W poprzednim sezonie Jelena Rybakina dwukrotnie pokonała Elinę Switolinę w Wielkich Szlemach - najpierw w Paryżu, później w Londynie. W obu tych dwusetowych spotkaniach Ukrainka ani przez moment nie była blisko zwycięstwa, tak bardzo tenisistka reprezentująca Kazachstan zdominowała grę. Tyle że wtedy była mistrzyni Wimbledonu zajmowała czwarte miejsce w rankingu WTA, do tego nie wyszły jeszcze na światło dzienne tajemnice jej niechlubnej wspólnej pracy z trenerem Stefano Vukovem. Zawierucha, która wypłynęła tuż przed US Open, a jej dalszy ciąg nastąpił już na początku tego roku w Australii, miał i ma wpływ na grę niedawnej trzeciej rakiety świata. Widać to po wynikach, nierównych występach, dużych wahnięciach nawet w obrębie jednego spotkania. Rybakina zleciała w rankingu już poza pierwszą dziesiątkę, w Madrycie miała bronić punktów za zeszłoroczny półfinał, w którym była o mały włos od pokonania Aryny Sabalenki. I wtedy tę szansę zmarnowała, przegrała tie-breaka trzeciego seta 5-7, prowadząc w tym meczu 6:1, 5:4 i serwując. A jak groźny może być serwis Rybakiny, wszyscy chyba wiedzą. WTA Madryt. Jelena Rybakina kontra Elina Switolina, stawką miejsce w czwartej rundzie. Doszło do rewanżu Switolina w zeszłym roku była w okolicach 20. miejsca na świecie, dziś jest dalej w podobnym punkcie, choć tendencja w jej przypadku jest wzrostowa. Miała może dość ciężkie przywitanie z kortami ziemnymi, Maja Chwalińska sprawiła w Radomiu spore problemy 30-latce z Odessy, ale później wszystko już się zgadzało. Wygrała WTA 250 w Rouen, świetnie zaczęła turniej w Madrycie. A w starciu z Rybakiną pokazała, że ma też sposób na siłowo grające rywalki. Odliczanie do meczu Świątek, a tu taka wiadomość z Madrytu. Sznajder pokonana Kazaszka od początku bowiem grała tak, jak gra zwykle: z pełną mocą. Switolina próbowała przetrwać jej mocny pierwszy serwis, szukała szansy przy returnie drugiego. Do tego często zagrywała na bekhend rywalki, ale i zmieniała kierunki, starała się nie posyłać piłki dwa razy w to samo miejsce. Tak, by zmusić rywalkę do biegania, odebrać jej czas do odpowiedniego ustawienia się na korcie. I to przyniosło efekt. Ukrainka dopięła swego w szóstym gemie, "dopadła" rywalkę. W tym gemie dwukrotnie popisała się świetnym, można nawet powiedzieć "ofiarnym" returnem gdzieś pod końcową linię - i to po pierwszym podaniu Kazaszki. Dostała jedną szansę na przełamanie, po kapitalnej obronie i wybieganiu kilkudziesięciu metrów ją wykorzystała. To wystarczyło, by całego seta wygrać 6:3. A statystyki Rybakiny? Niby 15 winnerów, co zwykle jest dobrym wynikiem, ale za to kosztem jakiego ryzyka? Statystyce naliczyli jej aż 26 niewymuszonych błędów w tej partii. Dwa sety w starciu Eliny Switoliny z Jeleną Rybakiną w Madrycie. Koniec nastąpił po 84 minutach Po pierwszym secie Rybakina skorzystała z przerwy toaletowej, być może chciała się nieco uspokoić, choć na jej twarzy nie widać było nerwów. Jeśli tak było, to spokoju wystarczyło tylko na pierwszego własnej gema, w drugim została już przełamana. Switolina miała świetną taktykę, dała rywalce niewiele momentów, że coś tu się uda zmienić. Z drugiej jednak strony, na tym samym korcie w południe Aryna Sabalenka też musiała odrabiać straty w pojedynku z Elise Mertens, po przegraniu pierwszej partii. Jej się to udało, Kazaszce - nie. Na ten wynik czekała Świątek. Bolesna porażka gwiazdy w Madrycie, rosną szanse Polki Tę jedną szansę Rybakina dostała w ósmym gemie, wywalczyła w końcu break pointa na 4:4. Miała też return po drugim serwisie Ukrainki, zyskała nieznaczną przewagę. Ale tę wymianę przegrała, jej bekhend minął linię boczną o kilkanaście centymetrów. Chwilowe ożywienie kibiców na Manolo Santana Stadium szybko opadło, a można było wyczuć, że fani tenisa w Madrycie raczej sprzyjają Kazaszce. Co z tego, skoro na jej jedno fantastyczne uderzenie przypadały trzy zepsute. Kiedyś proporcje były jednak odwrotne. Dziś Rybakinie naliczono łącznie aż 48 niewymuszonych błędów własnych. W dwóch setach, nie trzech. Później był jeszcze jeden break point, ale tym razem sprawę załatwił serwis Switoliny. Ukrainka odskoczyła na 5:3, później zamknęła sprawę w swoim kolejnym gemie serwisowym. I to ona w poniedziałek po godz. 21 zagra znów na tym korcie - z Marią Sakkari o ćwierćfinał.