Podczas pierwszego tygodnia tureckiego zgrupowania, gdy rozmawialiśmy z trenerem Piotrem Stokowcem, ten zapowiadał "2-3 transfery". Do końca obozu w Beleku transfery ziściły się, ale nie do, a z klubu. Na koniec okna transferowego z Lechii odeszli Lukasz Haraslin i Daniel Łukasik. Były to ruchy dość nagłe i nieoczekiwane, dlatego gdański szkoleniowiec mógł nabawić się bólu głowy, jeśli dodamy wcześniejsze odejście Artura Sobiecha i Adama Chrzanowskiego, kontuzje Błażeja Augustyna, odsunięcie od składu Sławomira Peszki i Rafała Wolskiego. Grono wyżej wymienionych siedmiu zawodników powiększyło się o trzech kolejnych w ostatnim tygodniu przed startem ligi. Gdy wirus wykluczył z gry Zlatana Alomerovicia, Patryka Lipskiego i Karola File sztab Lechii mógł poczuć się, jakby spadło nań dziesięć plag egipskich. W efekcie hala odlotów gdańskiego Portu Lotniczego im. Lecha Wałęsy wyglądała, jakby do Wrocławia odlatywała wycieczka szkolna lub (jeśli trzymać się terminologii sportowej) - drużyna Centralnej Ligi Juniorów. Spośród nieco przestraszonej młodzieży, nie tylko słusznym wzrostem wyróżniał się 20-letni Rafał Kobryń: - Damy radę! - rzucił wesoło na pożegnanie. Nie wiedział tego jeszcze oficjalnie, ale z przebiegu treningów, wariantów które były ćwiczone domyślał się, że w ligowej inauguracji ze Śląskiem wyjdzie od początku, by zastąpić chorego Filę. Kibice Lechii byli pełni obaw. "Kobra" zadebiutował w Ekstraklasie jako 18-latek w ostatnim meczu sezonu 2017/18. Na kolejne rozgrywki został wypożyczony do I-ligowej Chojniczanki, po czym wrócił do Gdańska. Na jesień ekstraklasowych boisk nie podbił. O ile poprawnie wypadł w meczu z Wisłą Kraków, to w pucharowym spotkaniu z Gryfem w Wejherowie, przy stanie 2-0 dla gospodarzy, zszedł z boiska w przerwie meczu. - Przed meczem ze Śląskiem spałem normalnie. Byłem trochę zdenerwowany przed spotkaniem, ale po pierwszym gwizdku wszystko puściło. Starałem się cieszyć grą, gdy tak do tego podchodzę wszystko się dobrze układa - w słowach Kobrynia słychać pracę psychologa sportu Pawła Habrata, który jest w sztabie Piotra Stokowca. Początek meczu ze Śląskiem (2-2) nie należał do najbardziej udanych w wykonaniu Rafała. W 10. minucie otrzymał żółtą kartkę, chwilę później piłka trafił go w rękę w polu karnym: - Ta sytuacja to było typowe 50/50. Na szczęście arbiter kazał grać dalej. Po kartce musiałem trochę zmodyfikować swoją grę, dać więcej miejsca Przemkowi Płachecie, by sędzia nie miał pretekstu do drugiego upomnienia. Przez większą część przygody z piłką Kobryń grał na stoperze. Trudna sytuacja kadrowa Lechii sprawiła, że musiał wystąpić tam, gdzie grał przeważnie na wypożyczeniu w Chojniczance - na prawej obronie. - W drugiej połowie miałem lekkie skurcze. Było sporo biegania, więcej niż podczas tureckich sparingów, gdzie występowałem na środku obrony. Starałem się pilnować obowiązków defensywnych, już nie biegałem do przodu tak jak w pierwszej części. W przerwie zimowej odstawiony jesienią na boczny tor Kobryń poważnie zastanawiał się nad wypożyczeniem na rundę wiosenną. W jego wieku najważniejsza jest regularna gra. - Czekam na rozwój sytuacji, chociaż na teraz skłaniam się ku pozostaniu w Lechii. Będzie sporo grania, gdy Karol nie będzie mógł wystąpić, będę gotów. Jesienią na prawej obronie łatał dziury Tomek Makowski, teraz mam nadzieję, że pokazałem trenerowi, że może na mnie liczyć - kończy Kobryń, który może dostać więcej szans na występy, niż mu się wydaje. Istnieje bowiem cień szansy, że Fila opuści Lechię jeszcze w tym oknie transferowym. Jest na to jednak minimalna szansa, gdyż okna transferowe obecnie otwarte są jedynie w Rosji i USA. Te kierunki nie do końca interesują Filę, który na transfer do silnej ligi europejskiej zaczeka zapewne do lata. Zobacz wyniki, terminarz i tabelę PKO Ekstraklasy Maciej Słomiński