Można śmiało powiedzieć, że zimą pecha mają tylko młociarze, dyskobole i oszczepnicy - oni na pierwsze starty w roku muszą czekać do marca, a i tak seryjna rywalizacja zaczyna się jak u innych: pod koniec kwietnia. I tak jak u innych się kończy - pod koniec września. A to przecież konkurencje, które za sprawą Anity Włodarczyk, Marii Andrejczyk, Pawła Fajdka czy Wojciecha Nowickiego dostarczają polskim kibicom wielu wrażeń. Takich "problemów" nie mają biegacze, skoczkowie czy nawet wieloboiści - oni zimą, jeśli tylko chcą, rywalizują w zawodach halowych. Także i tych najwyżej rangi, choć akurat Diamentowej Ligi w hali jeszcze nie ma. Są za to seryjne mityngi World Athletics, w sobotę odbył się nawet pierwszy rangi Gold Level. W dalekiej Astanie wystąpiło czworo reprezentantów Polski, Damian Czykier i Klaudia Wojtunik stanęli w Kazachstanie na podium. Pierwsze występy ma też za sobą Natalia Bukowiecka, w środę do rywalizacji ruszy Pia Skrzyszowska, a za tydzień - Ewa Swoboda. Do rywalizacji wrócił też najlepszy polski tyczkarz w ostatniej dekadzie Piotr Lisek. Najlepszy czas na świecie Natalii Bukowieckiej. Drugi występ w sezonie, popis w Spale Piotr Lisek najlepszy w Chemnitz. Bardzo udany start sezonu w 26. Internationales Hallenmeeting 32-letni zawodnik, pochodzący z wielkopolskich Dusznik, akurat ze zmagań halowych ma świetne wspomnienia, a w dorobku dwa brązowe medale mistrzostw świata pod dachem oraz pięć mistrzostw Europy, w tym jedno złoto. A pamiętajmy: w marcu (6-09.03) najpierw odbędą się mistrzostwa kontynentu w Apeldoorn, a dwa tygodnie później - mistrzostwa globu w Nankinie. Zarazem Lisek jest lekkoatletą, który "rozgrzewa" się kolejnymi startami, wchodzi na coraz to wyższy poziom. W hali zaś nigdy od poziomu choćby 5.70 m nie zaczynał, co nie znaczy, że nie skakał później wysoko. Tylko raz w karierze pokonał więcej niż 5.60 m w pierwszym występie - przekroczył tę granicę o 2 centymetry trzy lata temu, w Spale. Teraz 32-latek na swój pierwszy występ wybrał międzynarodowy mityng w Chemnitz, a jak wiadomo - skok o tyczce w tym kraju jest bardzo popularny. I bardzo często trafia do programów zawodów, często nawet rywalizacja organizowana jest wyłącznie dla skoczków. Polak zaczął rywalizację od 5.40 m - pierwszą próbą miał nieudaną, w drugiej się poprawił. A później od razu pokonał 5.60 m, co akurat było najważniejszym jego zadaniem. Tę wysokość, ale za drugim razem, zaliczył też Czech Matěj Ščerba, nie dał rady zaś: Niemic Oleg Zernikel. Dwaj najlepsi zawodnicy opuścili 5.67 m, a później trzykrotnie strącili 5.72 m. Nie zmienia to jednak faktu, że pokonanie 5.60 m w pierwszej próbie sprawiło, że to Polak okazał się najlepszy. Strona internetowa Niemieckiego Związku Lekkoatletycznego poinformowała, że "goście z Polski i Czech spisali się lepiej". Drugi z reprezentantów Polski - Filip Kempski - zajął czwarte miejsce. 22-letni zawodnik pokonał w drugiej próbie 5.20 i 5.30 m, a 5.40 m - w trzeciej. Poprosił później o 5.50 m, ale to już było za wysoko. Jego rekord życiowy, sprzed roku, to 5.42 m. Kapitalny początek sezonu zaliczył za to przyjaciel Liska - Emmanouil Karalis. Grek w Rouen pokonał poprzeczkę na wysokości 5.85 m.