Partner merytoryczny: Eleven Sports

Zagłębie Lubin - Lech Poznań 2-1 w 5. kolejce Ekstraklasy

Tak nie może grać mistrz Polski! Lech po żenującym występie w Lubinie zasłużenie przegrał z Zagłębiem 1-2. W Poznaniu muszą paść ostre słowa, bo to już trzecia ligowa porażka "Kolejorza".

Adrian Rakowski zdobył bramkę w meczu z Lechem
Adrian Rakowski zdobył bramkę w meczu z Lechem/Aleksander Koźmiński/PAP

Piłkarze Macieja Skorży przez 90 minut człapali po boisku w Lubinie. Zagrali bez ambicji, woli walki i charakterystycznego w poprzednim sezonie pazura. Zagłębie nie było piłkarsko lepsze, ale zdeterminowane i głodne zwycięstwa nad mistrzem Polski. To wystarczyło, by pokonać pogrążającego się w kryzysie Lecha.

Jeśli poznaniacy nie nastawią budzika i szybko się nie otrząsną, to dwumecz z Videotonem w 4. rundzie el. Ligi Europejskiej rysuje się w czarnych barwach. Powody do optymizmu? Być może jedynie taki, że Węgrom w lidze idzie ostatnio równie słabo.

W piątek pierwsze ostrzeżenie goście dostali już w piątej minucie. Krzysztof Janus dogrywał do Michala Papadopulosa, a źle ustawiony był Marcin Kamiński i powinno być 1-0, ale Czech nie wykorzystał doskonałej piłki.

Chwilę potem już sam Janus wziął na siebie odpowiedzialność i dokładnym strzałem pokonał Jasmina Buricia i znów słabiutko zachowała się obrona. Jakby problemów Lecha było mało, to już na początku spotkania z kontuzją barku z boiska zszedł Gergo Lovrencsics i mało prawdopodobne, by wystąpił w kolejnym meczu.

Tuż przed przerwą podwyższył Rakowski, który wykorzystał katastrofalne błędy w obronie gości. Lechici mają chyba w pamięci dwumecz z FC Basel, bo ich obrona była jak szwajcarski ser - dziurawa.

Marazm mistrza Polski trwał w najlepsze. Skorża postawił wszystko na jedną kartę i w przerwie dokonał dwóch zmian (a wcześniej Formella wszedł za Lovrencsicsa). Efekt? Piłkarze Lecha biegali po boisku tak samo wolno, podawali tak samo niedokładnie, a wynik... pozostawał taki sam.

Łukasz Trałka po meczu Wisła - Lech (2-0). Wideo/Łukasz Szpyrka/INTERIA.PL

Wydaje się też, że gospodarzy skrzywdził sędzia Tomasz Musiał. Nie zauważył ewidentnego zagrania w polu karnym jednego z graczy Lecha. Za to zagranie lubinianom należał się rzut karny.

Wówczas pewnie kibice powiedzieliby "jest po meczu". Z tym że chyba właśnie takie słowa utkwiły piłkarzom Lecha jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. W doliczonym czasie gry goście zdobyli bramkę, ale taką, jaka była gra "Kolejorza" w tym meczu. Na strzał rozpaczy zdecydował się kapitan Łukasz Trałka, ale uderzał tak niefortunnie, że piłka spadła na głowę Marcina Robaka, który skierował ją do siatki.

Z taką grą mistrz Polski nie ma prawa obronić trofeum. Jeśli szybko w Poznaniu coś się nie zmieni, zimę "Kolejorz" spędzi w dolnej połowie tabeli. Bo skoro mistrza bije beniaminek, to znaczy, że może to zrobić każdy.

Łukasz Szpyrka

Zagłębie Lubin - Lech Poznań 2-1

Zobacz galerię
+2

Zagłębie Lubin - Lech Poznań 2-1 (2-0)

Bramki: Janus (7.), Rakowski (45.) - Robak (90. +3.)

Żółte kartki: Rakowski - Kędziora.

Zagłębie Lubin: Forenc - Todorovski, Guldan, Jach, Cotra - Rakowski, Tosik, Janoszka, Janus, Vlasko (34. K. Piątek) - Papadopoulos.

Lech Poznań: Burić - Ceesay, Kamiński, Kadar, Kędziora - Trałka, Tetteh (46. Linetty), Lovrencsics (12. Formella), Holman (46. Thomalla), Kownacki - Robak.

Sędziował: Tomasz Musiał z Krakowa.

Widzów: 10217.

Linetty po porażce z Wisłą. Wideo/Łukasz Szpyrka/TV Interia
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem