Dla 68-letniego dziś mistrza, pisanie autobiografii okazało się świetną okazją do zebrania wspomnień wszelkiego rodzaju, nie tylko tych z żużlowych torów. Przy okazji wspominania zawodów w Chorzowie, Collins sięgnął głębiej w pamięci i przywołał kilka historii z tamtego czasu. - Jedzenie w Polsce w tamtym czasie nigdy nie było dla zachodnich turystów rarytasem, ale prawdopodobnie znaleźliśmy steka z frytkami noc przed zawodami - podzielił się oceną polskiej kuchni Collins. Żużlowiec napisał też o tym, co robił dzień przed najważniejszymi zawodami w swoim życiu. - Przed snem, żeby zabić trochę czasu, rysowałem sobie na papierowych serwetkach, które zostały na naszym stole. Jeden z dziennikarzy wciąż ma jedną z nich - tę, na której się dla niego podpisałem - wspomina Collins. Zaskakujący był za to jego patent na ułatwienie sobie zaśnięcia. - Wypiłem kilka kieliszków wina, które miały mi pomóc spać - wspomina Collins we fragmencie autobiografii przytoczonym na łamach Speedway Stara. Polacy oskarżali Collinsa, choć... sami grzebali przy paliwie Okazuje się, że Collins w dzień finału IMŚ był podejrzewany o stosowanie dopingu technologicznego. - Nie wiedziałem o tym, ale za kulisami Polacy oskarżyli mnie o stosowanie paliwa z nielegalną domieszką - nie wiedziałem jednak o proteście do następnego poranka - pisze Peter Collins, zwracając później uwagę, że świetną pracę wykonał były już wtedy żużlowiec, Eric Boocock. O tym, że z paliwem Collinsa były problemy już w trakcie zawodów (nie przeszło kontroli po pierwszym jego biegu), sam zawodnik nie wiedział, bo jego otoczenie trzymało to przed nim w tajemnicy. Co ciekawe, to Polacy, którzy oskarżali Collinsa o stosowanie nielegalnej domieszki, grzebali przy paliwie. - O ironio, polskie gwiazdy były całkiem niezłe w legalnym majstrowaniu przy własnym paliwie. Kilka lat później dowiedziałem się, że żeby ich motocykle nie miały zbyt wysokich obrotów na starych oponach Barum, dodawali zwykłą kranówkę do metanolu, co powodowało przydychanie silnika, a to z kolei przekładało się na większą przyczepność - wspominał Collins. To nie była jednak jedyna sztuczka stosowana przez Polaków. - Innym trikiem, który stosowali, było wlanie kilku szklanek wody do dętki w tylnej oponie przez napompowaniem jej, co powodowało, że opona była cięższa i miała lepszą przyczepność - referował Peter Collins we fragmencie swojej autobiografii. Trudno podsumować to inaczej, niż stwierdzeniem "Polak potrafi". Zobacz także: Ten trener już działa jak magnes Grożą im wyrzuceniem z ligi. Oni działają i liczą na zdrowy rozsądek Statek pływa czy tonie? Odnieśli się do wieści o wielkich długach