INTERIA.PL: O czym obradowaliście na czwartkowej Sejmowej Komisji Sportu i Turystyki? Cezary Kucharski: - Głównie poruszany był temat transmisji z meczów reprezentacji Polski w systemie pay-per-view. Na posiedzeniu obecni byli przedstawiciele Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, SportFive i PZPN. Spotkanie miało charakter informacyjny. Niektórzy koledzy, posłowie z PiS-u chcieli wywrzeć presję na TVP, żeby podpisała kontrakt na pokazywanie meczu. Jej przedstawiciele tłumaczyli, że mogą to zrobić, ale po wynegocjonowaniu rynkowych, a nie zawyżonych cen. Ostatnio dostaje się po głowie pana podopiecznemu Robertowi Lewandowskiemu, a także Kubie Błaszczykowskiemu. Mówiąc oględnie, główne zarzuty są takie: nie przykładają się do obowiązków boiskowych i jeszcze w wywiadach plotą głupoty. Pan pewnie się z tym nie zgadza? - Oczywiście, że nie i nie tylko z uwagi na to, że jestem menedżerem Roberta, ale po zwykłej analizie faktów. Uważam, że to nieuzasadniona, krytyka, która powstała pod wpływem negatywnych emocji, a nie logicznych wywodów. Po pierwsze, "Lewy", Kuba i Łukasz to nasi najlepsi piłkarzy, którzy będą podporą kadry przez długie lata. Oczywiście, należy od nich wymagać dużo, to normalne. Skupmy się jednak także nad kwestiami taktycznymi i postawie pozostałych piłkarzy. Jeśli chcemy mieć reprezentację na wysokim poziomie, to nie wystarczy trójka klasowych piłkarzy. Śmiem twierdzić, że gdybyśmy mieli na Euro 2012 cały zespół taki, jak trójka z Dortmundu, to wywalczylibyśmy medal, a nie zajęli ostanie miejsce w grupie. Proszę nam jednak nie odbierać prawa do krytyki. - Ja rozumiem, że dziennikarze muszą zarabiać pieniądze dla swoich firm, więc atakują w trio z Dortmundu, bo to się sprzeda najlepiej. W ogóle w naszych mediach zaczyna dominować tendencja polegająca na czepianiu się wszystkiego, każdego szczegółu i to często w wykonaniu ludzi, którzy nigdy w życiu nie kopnęli piłki, ale na wszystkim się najlepiej znają. Najlepiej, żeby ci znawcy i mentorzy odczepili się od naszych chłopaków. Ale przecież gra w meczu z Mołdawią i w pierwszej połowie z Czarnogórą nie podobała się nie tylko nam, ale i kibicom, którzy głośno gwizdali we Wrocławiu. - Ja jednak uważam, że cel został osiągnięty. Przed tym dwumeczem oczekiwaliśmy czterech punktów. Przed wyjazdem na gorący teren, do Czarnogóry, każdy remis wziąłby w ciemni. Później, z przebiegu gry okazało się, że można było walczyć o pełną pulę, ale zadanie to utrudniła czerwona kartka dla Obraniaka. Chłopaki mieli do niego pretensje właśnie dlatego, że czuli, iż zwycięstwo było w zasięgu ręki. Ale i ten remis jest dobry, a co do Obraniaka - żeby było jasne - uważam, że jest on naszej kadrze potrzebny. Robert Lewandowski sporo zdrowia zostawił na boisku w Podgoricy, więc może dlatego nie udał mu się mecz z Mołdawią? - To fakt, że po meczu z Czarnogórą Robert był poobijany, miał dużo siniaków. Badania wykazały, że miał podwyższony poziom zmęczenia i to się pewnie odbiło na jego postawie w meczu z Mołdawią. Z dorobku punktowego można być zadowolonym, ale ze stylu gry na pewno nie. Nasza kadra morduje się w ataku pozycyjnym. - Na pewno trzeba popracować nad taktyką, nie zawsze wszyscy zawodnicy wiedzą, w których rejonach boiska powinni się poruszać i z tego wynika chaos. W meczu z Mołdawią Saganowski biegał tam, gdzie powinien Lewandowski. Mierzejewski miał grać na lewej stronie, a był wszędzie. Zawodnicy drugiego planu muszą równać do trójki z Borussii Dortmund. Wszyscy zdają sobie sprawę z mankamentów i trener Fornalik na pewno przeanalizuje sytuację i wyciągnie wnioski. Ważne też, aby ci, którzy nie grają regularnie w klubach, dodatkowo pracowali fizycznie. Jakoś nie zauważyłem, by dziennikarze skupili się na tym, dlaczego niektórzy piłkarze wyglądają jakby na wadze przybrali. Kogo ma pan na myśli?