Jason Doyle to postać nieprzypadkowa, ale przed sezonem nikt na niego nie stawiał. Wydawało się, że najlepszy okres w karierze ma już za sobą. W końcu w 2017 roku był mistrzem świata. Australijczyk miał więc łatkę tego, który Grand Prix już nie zwojuje. Znamienne jest też to, że w PGE Ekstralidze czołowe kluby przestały się nim interesować, a w ostatnich latach jeździł dla drużyn z dolnych rejonów tabeli. A do tego wszystkiego wiek, bo mając 39 lat na karku młodzieniaszkiem przecież nie jest. Jason Doyle zaskoczył. To nowy rywal Bartosza Zmarzlika Żeby było jeszcze ciekawiej wspomnijmy, że Doyle fatalnie zaczął sezon ligowy w Polsce i położył dwa mecze ZOOleszcz GKM-owi Grudziądz. Tymczasem cykl Grand Prix zaczął wybornie. Najpierw był drugi w Gorican, a przed tygodniem wygrał w Warszawie. Eksperci nie mają żadnych wątpliwości - to zmagania o mistrzostwo świata są dla niego priorytetem, dlatego rywalizacja ligowa nie jest żadnym wykładnikiem. Z drugiej jednak strony na razie mieliśmy w Grand Prix tory te z kategorii krótszych, bardziej technicznych, które pasują do stylu jazdy Doyle'a. Tomasz Bajerski (obecnie trener Polonii Bydgoszcz) przekonywał w rozmowie z Interią, że za chwile Australijczyk może mieć problemy, bo zaczną się tory dłuższe i twardsze. A to idealne warunki dla Bartosza Zmarzlika, aby ten mógł zacząć odrabiać straty. Z drugiej zaś strony trudno mówić, aby ze Zmarzlikiem na ten moment coś było nie tak. W dwóch pierwszych turniejach zameldował się w finale. W Gorican był czwarty, choć mogło być lepiej, gdyby nie jeden błąd, który popełnił na dystansie. W Warszawie z kolei osiągnął najlepszy wynik w karierze. W sobotę w Landshut z pewnością stanie na rzęsach, aby wygrać i wskoczyć na czoło klasyfikacji generalnej. Zmarzlik musi spoglądać nie tylko na Doyle'a Sam fakt, że po dwóch rundach Jason Doyle jest na czele klasyfikacji Grand Prix wcale nie oznacza, że to on faktycznie będzie głównym rywalem Zmarzlika w drodze po złoto. Groźny z pewnością będzie drugi w klasyfikacji Jack Holder. W środowisku zdanie jest podzielone. Jedni twierdzą, że to jego czas i stać go na wszystko. Drudzy zaś stoją na stanowisku, że do medali musi jeszcze dojrzeć. Na to i kilka innych pytań odpowiedź otrzymamy z pewnością już w sobotni wieczór. Początek zawodów w niemieckim Landshut o godzinie 19:00.