To będzie już drugi sezon dla Pawlickiego po opuszczeniu macierzystego klubu. Jeden z największych talentów w polskim żużlu wierzy, że tym razem dopnie swego i ustabilizuje swoją chimeryczną dyspozycję. Te fakty powinny działać na jego korzyść. Przestrzegali go, ale wiedział swoje Piotr Pawlicki tłumaczył odejście z Leszna szukaniem nowych bodźców, co miała wywołać zmiana otoczenia. Po prostu zasiedział się w klubie ze swojego miasta, co oddziaływało na jego słabszą formę. Podpisał kontrakt we Wrocławiu i liczył na to, że wróci do swojej najlepszej dyspozycji sprzed lat. Sceptycy wskazywali jednak, że młodszy z braci nieszczególnie "lubi" się z tym owalem i to będzie stanowić dla niego największy kłopot. Po czasie wiemy, iż przewidzieli przyszłość. Jak szybko przyszedł, tak szybko odszedł. Głównie przez regulamin, który wymusza posiadanie zawodnika do lat 24, lecz wyniki Piotra nie należały do zadowalających. O wiele lepiej spisywał się w spotkaniach wyjazdowych, gdzie często bywał liderem Betard Sparty. Z domowym torem nie potrafił się dogadać praktycznie przez cały sezon. W poprzednich latach przyjeżdżając tam razem z Lesznem również miewał pewne kłopoty. W ten sposób nic nie wskórał, a jeszcze bardziej zatracił pewność siebie. Tu czuje się jak ryba w wodzie Zielonogórski Falubaz zdominował wręcz pierwszoligowe rozgrywki i w szybkim tempie rozpoczął budowę składu na sezon 2024. Jednym z przeprowadzonych transferów jest właśnie Pawlicki, który dołączył chociażby do swojego starszego brata. Skład beniaminka nie rzuca na kolana, lecz w porównaniu ze swoimi poprzednikami, to wygląda chyba najlepiej. "Piter" szukający w dalszym ciągu odpowiedniej formy przynajmniej na papierze wydaje się jednym z liderów tego zespołu, co może tylko pozytywnie na niego wpłynąć. Drugim argumentem jest tor, który jak najbardziej należy do jego ulubionych. To właśnie tutaj 9 lat temu zdobył wicemistrzostwo Polski, a przez tyle lat potrafił wykręcać wysokie liczby przy W69. Ostatni raz miał okazję tutaj jeździć w 2021 roku, kiedy to był w największym kryzysie. Przyjechał wraz z Unią i zdobył 14 punktów. To powinno napawać tylko i wyłącznie optymizmem sympatyków Enea Falubazu. Mistrz Polski z 2018 roku wręcz musi w tym klubie ponownie udowodnić swoją wartość i odbić się od dna. Te wszystkie aspekty działają tylko i wyłącznie na jego korzyść.