Musieli nagle zakończyć mecz przed finałowymi biegami Mecz w Motali miał się rozpocząć o 19:00, ale z powodu deszczu jego start kilkukrotnie opóźniano. Zawodnicy wyjechali na tor o 21:00. Zawody tak się ślimaczyły, że po dwóch godzinach odjechano 13. z 15. regulaminowych biegów. W końcu o nich zapomniano, bo o 23:00 organizatorowi wygasła zgoda policji. I gospodarz na tym skorzystał, bo przed ostatnimi biegami prowadził 40:38, dzięki czemu zdobył 2 duże punkty i bonusa ze lepszy bilans w dwumeczu (w Kumli Piraterna zwyciężyła 46:44). Te 3 punkty zdecydowały o tym, że w tabeli rundy zasadniczej Piraterna przeskoczyła Lejonen z Bartoszem Zmarzlikiem. Piraterna z 14 punktami skończyła na trzecim miejscu i pojedzie w play-off z prawem wyboru przeciwnika w pierwszej rundzie. Gdyby wygrała Indianerna, to Piraterny nie mogłaby wybierać rywala. Trafiłaby na kogoś mocniejszego i szybko mogłaby skończyć udział w play-off. To wielki skandal. Indianerna pokrzywdzona Oczywiście nikt w Motali nie zakładał, że zgoda policji na imprezę wygasająca o 23:00 nie wystarczy. Jednak to, co się stało, jest wielkim skandalem. Drużyna Piraterny nie dokończyła meczu przez własne niedopatrzenie i jeszcze została za to nagrodzona awansem do play-off z prawem wyboru. Bo, choć regulamin pozwala na zaliczenie wyników już po ośmiu biegach, to nie z takiego powodu, jak brak zgody policji. W innych klubach (a najbardziej w Kumli) mają prawo być wściekli, bo dwa biegi w Motali mogły zmienić wszystko. I to jest wydarzenie, które bije na głowę to, co wydarzyło się w trakcie próby przeprowadzenia trzeciej rundy IMP w Krośnie. Tam dwa razy odwoływano imprezę po protestach zawodników, którzy starli się z organizatorami i powiedzieli, że nie pojadą, bo tor jest niebezpieczny. Wtedy niektórzy przywoływali nawet argument, że w Anglii lub Szwecji to by pojechali. Wydarzenia z Motali pokazują, że niekoniecznie.