- No to się doczekaliśmy! Terror poprawności politycznej wkracza do żużla. Panie podprowadzające-rozpraszające od lat były ozdobą żużlowych widowisk. Czy ktoś zapytał kibiców żużla o zdanie w tej sprawie - pyta w mediach społecznościowych żużlowy publicysta Bartłomiej Czekański. Znikające Monster Girls to kolejny błąd promotora Grand Prix? Jeszcze rok temu podprowadzające były stałym elementem krajobrazu w Grand Prix. Nnikomu to nie przeszkadzało. W sezon 2023 najlepsi żużlowcy na świecie wjechali już bez Monster Girl pod taśmą. Niektórzy kibice już piszą o kolejnym złym kroku Discovery, promotora cyklu. Rok temu wszystkie rundy, poza polskimi, zostały zakodowane na playerze. Teraz zniknęły podprowadzające. Jeśli do tego dodamy, że cykl nie wyszedł poza Europę, choć obiecywano Australię i Stany, to nie ma się co dziwić, że wielu uważa, iż Grand Prix się sypie. Straciły pracę przez feministki. Nie kryły oburzenia Wróćmy do podprowadzających i oburzenia, jakie wywołało ich zniknięcie. To samo stało się w 2018 w Formule 1. Zrezygnowano wówczas z Grid Girls, bo zdaniem władz wykorzystywanie pięknych pań w skąpych strojach, to "przestarzała praktyka, która kłóci się ze współczesnymi normami społecznymi". Wtedy też mówiono o przedmiotowym traktowaniu i erotyzacji kobiet. Media pisały wówczas, że zostały nam tylko samochody, a branża motoryzacyjna nie kryła oburzenia, bo dziewczyny z prostej startowej miały nie tylko ładnie wyglądać, ale i pełniły ważną rolę w trakcie wyścigu. To one wskazywały kierowcom, gdzie mają się ustawić na starcie. Poza wszystkim ich widok tak mocno wrósł w świadomość wszystkich, iż wydawało się, że bez nich to się odbyć nie może. Finalnie górę wzięły jednak opinie o uprzedmiotowieniu kobiet i Grid Girls zniknęły. Ku oburzeniu ich samych. Focus.pl opublikował tekst, gdzie panie mówiły wprost: - Przez te feministki straciłam pracę. Tylko czekać aż podprowadzające znikną z ligi Podprowadzające zniknęły z Grand Prix (można je jeszcze spotkać w miasteczku kibica i przy wejściu na podium) i tylko czekać aż to samo stanie się w lidze. Argument, że ich obecność nie przystoi do naszych czasów, z pewnością zostanie użyty i prędzej czy później padnie na podatny grunt. W ciemno można założyć, że nasze ligowe podprowadzające będą wtedy równie oburzone, jak te z Formuły 1. Samanta Wolny, podprowadzająca Polonii Bydgoszcz, powiedziała nam kiedyś, że dla niej ta część toru pod taśmą to okno na świat. Dzięki temu dostaje propozycje pracy. Przyznała, że wbrew stereotypom nie miała żadnych poważniejszych problemów z męską częścią widowni. Nie uważa też, by wykorzystywanie urody pań do ozdoby sportowego widowiska było nieetyczne. - Jesteśmy nieodłączną częścią wydarzeń sportowych. Kobiety przy organizacji imprez są wizytówką klubów lub innych podmiotów - stwierdziła Wolna. - Co do tego, jak jesteśmy odbierane, to ludzie mają różne poglądy. Po części się z nimi zgadzam, ponieważ zawodnicy dobrze wiedzą, z którego pola startują i bez nas też by sobie poradzili. Czuję jednak, że moja rola w żużlu jest istotna. Zawodnicy są najważniejsi, ale my jako podprowadzające dodajemy uroku.