Artur Gac, Interia: Na światło dzienne wypłynęło nagranie, a wraz z nim wybuchł skandal, dokumentujący oszustwa Norwegów z kombinezonami skoczków podczas mistrzostw świata w ich kraju. Co należałoby teraz zrobić? Wojciech Fortuna, mistrz olimpijski: - Jeśli ma to być uczciwy sport, to ja bym ich zdyskwalifikował z całego Pucharu Świata, z domniemaniem, że cały czas kombinowali. A jeszcze coś zaczęli na naszych pyskować. I tyle. To nie jest sportowe, żeby wszywać jakieś sznurki i manipulować powierzchnią strojów. Z tego zaczyna robić się lotnia. Sami kombinowali, a pewnie pamięta pan, jak kiedyś przyczepili się do butów naszych zawodników. Norwegowie ogłaszają oficjalnie: Oszukiwaliśmy, będziemy wyjaśniać tę sprawę Ma pan na myśli taki rodzaj dyskwalifikacji, by pozbawić ich wszystkich wyników z bieżącego sezonu PŚ? - Oczywiście. Ale to tylko tych, którym zostało to udowodnione, czyli zdyskwalifikowanemu w Trondheim Mariusa Lindvika i Johanna Andre Forfanga. A ja tak chwaliłem tego Forfanga w rozmowie z Józkiem Łuszczkiem (dwukrotny medalista mistrzostw świata i olimpijczyk - przyp. AG), że świetnie skacze. Myśmy się zachwycali, a oni łapali sobie więcej powietrza, bo wiedzieli jak manewrować. Wielu zadaje sobie dziś pytanie: czy to jest pech Norwegów, że akurat ich przyłapano na tym procederze na gorącym uczynku, a problem z nieuczciwymi rozwiązaniami może być masowy? - Moim zdaniem każdy jakoś kombinuje, tylko mam nadzieję, że większość w ramach przepisów. Natomiast tu nie mamy wątpliwości, Norwegowie posunęli się do czegoś, co jest niezgodne z przepisami. Lindvik stracił tytuł wicemistrza świata, Forfang piąte miejsce, ale to jest za mało. Ja bym obydwóm wykreślił do zera punkty z całego sezonu Pucharu Świata (w klasyfikacji generalnej Forfang zajmuje 4. miejsce, a Lindvik jest 13. - przyp. AG). W ten sposób by się nauczyli, że kombinowanie nie popłaca i sport to jest sport, a nie kombinacja norweska. Niebywale bulwersuje ta sprawa. Wydarzyła się na mistrzostwach świata, w dodatku do oszustwa posunął się gospodarz imprezy, stanowiący czołową nację w tym sporcie. - Proszę pana, albo astma, albo wszyte sznurki. Wie pan, o czym mówię. To jest niedopuszczalne i na takie rzeczy nie może być przyzwolenia. Natomiast nie podoba mi się też kilka innych rzeczy. Johann Andre Forfang zabrał głos po skandalu na MŚ. Tak się tłumaczy Na przykład jaka? - A całe to dodawanie i odejmowanie punktów za wiatr i belkę. Przecież to zawsze powinien być taki sport, że jeśli skoczysz daleko, a przy tym ładnie wylądujesz, to wygrywasz lub jesteś w czołówce. A tu non stop mamy sytuacje, gdy zawodnik z odległością lepszą o 8-10 metrów, ląduje na dalszym miejscu. Wszystko jest nieczytelne i ma się wrażenie, że te punkty nie rekompensują strat z prędkością na rozbiegu czy z nagłym podmuchem wiatru. Wracając do tematu, nie wiadomo jeszcze, co wyjdzie z innymi kombinezami. Na przykład Austriaków, którzy naraz jakby się pogubili, a przecież hurtowo kończyli konkursy w czołówce. A Niemiec Karl Geiger? W pierwszym konkursie gołym okiem było widać, że ma na sobie obszerny kombinezon. - To prawda i jeszcze pyskował na Polaków, żeby zajęli się sobą. Sam też to zauważyłem. I przez to wszystko razem wzięte skoki tracą na popularności, systematycznie ubywa im widowni. Szkoda, że w Trondheim nie doszło do czegoś takiego, być może nie pozwalały na to przepisy, by po ujawnieniu afery z Norwegami, FIS zarządził prześwietlenie kombinezonów na przykład czołowej "15" zawodów lub, dajmy na to, stroje po dwóch reprezentantów wszystkich kadr. - Oczywiście, to byłby właściwy ruch. Szkoda, że nie doszedł do skutku, bo wiedzielibyśmy dużo więcej. Rozmawiał: Artur Gac Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: artur.gac@firma.interia.pl