Damian Gołąb, Interia: Nikola Grbić zaskoczył powołaniami do reprezentacji Polski, z różnych względów brakuje w niej pięciu wicemistrzów olimpijskich z Paryża. Czy bez nich polska kadra będzie równie mocna, jak w ostatnich latach? Krzysztof Ignaczak, były libero kadry, mistrz świata i Europy: Nazwiska, których brakuje, dają jakość i gwarancję pewnego poziomu sportowego. Natomiast patrząc na to, jak mamy silną ligę, jak siatkarze, którzy znaleźli uznanie w oczach trenera Grbicia, pokazali się w przekroju całego sezonu, fani powinni być spokojni o jakość drużyny. Martwi trochę dłuższa absencja Marcina Janusza w perspektywie mistrzostw świata. Nie wiem, czy trener zdecyduje się na dowołanie go na tę imprezę, bo słyszałem, że chyba nie. Wydaje się, że trener nie ma w planach dowoływania pięciu pominiętych wicemistrzów olimpijskich i chce im dać całe wolne lato. - Trzeba zrozumieć drugą stronę, czyli samych zawodników. Pewnie ustalali to z trenerem, zgłaszali problemy zdrowotne. Niestety siatkarze mają taką specyfikę pracy, że kończy się sezon i zaczyna reprezentacja. Nie ma czasu na leczenie i rekonwalescencję nawet drobnych urazów, które potem przeistaczają się w większe. Jeżeli możemy sobie pozwolić na to, żeby odpoczęli, to super. A możemy, bo siatkarze powołani przez Grbicia na ten sezon to już uznane marki w Europie. Szansę na rozegraniu dostanie Marcin Komenda. Gra świetny sezon w Lublinie. Zaprezentował się już w kadrze za czasów Vitala Heynena, kiedy zdobył medal Ligi Narodów. Teraz jest bardziej doświadczony i będzie miał okazję poprowadzić reprezentację Polski. Będziemy przyglądać się temu, jak sobie radzi. Jest pan przekonany, że to Marcin Komenda będzie podstawowym rozgrywającym kadry w tym sezonie? Nie będzie rywalizacji z Janem Firlejem? - Na pewno będzie rywalizacja. W moim odczuciu Marcin lepiej prezentuje się jednak w sezonie ligowym i to chyba on będzie numerem jeden trenera Grbicia. Ale mogę się oczywiście mylić. Myślę, że trener będzie też robił zmiany i da pograć na rozegraniu również innym zawodnikom. Na libero brakuje Pawła Zatorskiego, który przez lata zdominował tę pozycję w kadrze. W dużej mierze ta przerwa wynika z powodów zdrowotnych, ale czy to może być taki symboliczny koniec jego ery w reprezentacji Polski? - Kuba Popiwczak mocno naciskał, długo już deptał Pawłowi po piętach. Teraz niestety kontuzja wyeliminowała Pawła z połowy sezonu, życzę mu szybkiego powrotu do zdrowia. Dzisiaj mamy powołanie Kuby Popiwczaka i dwóch młodych harpaganów, Kuby Hawryluka i Maksymiliana Graniecznego - pewnie skorzystają na tym, że będą mogli się uczyć od najlepszych. Zaskoczeniem jest chyba osoba Mateusza Czunkiewicza. Ale to też pokazanie ze strony Grbicia, że jeśli faktycznie rozgrywasz dobry sezon, twoja droga do reprezentacji nie jest zamknięta. Dla Jakuba Popiwczaka to będzie sezon prawdy? Jak pan mówi, sporo się naczekał na to, by zostać numerem jeden. Teraz trzeba będzie udźwignąć presję, nie będzie w kwadracie jeszcze bardziej doświadczonego kolegi. - Pewnie zmieni się trochę jego pozycja, będzie "jedynką". To na pewno inny rodzaj oczekiwań, inne zadania będą na nim spoczywać. Ale on miał bardzo dobrą drogę do tego miejsca. Nie został od razu rzucony na głęboką wodę, był kilka razy przymierzany. Dostawał wiele szans. Nabrał już reprezentacyjnej rutyny, ma za sobą świetny sezon, po raz kolejny udowadnia w JSW Jastrzębskim Węglu, że jest jednym z najlepszych libero w Polsce. W klubie w parze do przyjęcia stoi z Tomkiem Fornalem, będzie mu więc pewnie dużo łatwiej stanąć z nim w reprezentacyjnym zestawieniu. Z nim ma już zbudowaną formułę sportowego zaufania. Myślę, że Kuba da sobie radę. Ale bardzo ciekawy jestem tego, czy i w jakim wymiarze szansę na grę dostanie Czunkiewicz. To nieoczywiste powołanie, ale w PlusLidze pokazał, że zrobił postęp. Był jednym z najlepiej przyjmujących zawodników całej ligi. - To już ugruntowany zawodnik, który od dłuższego czasu prezentuje pewien poziom. To nie jest tak, że dzisiaj wyskoczył jak filip z konopi i trener go zauważył. Czunkiewicz ma już markę wśród libero. To chłopak z olbrzymim sercem do grania, z dobrym charakterem. Ten sezon faktycznie miał najlepszy w karierze. Z libero jest trochę tak, że im starszy, tym lepszy - z racji doświadczenia i chwil spędzonych na parkiecie. Jemu te minuty na boisku służą, widać, że dojrzewa jako zawodnik. Fajnie będzie zobaczyć go w koszulce reprezentacji. Mam nadzieję, że się nie spali, bo nałożenie biało-czerwonego trykotu to jednak jest przeżycie. Reprezentacja Polski siatkarzy bez Dawida Wocha. Krzysztof Ignaczak: W mojej kadrze by się znalazł Na liście jest kilka nowych twarzy, ale może kogoś panu na niej brakuje? Niemal tradycyjnie już nie ma Bartosza Kwolka, w porównaniu do ubiegłych lat wypadł Karol Butryn. Sporo dyskusji było też nad brakiem powołania dla Dawida Wocha po świetnym sezonie w Asseco Resovii. - Jeśli chce pan znać moje zdanie, to w mojej kadrze Dawid Woch by się znalazł. Dlatego, że grał naprawdę bardzo dobry sezon. Wiem, że trener Grbić ma długofalową perspektywę prowadzenia reprezentacji, stąd powołania nieoczywistych zawodników, tzw. młodzieży. Natomiast ja bym Dawida powołał, prezentował naprawdę wysoki poziom. Do szerokiej reprezentacji: nie wiem, czy skorzystałbym z niego w późniejszym czasie, ale za ten sezon zasłużył na powołanie. Czasami jednak trenerzy mają trudność, mają jakieś priorytety. I tak sobie to tłumaczę, że trener Grbić chce postawić na młodzież, która będzie grała w Uniwersjadzie. Kewin Sasak świetnie pokazał się w tym sezonie, dostanie szansę i mam nadzieję, że ją wykorzysta. Naturalnym następcą, atakującym z dużym potencjałem, jest Aliaksiej Nasewicz. Ma świetne perspektywy, ale dziś jest jeszcze za młody, by zostać pierwszym atakującym reprezentacji. Fajnie jednak, że się w niej znalazł, oby dostał jak najwięcej szans na konfrontację z najlepszymi, bo to będzie podnosiło jego jakość. Myśli pan, że Sasak i Nasewicz będą mocno podgryzać Kurka i Bartłomieja Bołądzia? Ten ostatni w poprzednim sezonie już się w kadrze obronił. - Trener ma dwóch sprawdzonych atakujących, Bartka Bołądzia i Kurka. Zna ich wartość. Co do Kurka, myślę, że trener ma plan, by dać mu odpocząć w pierwszej fazie i skoncentrować się na mistrzostwach świata. Wcale nie jest jednak powiedziane, że jeśli Sasak czy Nasewicz będą prezentować fajny poziom, nie otworzą sobie furtki do powołań na MŚ. Nasewicz ma doświadczenie w kadrze na poziomie juniorskim, ale to zupełnie co innego. Teraz wejdzie do drużyny, która co roku przynosi nam kilka krążków. Zdążyła przyzwyczaić, że z reguły gra w finałach Ligi Narodów i bije się o medale najważniejszych imprez. Mam nadzieję, że tak będzie też teraz. Ale chłopcy, którzy trafiają do kadry, mają świadomość, że to zwycięska drużyna, z etosem wygrywania. I będą się pewnie starać kontynuować dobrą passę. Presja wynikająca z tego, że nakładasz reprezentacyjną koszulkę i patrzy na ciebie 14 tysięcy kibiców w hali, a przed telewizorami miliony, robi jednak pewne wrażenie. Wiem to po sobie. W pierwszych spotkaniach w tej koszulce był wewnętrzny paraliż, wcale tego nie ukrywam. Im szybciej oswoją się z koszulką, atmosferą i graniem w reprezentacji, tym lepiej. Wygląda na to, że szykuje się ciekawy sezon. - Tak, dla nas, dla obserwacji, będzie ciekawie. Będziemy się pasjonować, w myśl zasady: umarł król, niech żyje król! Polska reprezentacja pustki nie lubi. Cieszymy się, że idą kolejne pokolenia, że mamy w czym wybierać, że trener Grbić ma możliwość korzystania z szerokiego wachlarza zawodników, którzy bili się o europejskie puchary. Lublin sięgnął po puchar, Resovia walczyła o drugi, mamy też dwie drużyny w rywalizacji o finał Ligi Mistrzów. Dziś Polacy naprawdę umieją odbijać w siatkówkę. Rozmawiał Damian Gołąb