- Po dziesięciu latach zdecydowaliśmy, że pora aby każdy z nas poszedł w swoją stronę. Dziękuję za te wszystkie sezony i tak naprawdę nie wiem, od czego zacząć. Tyle tytułów, sukcesów, świetnych chwil w mojej karierze. To wszystko także twoja zasługa. Jestem ci wdzięczny Krzysztof i życzę tobie i twojej rodzinie jak najlepiej, niezależnie od tego jak się życie potoczy. Zasłużyłeś u mnie na duży szacunek i nie mogę się doczekać kiedy spotkamy się już po prostu jako dobrzy znajomi - napisał Michelsen. Dodajmy, że z zawodnikiem zostaje inny Momot, Marcin. On jest jego menedżerem. Michelsen ma przed sobą trudny sezon, bo po pierwsze będzie bez wielokrotniego mechanika, a po drugie zmienił klub po czterech sezonach spędzonych w Motorze Lublin. Jeździł tam od 2019 roku. W niedzielę oficjalnie napisał, że odchodzi. Najpewniej zasili Włókniarza Częstochowa. Niektórzy już w niego nie wierzyli Ostatnie lata to nieustanne podnoszenie sportowego poziomu u Michelsena. Gdy był młodym seniorem i jeździł w Unii Tarnów, wielu powątpiewało w jego rzekomy duży potencjał. Duńczyk często zawodził, a do tego lubił publicznie na różne rzeczy ponarzekać. Mniej więcej w momencie przyjścia do Motoru niesamowicie ruszył "z kopyta". Zapewne dużo dały mu też starty w Wybrzeżu Gdańsk. Za rok Michelsen podejmie kolejną próbę spełniania marzeń, czyli zdobycia medalu w GP. Wydawało się, że gotowy jest już w tym roku, bo świetnie zaczął. Po drodze przytrafiła się jednak kontuzja, a w dodatku on sam gdzieś trochę się pogubił. Nikt nie ma jednak wątpliwości, że to żużlowiec klasy światowej. Włókniarz, w którym najpewniej pojedzie, wiąże z nim wielkie nadzieje. Czytaj także: Drugi raz tego nie zrobi. Ten sezon go wiele nauczył Witali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata