KSM to taki przepis, który wymusza na klubach mocne kombinowanie przy budowie składu. Ustala się KSM dla drużyny i prezes z trenerem tak muszą dobierać zawodników (każdy z nich ma swój KSM wyliczony z ostatnich 3 lub 5 lat), żeby zmieścić się w limicie. Teraz dla beniaminka zostają "odpady" KSM ma trzech, może czterech zwolenników w gronie działaczy. Ponoć grupa rośnie, bo wielu prezesów zaczyna zdawać sobie sprawę, że Ekstraliga się betonuje i beniaminek wpada do tej ligi tylko na chwilę. Największym problemem beniaminka jest to, że w momencie, w którym zapewnia sobie awans, na rynku nie ma już praktycznie wolnych i dobrych zawodników. Ekstraligowcy działają na giełdzie na okrągło i wybierają co lepszych żużlowców. Dla beniaminka zostają "odpady". Jedyny sposób na zmianę, to KSM. Już ktoś policzył, że przy KSM dla drużyny nieprzekraczającym 37 punktów przynajmniej sześciu dobrych zawodników straci pracę w Ekstralidze. W pierwszej to będzie sześciu-ośmiu, w drugiej też. Nie mówię "nie", ale to pytanie trzeba sobie zadać Nie mówię temu pomysłowi "nie", ale warto się nad tym wszystkim zastanowić, by nie wylać dziecka z kąpielą. Dlatego warto zadać sobie pytanie, czy na pewno chcemy, żeby Platinum Motor Lublin przestał istnieć? I co ma decydować o sile drużyn? Zaradność prezesów? Ich zdolność do pozyskiwania sponsorów? Czy jednak umiejętność radzenia sobie z liczbami na innym poziomie? No to teraz wróćmy do Motoru. Podliczyłem KSM sześciu zawodników (tylu się wlicza), którzy na pewno mają jeździć dla tej drużyny za rok. A więc: Bartosz Zmarzlik (10,51), Dominik Kubera (9,02), Fredrik Lindgren (8,41), Jack Holder (8,39), Mateusz Cierniak (7,79), Kacper Grzelak (3,00). Razem wychodzi 47,12, czyli o 10 za dużo. Nawet jak wymienimy Holdera na gorszego z braci, to nic to nie da Nawet jakby wymienić Lindgrena na Jarosława Hampela (6,97), a Jacka na Chrisa Holdera, słabszego z braci (5,60), to wychodzi 42,89, czyli wciąż o 5,89 za dużo. A przecież Motor chciałby jeszcze dołożyć młodego, zdolnego Wiktora Przyjemskiego. Przy KSM Motor przestałby być gwiazdorską konstelacją. Zmarzlik z Kuberą mogliby zostać, ale kogoś z duetu Holder, Lindgren trzeba było wykreślić (może obu) i jeszcze wymienić U24, czyli Cierniaka na zawodnika z mniejszym KSM. Byłby płacz i zgrzytanie zębów, a kilku żużlowców zostałoby ukaranych de facto za to, że robią wynikowy progres. Zwolennicy KSM przekonują jednak, że inaczej się nie, że rewolucja oznacza ofiary, ale tylko tak zmienimy rynek, damy szansę beniaminkowi, a przy okazji powstrzymamy cenowe szaleństwo. Budżety rosną w zawrotnym tempie, a na wypłaty idą miliony. KSM miałby to zmienić, ale Motoru, jaki znamy, już nie będzie. Betard Sparty Wrocław zresztą też.