Sandra Najmrodzka i Piotr Mikołajczak, to menadżerski duet z licencją. Do tego dojdzie najwyżej jeszcze jedna osoba. Wniosków jest więcej, ale te od osób pracujących w klubach, jeśli przepis o karencji zostanie zatwierdzony, raczej nie przejdą. Mikołajczak jest tylko w Sparcie Ktoś zapyta, jak to? Przecież Mikołajczak też pracuje w klubie, dokładnie w Betard Sparcie. Jednak Mikołajczak zajmuje się tylko tym. Nie jest menadżerem, który miałby pod opieką zawodników. Przynajmniej w związku nikt nie ma wiedzy, że może być inaczej. Pomysł z karencją dla każdego menadżera, który jest w klubie i zarazem reprezentuje interesy jakiegoś zawodnika, wydaje się jak najbardziej zasadny. Taka osoba jest przecież w klasycznym konflikcie interesów. Bo jeśli dojdzie do zderzenia na linii klub - zawodnik, to menadżer będzie miał zgryz po czyjej stronie stanąć. A jeśli już wybierze jedną z nich, to ewidentnie zadziała na szkodę drugiej. Ci z koszulkami "menadżer" nie są problemem Regulaminowy zapis o karencji nie rozwiązuje jednak problemu z menadżerami. I bynajmniej nie chodzi tu o panów prowadzących zespoły, których widzimy, jak w trakcie ligowych spotkań paradują z koszulkami z napisem "menadżer". Przecież wiadomo, że te osoby zajmują się tylko i wyłącznie zespołem. Nikim więcej. Kłopot jest natomiast z nieformalnymi menadżerami, którzy nigdy nie zgłosili w PZM potrzeby uzyskania stosownej licencji. Weźmy na to przykład Jacka Trojanowskiego, który właśnie został dyrektorem Texom Stali Rzeszów, ale jest też szefem sztabu Daniela Bewley. Potocznie mówi się, że jest menadżerem Anglika. Co będzie, jak Bewley trafi do Stali, w której rządzi Trojanowski Teraz Bewley jeździ w Betard Sparcie, a Trojanowski pracuje w Texom Stali, ale jeśli kiedyś Bewley pójdzie do Rzeszowa, a Trojanowski też tam będzie, to co zrobi w trakcie kontraktowych rozmów? Będzie stał na straży interesów żużlowca czy klubu? Oczywiście na razie tego problemu nie ma, ale może być. One mogą też pojawić się w innych miejscach, bo w każdej chwili jakaś osoba powiązana z żużlowcem może dostać pracę w klubie. PZM w sprawie nieformalnych menadżerów nie może zastosować przepisów o karencji, bo formalnie nie ma ich w żadnej bazie. A właśnie ta grupa może być w każdej chwili wielkim kłopotem. Oczywiście nie każdy nieformalny menadżer to problem. Paweł Zmarzlik, menadżer swojego brata Bartosza Zmarzlika nie stanowi żadnego problemu. Reprezentuje on wyłącznie interes Bartosza i na tym się skupia. Kłopot zacząłby się dopiero wtedy, gdyby Paweł Zmarzlik chciał pójść w ślady Trojanowskiego. W PZM będą musieli popracować, żeby jakoś wypełnić tę regulaminową lukę. Zobacz również: Kadra na Malcie. "Żadne decyzje nie zapadły"