FC Barcelona sezon 1997/1998 kończyła z trzema tytułami na swym koncie. Po pierwsze "Dumie Katalonii" udało się pokonać w dwumeczu o Superpuchar Europy (za rok 1997) Borussię Dortmund. Po drugie "Barca" zatriumfowała również w Primera Division, wyprzedzając koniec końców aż o dziewięć punktów drugi w ówczesnej tabeli Athletic Bilbao. Do tego doszedł też wielki triumf w Pucharze Króla, który bez dwóch zdań okupiony był największym piłkarskim dramatyzmem. 29 kwietnia 1998 roku na Estadio Mestalla "Blaugrana" była wielokrotnie blisko "utonięcia", po czym wspięła się na absolutne sportowe wyżyny. Rozgrywki Copa del Rey w opisywanej kampanii "Barca" - wówczas dowodzona przez jakże charyzmatycznego Holendra Louisa van Gaala - zaczęła od 1/8 finału, gdzie pokonała po dwóch starcia drużynę Valencii. Potem bez problemu wyeliminowała CP Merida, a więc zespół, który już niedługo potem... ogłosił bankructwo i pod względem formalnym przestał istnieć. Półfinał to zaś dwa zupełnie różne oblicza współzawodnictwa z Realem Saragossa - po wygranej 5:2 Barcelona w rewanżu zremisowała 0:0 i bez zbędnych komplikacji podeszła do spotkania o puchar z RCD Mallorca. To koniec. Gwiazdor Barcelony na wylocie. "Nadszedł czas" Prędki cios rywali, długie oczekiwanie na ripostę. Finał Pucharu Króla z dwiema czerwonymi kartkami Wszystko zaczęło się dla "Barcy" wręcz fatalnie - w 6. minucie niebywałą zadziornością popisał się Gaby Amato, który przedarł się z prawej flanki w głąb pola karnego podopiecznych van Gaala i doskonale odnalazł swym podaniem nieupilnowanego Jovana Stankovicia - ten nie mógł nie wykorzystać okazji i posłał "bombę", która otworzyła wynik. Nastąpiły długie chwile potężnych nerwów dla piłkarzy Barcelony - do końca pierwszej połowy nie zdołali oni odpowiedzieć "Els Barralets". Potem zaś minął też kwadrans drugiej odsłony potyczki i rezultat wciąż się nie zmieniał... Ostatecznie "Blaugranę" z opresji wyciągnęła jej nowa gwiazda, Brazylijczyk Rivaldo. W 66. minucie Giovanni przejął lecącą wysoko wrzutkę, po czym zgrał na piąty metr do wspomnianego napastnika, który nie zostawił szans Carlosowi Roi. Emocje obudziły się na nowo. Koniec końców musiało dojść do dogrywki, która jednak nie przyniosła rozstrzygnięcia, a do której Mallorca musiała podejść w... dziewiątkę. W 84. minucie bezpośrednią czerwoną kartkę za brutalny faul na Rivaldo otrzymał Oscar Mena. W 93. minucie drugi żółty kartonik obejrzał z kolei Enrique Romero - można się spierać, czy bardziej nierozsądne było zachowanie Meny, czy może jego kolegi, który z boiska wyleciał ostatecznie po tym, jak... pociągnął za koszulkę Luisa Figo. Strzelił hat-tricka Barcelonie, może trafić do Katalonii. Zagrożenie dla Lewandowskiego. Specjalna klauzula Potknięcie Rivaldo, kluczowa interwencja Hespa. Tak FC Barcelona przypieczętowała zdobycie Pucharu Króla Tak czy inaczej wszystko miało rozstrzygnąć się w serii jedenastek. Tutaj już na początku nastąpiła duża niespodzianka - Rivaldo, który miał dać "Barcy" spokój jako wykonawca pierwszego karnego, zmarnował swoją szansę, a Roa "wyciągnął" jego strzał. To był moment wielkiego strachu, ale zaraz potem Ivan Rocha również nie wykorzystał swojego uderzenia z wapna. Do podobnych, symultanicznych potknięć dochodziło jeszcze dwukrotnie. Po tym, jak "jedenastkę" zmarnował Albert Celades, to samo zrobił też Ivan Campo, a jeszcze później podobna historia przytrafiła się w przypadku Luisa Figo oraz Jovan Stankovicia - a więc kapitana "Dumy Katalonii" i strzelca pierwszego gola w meczu... W końcu jednak swoista symetria została zachwiana. Michael Reiziger wywiódł w pole golkipera oponentów i trafił w przeciwległy róg bramki, a następnie fatalny strzał wykonał Xabier Eskurza - uderzył on przy ziemi, mniej więcej w środek bramki i Ruud Hesp po prostu... odbił futbolówkę nogami. Radość przemieszała się z ulgą, euforia z uwolnieniem stresu. Już po kilku chwilach Figo odebrał z rąk ówczesnego króla Hiszpanii, Juana Carlosa I, upragniony puchar. Mallorca na swój pierwszy - i jak dotychczas jedyny - triumf w Copa del Rey musiała czekać aż do 2003 roku.