Już wcześniej dwukrotna medalistka mistrzostw świata z Kontiolahti zapowiedziała, że po tym sezonie zawiesza karierę na rok. Teraz poznaliśmy powód tej decyzji. - Dowiedziałam się o tym, że jestem w ciąży po Pucharze Świata w Antholz, aczkolwiek tam już miałam bardzo poważne podejrzenia, że tak jest. Prawda jest taka, że starałam się o dziecko i może kibice są zaskoczeni, ale cała ekipa, pani prezes, trenerzy wiedzieli od września, że taki się pisze scenariusz. Resztę zostawiliśmy naturze i jestem bardzo szczęśliwa, że zostanę mamą. Strzeliliśmy bardzo celnie, podwójnie i to jest dla nas tak naprawdę zaskoczenie, że to mnoga ciąża. Bliźnięta dwujajowe. Fantastycznie! Dobrze się poukładało, że to są bliźnięta dwujajowe, bo gdyby były jednojajowe, to moje starty byłyby zagrożone. Natomiast w tym przypadku było to bezpieczne. Cieszę się, że fajnie udało się zakończyć ten sezon - stwierdziła Weronika Nowakowska. Jej ostatnim startem w tym roku był występ sztafety podczas czempionatu globu w Oslo. "Biało-czerwone" zajęły wysokie czwarte miejsce i był to najlepszy występ polskiej żeńskiej sztafety w historii MŚ. Na kończące sezon PŚ zawody w rosyjskim Chanty Mansijsku Nowakowska już się nie wybiera. Pod jej wpisem pojawiły się komentarze, że dzieci były najmłodszymi uczestnikami MŚ w Oslo i że nasza drużyna wystąpiła w sześcioosobowym składzie. - Miałyśmy double support z dziewczynami. Cały czas żartowałyśmy w tym temacie, że to takie małe kłamstewko. Cieszę się bardzo, że fajnie udało nam się zakończyć sztafetę. Z Szymonem, moim partnerem, który jest trenerem badmintona, dyskutowaliśmy, który sport nasze pociechy będą uprawiać - biathlon czy badminton. Trochę go oszukałam, bo nasze dzieci już są biathlonistami - mówiła z uśmiechem. - Nawet tak duży wysiłek jest bezpieczny na tym etapie ciąży, gdyby tak nie było, nie zdecydowałabym się na start w mistrzostwach świata. Od początku podzieliłam się tą radosną wiadomością z wszystkimi członkami ekipy. W razie komplikacji, które mogły się wydarzyć, także ewentualnego przygotowania zawodniczki rezerwowej, wszyscy byliśmy w ścisłym kontakcie. Cieszę się, że zdrowie i pewnie trochę charakteru, pozwoliły mi dokończyć z dziewczynami mistrzostwa świata w Oslo - stwierdziła 29-letnia zawodniczka. W razie niedyspozycji Nowakowskiej, sztab szkoleniowy miał przygotowany plan B. - Kinga Mitoraj była, że tak powiem "naznaczona", jako pierwsza rezerwowa. Nie było jej z nami, ale była w każdej chwili była gotowa do wylotu. Czułam się dobrze. Na miejscu jest lekarz kadry, jestem też w kontakcie i pod opieką dwóch innych lekarzy ginekologów. Nie było takiej potrzeby, aczkolwiek Kinga była gotowa w każdej chwili, że gdy się coś wydarzyło, wsiada w samolot i leci - wyznała. Według Nowakowskiej, właśnie Kinga Mitoraj mogłaby ją najszybciej zastąpić w sztafecie, która traci ważne ogniwo. - Osobą od podejmowania decyzji, jeśli chodzi o skład reprezentacji, jest oczywiście trener. Kinga w przyszłym roku będzie po raz pierwszy seniorką, ale trzymam kciuki za wszystkich. Mam nadzieję, że jak dziewczyny będą w takiej formie, jak w tym roku, to sztafeta bardzo nie ucierpi. Gdyby jeszcze jedna wykruszyła z jakichkolwiek względów zdrowotnych czy innych, to na pewno będzie ciężko odbudować taki zespół - stwierdziła. Nowakowska nie planuje, kiedy wróci do profesjonalnego uprawiania sportu, ale pewne założenia ma, a to są igrzyska olimpijskie w koreańskim Pjongczangu w 2018 roku.