Kiedy pytamy prezesa Włókniarza Częstochowa o cenę za memoriał, to mówi nam o swoim podejściu do tego typu imprez, o tym, jak podchodzą do tego zawodnicy i ile kosztuje organizacja. Na koniec rzuca jeszcze, że zestaw w sieci fast-food jest tańszy niż bilet na memoriał. Zawodników, którzy chcieli 40 tysięcy skreślono Jednak po kolei, bo też argumenty działacza układają się w logiczną całość i pozwalają zrozumieć, dlaczego za turniej z taką sobie stawką kibic musi dać 30 złotych. Po pierwsze zawodnicy są tacy, jacy są, bo w klubie uznali, że nie będą się starać o sprowadzenie żużlowców, którzy chcą 30, czy też 40 tysięcy za występ. A tacy byli. Gdyby ich zatrudniono, to cena wejściówki byłaby jeszcze droższa. Jednak i to nie tylko w trosce o kibica, obsadę oparto na miejscowych zawodnikach i na tych, którzy zgodzili się wystąpić w zamian za pokrycie kosztów amortyzacji sprzętu. Prezes Świącik nie chce płacić za upamiętnienie tych, którzy zginęli na torze Tu należy się małe wyjaśnienie. Otóż prezes Michał Świącik jest zdania, że w jedynym rozgrywanym obecnie memoriale ku czci zawodników, którzy ponieśli śmierć na torze, nie można płacić wielkiej gaży. Prezes Świącik płaci żużlowcom milionowe kontrakty, ale uważa, że zawodnicy nie powinni naciągać na kasę w zamian za upamiętnienie kolegów. Takie ma podejście i można to zrozumieć. I teraz dochodzimy do sedna, czyli do tego, że mimo możliwie niskich kosztów własnych trzeba było ustalić cenę na poziomie 30 złotych. Włókniarz mimo tej ceny i zminimalizowaniu kosztów, jakie trzeba było ponieść w związku z zawodnikami, i tak dopłaci do tej imprezy. Przy obecnych kosztach te 30 złotych nic nie daje. Bo wspomniany zestaw w fast-fodzie kosztuje drożej.