10 lutego Senators byli sklasyfikowani na 14. miejscu w Konferencji Wschodniej. Kontuzjowany był podstawowy bramkarz Craig Anderson, a tydzień później urazu doznał jego etatowy zmiennik Robin Lehner. To jednak właśnie ten ciąg złych zdarzeń w dużej mierze doprowadził do sukcesu. Klub zmuszony był sięgnąć po bramkarza z zespołu filialnego występującego w lidze AHL. 27-letni Andrew Hammond okazał się prawdziwym zbawcą. W żadnym ze swych 12 pierwszych meczów nie wpuścił więcej niż dwie bramki. Taki początek w NHL miał wcześniej tylko jeden bramkarz - w 1938 roku Frank Brimsek. Z Hammondem między słupkami Senators wygrali 20 z 23 spotkań. W sobotę, w ostatniej kolejce sezonu zasadniczego, kanadyjski klub zapewnił sobie awans do play off po wyjazdowym zwycięstwie z Philadelphia Flyers 3-1. Bohaterem był oczywiście Hammond, który obronił 34 strzały. Kiedy zabrzmiała ostatnia syrena, utonął w objęciach kolegów. W nocy rozstrzygnie się ostatnia niewiadoma. O ósme miejsce w Konferencji Wschodniej korespondencyjnie walczą Pittsburgh Penguins i Boston Bruins. W lepszej sytuacji są "Pingwiny". Mają o punkt więcej i zmierzą się z najsłabszą drużyną rozgrywek - Buffalo Sabres. "Niedźwiadki" czeka mecz z trzecią ekipą na wschodzie - Tampa Bay Lightning. Pierwsza runda play off rozpocznie się w środę. Kluby będą w niej grały do czterech wygranych spotkań.