Zdaniem szkoleniowca "Kolejorza" brak podziału punktów po zasadniczej części rozgrywek nie będzie miał większego znaczenia dla całej rywalizacji o mistrzostwo Polski. - Gdyby w poprzednim sezonie nie było tego podziału, to do samego końca rywalizacja o tytuł wyglądałaby bardzo podobnie. My chcemy być skoncentrowani na kolejnym meczu, nie wybiegamy w przyszłość. Teraz liczy się tylko niedziela i Sandecja. Jesień dla nas może być bardzo długa i intensywna, a chcemy zagrać do końca roku 39 spotkań. Mamy drużynę, która może być bardzo konkretna i jest gotowa by grać co trzy albo cztery dni - zapewnia Nenad Bjelica. W niedzielnym starciu z Sandecją nie zagrają kontuzjowani: Szymon Pawłowski i Vernon de Marco oraz pauzujący trzy spotkania za czerwoną kartkę z poprzedniego sezonu Darko Jevtić. To jednak i tak oznacza, że gotowych do gry jest około 25 piłkarzy. Można się spodziewać, że w meczowej kadrze zabraknie Marcina Robaka, a Bjelica jest coraz bardziej poirytowany kolejnymi pytaniami o króla strzelców poprzedniego sezonu. - On jest gotowy, był też w poprzednim tygodniu, ale nie chce już grać w Lechu. Mam zaś piłkarzy, którzy w Lechu chcą grać, więc dlaczego mam stawiać na kogoś, kto nie chce? Szanuję to, że nie chce z nami grać. Lech dał dużo Robakowi, a Robak dał dużo Lechowi. My go chcemy, ale on nie chce grać u nas, temat za trenera Bjelicy już się skończył. Gotowi są też Formella czy Serafin, dlaczego nikt o nich nie pyta? - złości się trener Lecha. Później raz jeszcze nawiązał do sytuacji Robaka, choć bez podawania nazwisk. Bjelica wspominał bowiem o tym, jak chce dbać o siły i zdrowie piłkarzy przez całą jesień. - Wszyscy będą grali, są ważni dla mnie, każdy dostanie szansę. Bedę patrzył, kto jak się czuje, jaką ma kontuzję czy problemy. Bille czy Szitum mogli być do dyspozycji w czwartek w Norwegii, ale nie chcieliśmy ryzykować. Lepiej odczekać jeden dzień, jeden mecz, niż stracić takiego piłkarza na dłużej. Będzie więc rotacja, raz zagra jeden, innym razem drugi. Kto to akcpetuje, będzie grał w Lechu, a jeśli nie - to nie będzie. Mamy przykład zawodnika, który by chciał grać zawsze, ale my nie możemy na to pozwolić, to niemożliwe. Może Cristiano Ronaldo albo Messi by dali radę, ale w Lechu nie ma takiego, co zagra 39 meczów - opowiada Chorwat. Czy w niedzielę przeciwko Sandecji Lech nie popełni takiego błędu jak w czwartek w Haugeslundzie i podejmie rękawicę już w pierwszej, a nie dopiero w drugiej połowie? - Wszyscy myśleli, że to rywal który nie gra w piłkę i będzie jak z Pelisterem w czwartek. Widziałem ich wcześniejsze spotkania i wiedziałem, że grają dobrze, są w formie lepszej niż Lech. Mamy większą indywidualną jakość, ale różnica polega na tym, że jedna drużyna jest w trakcie przygotowań, a druga w środku rozgrywek ligowych. To było widać w pierwszej połowie. Strzelając dwie bramki pokazaliśmy, że chcemy awansować. A Sandecja? Drużyna, która awansowała pierwszy raz może być niebezpieczna, Musimy zachować maksymalną mobilizację od pierwszej minuty. Jak to jednak wyjdzie, zobaczymy w niedzielę - mówi Bjelica. Pytanie o ewentualnego kolejnego rywala w kwalifikacjach Ligi Europejskiej bardzo go irytuje. - Mówiłem już, że interesuje mnie tylko najbliższy mecz. Valetta, Utrecht? Znam takie kluby, ale nie są dla mnie teraz żadnym tematem. Jak będzie on aktualny, to możemy debatować. Najpierw trzeba pokonać rywala z Norwegii, a jeśli wygramy, to dostaniemy szansę gry z kimś z tej dwójki - kończy szkoleniowiec Lecha. Andrzej Grupa