Toruński żużel nieodzownie kojarzy się z Australią. Odkąd Ryan Sullivan w 2007 roku zakończył częstochowski epizod swojej kariery i powrócił do Apatora, tamtejszy zespół co roku miał przynajmniej jednego reprezentanta tego kraju w kadrze. Zawodnicy z Antypodów swoimi wspaniałymi wynikami i luzackim stylem bycia szybko zaskarbiali sobie sympatię mieszkańców. Momentami aż za dużą, przynajmniej w oczach kibiców z innych ośrodków. Jeszcze kilka lat temu torunianom (a chyba zwłaszcza toruniankom) mocno obrywało się w Internecie za wnoszenie australijskich flag na turnieje Grand Prix. Zupełnie tak, jakby w regulaminach żużlowych istniał jakiś zapis nakazujący polskim kibicom dopingowanie wyłącznie biało-czerwonych. Australijskie gwiazdy kochały Toruń z wzajemnością Nie ma co się dziwić tak żywiołowemu uczuciu torunian do Australijczyków. Do Grodu Kopernika nie trafiały wszak kangury z pierwszej lepszej łapanki. Weźmy jako pierwszego z brzegu Sulivana, od którego wszystko się zaczęło. Do dziś wielu ekspertów uznaje go za jednego z najlepszych w historii zawodników, którym nigdy nie udało się sięgnąć po tytuł indywidualnego mistrza świata. W swej gablocie ma tylko brązowy medal z sezonu 2002. Dziesięć lat po trzecim miejscu Sullivana złoto przypadło innemu toruńskiemu kangurowi, Chrisowi Holderowi. Ach, jaka szkoda, że kontuzje i problemy osobiste nie pozwoliły mu kontynuować tej fenomenalnej passy. Talentu i do pewnego momentu także umiejętności nie można było mu odmówić. Przeez chwilę wydawało się, że na jego błędach uczyć będzie się młodszy z braci - Jack, ale i on ostatnio trochę zawodzi. Władze Apatora nie chciały przedłużyć z nim kontraktu i właśnie dlatego australijska epoka w kujawsko-pomorskim dobiegła końca. Mistrzowie świata, medaliści, wielkie gwiazdy... W Toruniu i tak najcieplej - choć nie bez łzy smutku - i tak wspomina się Darcy’ego Warda. Cóż to był za talent! Do dziś często mówi się, że drugiego człowieka o takich predyspozycjach do jazdy na żużlu nie widziano nigdy wcześniej. Niestety, po zawieszeniu za stawienie się na turnieju pod wpływem alkoholu zmienił barwy klubowe. Toruńscy działacze nie zamierzali z niego zrezygnować, lecz młody Australijczyk wolał zmienić drużynę niż wygryźć ze składu przyjaciela - Chrisa Holdera. Do Falubazu Zielona Góra wkroczył w życiowej formie, która niestety skończyła się wraz z wypadkiem podczas meczu z GKM-em. Ward po dziś dzień porusza się na wózku inwalidzkim.