To był straszny wypadek. Zawodnik mówi o bólu
Wrześniowy finał 1. Ligi Żużlowej trzymał w napięciu do samego końca. Emocje na trybunach podgrzewały jeszcze niesamowicie emocjonujące wyścigi. W pierwszym z biegów nominowanych doszło jednak do strasznej kraksy. Mateusz Szczepaniak i Max Fricke wyrywali sobie PGE Ekstraligę z rąk. Doszło do kontaktu, z ogromnym impetem uderzyli w bandę, a kilka tygodni później stali się klubowymi kolegami. W dodatku... obaj zmienili klub na ZOOLeszcz GKM Grudziądz.

Głośne okrzyki zielonogórskich i krośnieńskich fanów dopingujących zawodników w decydujących starciach zostały przerwane po wypadku w wyścigu czternastym. Wtedy na stadionie w Zielonej Górze zapanowała przeraźliwa cisza. Wypadek Szczepaniaka i Fricke'a wyglądał strasznie. - Skutki mogły być znacznie poważniejsze - mówi nam Szczepaniak.
Mateusz Szczepaniak i Max Fricke. Niedawno rywale, teraz koledzy z drużyny
Polski żużlowiec reprezentujący jeszcze wtedy Cellfast Wilki Krosno dawał z siebie wszystko, by powrócić do elity (wcześniej ścigał się tam w ROW Rybnik i uzyskał średnią biegową 1,207). Wierzył, że po awansie dostanie szansę. W pierwszej wersji zresztą na to się zapowiadało. Kiedy jednak świeżo upieczony beniaminek porozumiał się z Krzysztofem Kasprzakiem, to 35-latek został bez klubu. Poszukujący solidnego krajowego seniora grudziądzanie szybko sięgnęli po Szczepaniaka.
Transfer Fricke'a z kolei był zaklepany znacznie wcześniej. W GKM-ie nie obawiali się, że Australijczyk zmieni zdanie po ewentualnym awansie Stelmet Falubazu. To właśnie Kangur mocniej ucierpiał we wspomnianej kraksie i udał się nawet do szpitala. Polak natomiast otrzepał się, a kilkanaście minut później świętował z kolegami największy sukces w historii krośnieńskiego żużla.
Mogło dojść do poważniejszych kontuzji
- Walczyliśmy i tak wyszło, że się przewróciliśmy. Przez chwilę porozmawialiśmy o tym na prezentacji drużyny. Śmialiśmy się, że to tak się skończyło. Wyglądało dużo groźniej, jakoś z tego wybrnęliśmy. Teraz jesteśmy w jednej drużynie - opowiada nasz rozmówca.
Po zawodach Szczepaniak był mocno poobijany. - Max ucierpiał mocniej, ale ja przez kilka tygodni odczuwałem ten upadek. Plecy, udo, kolano - wszystko było mocno pozbijane. Na początku ciężko było w ogóle się ruszyć. Teraz jest w 100 proc. dobrze - podkreśla żużlowiec.
Szczepaniak na listopadowej prezentacji zespołu GKM-u oprócz Fricke'a zobaczył jeszcze Gleba Czugunowa, co go zaskoczyło. Teraz do drużyny dołączył jeszcze Wadim Tarasienko. Jak zapewnił w wywiadzie dla naszego portalu - czuje się na siłach, aby walczyć o skład.
Zobacz również: