"Byki" mimo nie najlepszej dyspozycji uporały się z jedną z najsłabszych drużyn w lidze. Rywale w końcówce zbliżyli się nawet na dwa punkty, ale wyniku "pilnowali" liderzy chicagowskiej ekipy - DeMar DeRozan zakończył spotkanie z dorobkiem 29 punktów, a Zach LaVine dodał 27. Czarnogórski środkowy Nikola Vucevic zaliczył 13 pkt i 17 zbiórek. "Wciąż jesteśmy na zwycięskiej ścieżce, ale nie możemy być zadowoleni z gry. Wygrywamy, ale naprawdę nie ma się czym zachwycać, szczególnie w ostatnich występach" - przyznał krytycznie DeRozan. Franz Wagner z 22 pkt był najskuteczniejszy w zespole z Florydy, który przegrał po raz szósty z rzędu, a od 17 listopada odniósł tylko trzy zwycięstwa i z bilansem 7-31 jest najsłabszy w lidze. Bulls z kolei mają 25 zwycięstw i 10 porażek, co daje im prowadzenie na Wschodzie. Umocnili się na pozycji lidera konferencji, gdyż Brooklyn Nets (23-12) przegrali we własnej hali z Memphis Grizzlies 104:118. Goście, którzy odnieśli piąte kolejne zwycięstwo, z bilansem 24-14 są na czwartej pozycji na Zachodzie. Do sukcesu poprowadził ich bardzo skuteczny w ostatnim czasie Ja Morant. Tym razem zdobył 36 punktów i to czwarte spotkanie z rzędu, w którym osiągnął granicę 30 "oczek". "Sztab trenerski wydobywa z nas najlepsze umiejętności, świetnie współpracujemy na boisku, stąd dobre wyniki. Ale myślę, że w lidze wciąż jesteśmy niedoceniani" - powiedział Morant. Kevin Durant uzyskał 26 pkt dla Nets, ale trafił co trzeci rzut z gry i co czwarty za trzy punkty. James Harden dodał 19 pkt, ale również przy niskiej skuteczności. Świetnym widowiskiem uraczyli prawie 20 tys. kibiców koszykarze Portland Trail Blazers i Atlanta Hawks. Gospodarze wygrali 136:131. Do sukcesu i przełamania serii czterech porażek poprowadził ich Anfernee Simons, który 43 pkt ustanowił rekord kariery. "Wyszedłem na boisko z ciężkim sercem, bo w niedzielę na raka zmarł mój dziadek. Wiedziałem jednak, co mam robić" - wspomniał Simons. Jednak wydarzeniem wieczoru i całej poniedziałkowej kolejki spotkań było 56 punktów Trae Younga. To również jego najlepsze osiągnięcie w karierze, ale i ligowy rekord obecnych rozgrywek. 23-latek trafił 17 z 26 prób z gry, w tym 7 na 12 "za trzy". Z linii rzutów wolnych nie pomylił się przy żadnym z 15 rzutów. Dotychczas najwięcej punktów w jednym meczu tego sezonu - 51 - uzyskał Durant z Nets (12 grudnia przeciw Detroit Pistons). "50" zaliczyli też Stephen Curry z Golden State Warriors i Jaylen Brown z Boston Celtics. Young, poza wyjątkową skutecznością, popisał się też 14 asystami. Ostatnim graczem, który miał tyle podań otwierających kolegom drogę do kosza przy osiągnięciu granicy 50 punktów był James Harden w barwach Houston Rockets, a działo się to 31 grudnia 2016. "Nie obchodzi mnie nic poza tym, że przegraliśmy. Żałuję, że właśnie taki mecz w moim wykonaniu zakończył się porażką, ale na koniec dnia właśnie nic innego się nie liczy. Gdybyśmy zwyciężyli, to byłbym w całkiem innym nastroju" - podkreślił Young. "Jastrzębie" (16-20) zajmują 12. lokatę na Wschodzie, a drużyna z Portland (14-22) plasuje się na identycznej pozycji na Zachodzie. Zwycięstwo numer 29. w sezonie odnieśli koszykarze Golden State Warriors. W poniedziałek pokonali we własnej hali Miami Heat 115:108 i przy ledwie siedmiu porażkach są najlepszym aktualnie zespołem rozgrywek. Słaby dzień miał gwiazdor "Wojowników" Stephan Curry, który z gry trafił zaledwie trzykrotnie na 17 prób i zakończył mecz z dorobkiem dziewięciu punktów. Trzeci strzelec ligi (średnia 27,7) w tym sezonie jeszcze tak mało punktów nie zdobył. Zastąpił go jednak udanie wchodzący z ławki Jordan Poole, który w ciągu 26 minut spędzonych na parkiecie zdobył 32 pkt.