Sobotnia gala "Ring of Fire" organizowana w Rijadzie już od kilku miesięcy była zapowiadana jako największe bokserskie wydarzenie ostatnich lat. Wszystko za sprawą walki Tysona Fury'ego z Ołeksandrem Usykiem, którego stawką jest tytuł niekwestionowanego mistrza wagi ciężkiej. Na szali znajduje się tytuł WBC, którego posiadaczem jest Fury oraz pasy IBO, IBF, WBO oraz WBA należące do Usyka. Atmosferę przed walką podgrzał Fury, który przyznał, że stawka pojedynku nie jest dla niego sprawą pierwszorzędną. "Nie skupiam się na dziedzictwie i byciu najlepszym w historii. Żyję po prostu teraźniejszością. W sobotni wieczór spotkam się z Usykiem. Nie obchodzi mnie, co będą mieli po walce do powiedzenia inni ludzie, czy będą mnie gdzieś klasyfikować. To naprawdę nie ma dla mnie największego znaczenia" - powiedział. Przed najważniejszą walką dekady zaplanowano szereg innych starć - w sumie w karcie walk znalazło się dziesięć pojedynków. W jednym z nich Robin Safar pokonał dwukrotnego mistrza wagi półciężkiej federacji WBO Siergieja Kowaliewa, a w kolejnym pojedynku Mark Chamberlain już w pierwszej rundzie znokautował Joshuę Wahaba. Do dużej niespodzianki doszło po tym, jak do ringu weszli Agit Kabayel i Frank Sanchez. Pojedynek wagi ciężkiej zakończył się bowiem zwycięstwem Niemca, który pokonał uznanego rywala. Świadkami zaskakującego rozstrzygnięcia byliśmy też podczas walki Joe Cordiny z Anthonym Cacae - górą był drugi z wymienionych, który w ósmej rundzie zasypał rywala ciosami i po tym, jak sędzia przerwał pojedynek, mógł cieszyć się z triumfu. Pierwsza walka wieczoru w Rijadzie nie zawiodła. Nokaut w 8. rundzie Jai Opetaia i Mairis Briedis znowu spotkali się w ringu Później do ringu wyszli Jai Opetaia i Mairis Briedis, a stawką pojedynku był pas IBF w wadze junior ciężkiej. Tytułu bronił 28-letni Australijczyk, który dwa lata temu pokonał reprezentującego Łotwę Briedisa. Pierwsza z 12 zaplanowanych rund przebiegła bez historii - obaj bokserzy zaczęlii dość zachowawczo. "Dziać" się zaczęło dopiero w drugiej rundzie, kiedy doszło do wymiany ciosów. W tej oraz kolejnej rundzie Opetaia akcentował swoją przewagę, ale o 11 lat starszy Łotysz nie pozostawał dłużny i również kilkoma ciosami trafił rywala. Australijczyk jednak kontrolował sytuację w ringu i z każdą rundą przybliżał się do zwycięstwa. Briedis "obudził się" pod koniec walki i w 11. rundzie postraszył 28-latka kilkoma solidnymi ciosami. Podobnie było w ostatniej rundzie - Łotysz, który już nie miał nic do stracenia, rzucił się do ataków, jednak nie zdołał posłać oponenta na deski. Nie zdołał też odrobić strat z pierwszych rund - sędziowie nie zaskoczyli i w punktacji jednogłośnie wskazali na Australijczyka, który tym samym obronił pas mistrzowski. Niewiarygodny debiut na FAME MMA. Tomasz Oświeciński brutalnie rozbił rywala