Olgierd Kwiatkowski, Interia: Jak mogło dojść do tak strasznego w skutkach wypadku? Czesław Lang, dyrektor TdP: - Powiem wam, jak to widzę od strony sportowej. Został popełniony faul. faul, który jest niedopuszczalny. Peleton był już rozprowadzony, był bardzo rozciągnięty. Nie było sytuacji, że kolarze jechali w tłoku. W takiej sytuacji, jak ktoś ma (moc) "pod nogą", to nie szuka miejsca, żeby zajeżdżać miejsce drugiemu. Finisz zaczął się z pierwszej pozycji. Prowadził Groenewegen. Widząc po prawej stronie, że ktoś mu nadjeżdża, schodził do boku, aż przycisnął Jakobsena i łokciem go wcisnął w barierki. To było bardzo nieczyste zagranie. Nie fair. Czeka go dyskwalifikacja i poniesie jeszcze inne konsekwencje swojego czynu. Miejmy nadzieję, że nie będzie to wypadek śmiertelny. Co czeka Dylana Groenewegena? - Rozmawiamy z policją. Na pewno będzie sprawa z powództwa cywilnego. Trzeba się modlić, żeby nie doszło do powtórki z ubiegłego roku. Wtedy w tym samym dniu wystartowaliśmy, z tego samego miejsca (Stadionu Śląskiego - przyp. ok) i stała się tragedia. Zginął Bjorg Lambrecht. Nie możemy nikogo winić poza zawodnikiem, który faulował. Gdyby jakieś nóżki wystawały, jakieś barierki. Nie. Była czysta prosta. Zawodnicy przejechali ją parę razy. Poznali ją. To był brzydki, chamski faul. Wyścig będzie kontynuowany? - Nie zatrzymamy wyścigu. Odwołaliśmy ceremonię dekoracji, bo niewłaściwie byłoby się cieszyć, gdy zawodnik walczy o życie. Jesteśmy cały czas w kontakcie ze szpitalem. Będziemy się modlić, żeby zawodnik przeżył. Jego stan jest poważny. Lekarze mówią, że funkcje życiowe są zachowane. Nie jest tak jak z Bjorgiem Lambrechtem, który praktycznie umarł na miejscu. Akcja ratownicza była sprawna. Od razu było kilka karetek, przyleciał śmigłowiec. Akcję reanimacyjną przeprowadzili lekarze specjaliści. Nie możemy sobie jako organizatorzy niczego zarzucić. Ale zawsze dla wszystkich taka sytuacja jest ogromnie trudna. Atmosfera stała się ciężka. W ostatnich latach trudno być dyrektorem Tour de Pologne? - Zawsze było ciężko. Kilka lat temu zginął na wyścigu motocyklista z obsługi. To jest wielka odpowiedzialność. Żeby się przygotować potrzeba miesięcy pracy. Musimy zadbać o wsparcie policji, straży, służb medycznych tak, żeby w takich przypadkach jak dziś, stanąć na wysokości zadania. Nic się nie dzieje na trasie. Nikt nie wybiega na ulice. Nie mamy takich zdarzeń. Co by się stało, gdyby ktoś wpadł na ulicę i doszło do takiego wypadku? To my byśmy za to odpowiadali. Dziś to była walka między zawodnikami. Walka prowadzona przez jednego nie fair doprowadziła do takiej tragedii. Rozmawiał w Katowicach Olgierd Kwiatkowski