Polscy hokeiści mistrzostwa świata zaczęli od trudnego zadania. Jeszcze kilka lat temu ogralibyśmy Rumunów nawet rezerwowym składem, ale do pewnego czasu nasi rywale mocniej inwestują w hokej. Co prawda nie szkolą na pęczki świetnych hokeistów, ale postawili na naturalizację. W efekcie w kadrze przeciwko Polsce było tylko trzech rodowitych Rumunów. Taka taktyka przynosi efekty, bo już w zeszłym roku Rumunii bardzo dobrze spisali się mistrzostwach świata, a teraz otwarcie mówią, że celują w awans do Elity, a mają im w tym pomóc oczywiście własne ściany. To sprawiało, że Polacy wcale nie mogli czuć się faworytami inauguracyjnego spotkania, szczególnie że w rankingu światowym są tylko dwie pozycje wyżej od Rumunów. I gospodarze już od pierwszej minuty próbowali udowodnić, że u siebie to oni będą dyktowali warunki. Atakowali na całym lodzie, próbowali nękać Johna Murray'a, ale Polacy postawili na bardziej wyrachowany hokej. Przyniosło to efekt w 7. minucie, gdy Olaf Bizacki przejął krążek i Alan Łyszczarczyk pognał na bramkę rywali. Napastnik GKS-u Tychy położył obrońcę i zdobył gola strzałem po długim słupku. Na początku drugiej tercji Polacy po raz pierwszy grali w przewadze. Zamknęli rywali w tercji, ostrzeliwali bramkę, ale krążek nie chciał wpaść do siatki. Zawodnicy Roberta Kalabera mocno jednak wymęczyli rywali, którzy za moment źle przeprowadzili zmianę i już w pełnych składach Damian Tyczyński podwyższył na 2:0. Zawodnik Zagłębia Sosnowiec wjechał w tercję rywali, uderzył z nadgarstka zza obrońcy i rumuński bramkarz nie był w stanie zatrzymać krążka. Polacy poszli za ciosem i mieli okazję na trzecią bramkę, a Mateusz Bryk trafił nawet w poprzeczkę. Wydawało się, że nasi hokeiści całkowicie panują nad spotkaniem i wkrótce zdobędą trzeciego gola, ale wtedy błąd popełnił John Murray. Polski bramkarz nie domknął parkanów i po niespecjalnie precyzyjnym uderzeniu Roberto Gligi krążek wślizgnął się do bramki. - John powinien to zatrzymać, ale bramkarz rywali też nie broni bezbłędnie. Szkoda, że prowadzimy tylko jedną bramką, bo ogólnie jesteśmy lepsi - analizował po drugiej tercji Czerkawski. Blisko udowodnienia tego Polacy byli w 47. minucie, ale po uderzeniu Krężołka krążek znów trafił w poprzeczkę. Bardziej precyzyjny napastnik Zagłębia Sosnowiec był w 55. minucie. Polacy grali w przewadze, Krężołek wypracował sobie pozycje przed rumuńską bramką i sprytnym uderzeniem zmieścił krążek nad barkiem bramkarza. Po tym trafieniu Polacy mocno odetchnęli, bo niezła gra i dwie bramki przewagi sprawiły, że gospodarze zaczynali się gubić i nie byli już w stanie przechylić spotkania na swoją korzyść, a wynik strzałem do pustej bramki ustalił Łyszczarczyk. Dzięki wygranej Polacy zrobili mały krok w kierunku powrotu do Elity. Kolejne spotkanie zagrają w poniedziałek z Japonią (godz. 15, transmisja w Polsat Sport 1). Rumunia - Polska 1:4 (0:1, 1:1, 0:2) Bramki: 0:1 Łyszczarczyk (7. Bizacki), 0:2 Tyczyński (8.), 1:2 Gliga (35. Ferencz, Williams), 1:3 Krężołek (55. Tyczyński, Sadłocha), 1:4 Łyszczarczyk (59. do pustej bramki). Polska: Murray - Ciura, Bizacki, Zygmunt, Paś, Krężołek - Bryk, Biłas, Łyszczarczyk, Komorski, Jeziorski - Górny, Naróg, Sadłocha, Tyczyński, Dziubiński - Zieliński, Wanacki, Maciaś, Syty, Gościński. Wyniki pozostałych spotkań: Japonia - Włochy 1:4, Ukraina - Wielka Brytania 3:4 (po rzutach karnych).