Jest taki klub - Wisła Kraków. Po bardzo słabym sezonie 2006/2007 przeszedł jak burza ubiegłoroczne rozgrywki. W cuglach wygrał ligę, więc snuł marzenia o podboju Europy. Najpierw - w II rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów - trafił na najtrudniejszą przeszkodę spośród teoretycznych słabeuszy (nierozstawionych) - Beitar Jerozolima. Gdy dzięki sile woli, determinacji, charakterowi przeszedł bogatszego od siebie przeciwnika, wpadł na najsilniejszy zespół, jaki znalazł się w eliminacjach (jakby ktoś nie pamiętał - FC Barcelona). Cudu nie było: Goliat pobił Dawida. "Biała Gwiazda" bała się, że z taką passą w losowaniu Pucharu UEFA trafi na wielki Milan. - Uff! - odetchnęli z ulgą wiślacy, gdy w piątek przed południem podano rozstawienia koszyków. Milan znalazł się w innym. Wreszcie wyszło słońce dla mistrza Polski? Jeśli tak, to na chwilę. O godz. 13.31 okazało się, że Wisłę czeka zderzenie z kolejnym klubem-miliarderem - Tottenhamem Hotspur. Ten los pokrzyżował plany prezesowi Markowi Wilczkowi, który już miał wykręcać numer Bogusława Cupiała, by zameldować: "Szefie, miałem szczęśliwą rękę". Sympatyczny skądinąd prezes, miał takiego samego "jeża", jak cała Wisła ostatnio. Na "papierze" dużo lepiej wyglądały Ajax, Udinese, Levski Sofia, nie mówiąc o FC Kopenhaga. Krakowski klub trafił jednak, jak zwykle - najgorzej, jak się tylko dało. Zgadnijcie, który klub latem wydał najwięcej na świecie na transfery? FC Barcelona. "Duma Katalonii" wydała na piłkarzy całe kieszonkowe - 90,5 mln euro. Kto jest tuż za nią w tej klasyfikacji? Nie, nie Manchester United, nie Arsenal Londyn, nawet nie Real Madryt, o przechodzących zadyszkę finansową klubach Serie A nie wspominając. Drugi jest Tottenham Hotspur, który wydał 73 mln euro. M.in. na Lukę Modricia (18 mln), Davida Bentleya (17 mln), Romana Pawljuczenkę (8 mln), czy Giovaniego dos Santosa ("tylko" 6 mln). Tak oto Wisła tkwi w żelaznym uścisku milionerów z Hiszpanii, a teraz Anglii. Gdyby nieodżałowany reżyser Andrzej Munk żył jeszcze, musiałby niechybnie nakręcić nową wersję "Zezowatego szczęścia". Pod tytułem "Wiślackie szczęście".