- W maju naprawdę zastanawiałem się, czy nie zawiesić rękawic na kołku. Wtedy spotkałem Andrieja Riabińskiego. On złożył mi swoją propozycję, ta mi odpowiadała, więc odrzuciłem te myśli na bok. Ale wówczas nawet nie marzyłem o tym, że mogę jeszcze sięgnąć po mistrzostwo Europy - nie ukrywa nowy champion. - Jestem zadowolony z przebiegu pojedynku. To była ciężka przeprawa, zaś Polak bardzo niewygodnym przeciwnikiem. Na szczęście zakończyłem ją wygraną przed czasem. Wykonałem w stu procentach wszystkie założenia. W trakcie walki byłem również przekonany, iż prowadzę na punkty - dodał Drozd. W rzeczywistości dwóch z sędziów rzeczywiście typowało jego przewagę, zaś trzeci dawał dwa oczka przewagi "Masterowi". Wcześniej Grigorij miał długą przerwę, a w kuluarach mówiło się o tajemniczych problemach zdrowotnych. Sam zainteresowany stanowczo zaprzeczył tym rewelacjom, tłumacząc swoją absencję innymi powodami. - Na jakiś czas odszedłem od boksu, ale z innych powodów niż zdrowotne. To były osobiste sprawy rodzinne, a ja potrzebował trochę czasu by to sobie wszystko poukładać. Nigdy nie miało to związku z jakimiś problemami zdrowotnymi, jestem absolutnie zdrowy. Czuję się świetnie - zapewnia 34-latek. Pierwszym rywalem Rosjanina po zdobyciu pasa EBU będzie szykowany wcześniej dla Mateusza Jeremy Ouanna (14-8, 3 KO). Francuz mimo słabego rekordu jest oficjalnym pretendentem do tytułu mistrza Europy. - Sytuacja jest taka, że zgodnie z przepisami EBU będę musiał teraz stoczyć obowiązkową obronę tytułu z challengerem numer jeden. Warunek ten był obowiązkowy dla sankcjonowania mojej walki z Masternakiem. Czeka mnie więc spotkanie z Ouanną, z którym musimy się dogadać do połowy listopada. W przeciwnym razie zostanie przeprowadzony przetarg na organizację tego pojedynku. Jesteśmy obecnie w trakcie negocjacji i myślę, że walka odbędzie się na początku lutego - zakończył Drozd.