich zespołów "pocałunku śmierci" w postaci występów w europejskich pucharach. Po początku rozgrywek faktycznie były podstawy do potwierdzenia tych przypuszczeń. Początek na krajowych boiskach był bowiem dla podopiecznych Adriana Siemieńca naprawdę trudny. Gdy jednak znaleźli oni swój odpowiedni rytm, to zaczęli grać na bardzo wysokim poziomie. Pachniało sensacją w meczu Barcelony. I nagle przełom, Lewandowski bohaterem Forma na tyle się poprawiła, że Jagiellonia dołączyła do walki o obronę tytułu mistrza Polski. Po rundzie zimowej zespół z Białegostoku miał na swoim koncie 35 punktów i zajmował trzecią lokatę za Rakowem Częstochowa (37 oczek przyp. red.) oraz Lechem Poznań (38 oczek przyp. red.). Trzeba więc przyznać, że czołówka była naprawdę spłaszczona i każde rozwiązanie na koniec sezonu byłoby tutaj możliwe. Na faworyta z pewnością wyrastał jednak Lech. Jagiellonia rozbiła Radomiaka. Pokaz siły mistrzów Polski Drużyna z Wielkopolski rundę wiosenną rozpoczęła z przytupem, bo od pokonania Widzewa Łódź na własnym stadionie 4:1. Dzień później na boisko wyszedł Raków Częstochowa, który jedynie zremisował 0:0 z Cracovią. Na niedzielę zaplanowano zaś rywalizację Jagiellonii Białystok z Radomiakiem Radom. Ależ popis Lewandowskiego w barwach Barcelony. Dał powód do radości kibicom [WIDEO] Trzeba przyznać, że zawodnicy Adriana Siemieńca wyraźnie poczuli głód piłki, bo już po pierwszej połowie jasne było, że to oni wygrają to spotkanie. W czwartej minucie gola na 1:0 strzelił Miki Villar, który wykorzystał zagranie Jesusa Imaza. Trzy minuty później było już 2:0, a na listę strzelców wpisał się Pululu. W 10. minucie dominację gospodarzy dopełnił wspomniany Już Jesus Imaz, który strzelił swojego pierwszego gola w tym spotkaniu. Na kolejne musieliśmy chwilę poczekać. W 33. minucie znów do protokołu arbitra wpisał się Pululu, a w doliczonym czasie gry do drugiej połowy dublet skompletował Imaz. W taki o to sposób Jagiellonia do przerwy zapewniła sobie aż pięciobramkowe prowadzenie. Druga połowa właściwie zgodnie z oczekiwaniami nie stała na najwyższym poziomie, bo nie musiała. "Jaga" zwyciestwo zapewniła sobie już w pierwszej części meczu i mogła skupić się na kontrolowaniu przebiegu spotkania.