O wydarzeniach z Wrocławia usłyszała cała żużlowa Polska. W skrócie, sytuacja wyglądała tak, że toruńscy kibice obrażali Gleba Czugunowa skandując, w odniesieniu do niego, "ruska ku*wa", czy "wypie*dalaj", a żużlowiec w pewnym momencie stracił cierpliwość i pojawił się dwukrotnie pod klatką, czyli sektorem fanów Apatora Toruń. Wydarzenie, co zrozumiałe, wzbudziło u żużlowca duże emocje. - Po wczorajszym meczu nie spałem pół nocy - przyznaje szczerze żużlowiec Betard Sparty. - Dzisiaj bardzo dużo o tym rozmawiałem ze wszystkimi, również z rodziną. Jestem tym zmęczony. Ciężko o tym mówić - mówił 23-letni zawodnik w rozmowie z Interią. - Jest mi po prostu ciężko emocjonalnie. Staram się być silnym człowiekiem. Przeżyję to, ale wczoraj, no, nie dałem rady. Nie spodziewałem się, że będzie aż tak negatywna reakcja, biorąc pod uwagę, że ja od dłuższego czasu jestem przeciwko rosyjskiej władzy, a licencję zmieniłem jeszcze przed wojną - nie krył negatywnych uczuć zawodnik. Gleb Czugunow winny zajściu? Tak twierdzi część kibiców Choć z perspektywy stadionu sytuacja wydawała się jasna, w mediach społecznościowych pojawiła się narracja obarczająca winą, czy częścią winy za zajście, polskiego żużlowca rosyjskiego pochodzenia. - Przeczytałem kilka artykułów, że jestem winny, że prowokowałem kibiców. No sorry, ja od początku spotkania nie słyszałem nic więcej, niż "ruska ku*wa, wypie*dalaj". Od początku do końca meczu, przed każdym swoim biegiem - protestuje Czugunow. - Wczoraj nie wytrzymałem - przyznaje szczerze żużlowiec. - Widziałem dziś (11.04. - dop. red.), że niektórzy toruńscy kibice wrzucają, że to ja ich wyzywałem, ja ich prowokowałem, idąc ich nagrywać. Kiedy zjechaliśmy z toru, dziękując naszym kibicom, schodziliśmy do parku maszyn, oni krzyczeli do mnie "ruska ku*wa, wypier*alaj". Wziąłem telefon i zacząłem nagrywać, żeby mieć to jakoś udokumentowane. Raczej pan Tomasz Dryła by tego nie nagrywał? Albo Marcin Majewski. Dlatego zacząłem nagrywać sam. Wtedy poleciały we mnie butelki - relacjonuje zdarzenie ze swojej perspektywy Czugunow. Czugunow: w najlepszym wypadku wylądowałbym w szpitalu - Później zabrali mnie stamtąd pracownicy klubu. Poszedłem do naszej części parku maszyn i dalej słyszałem non stop te okrzyki. Pobiegłem w ich stronę, bo takie miałem emocje. Sam teraz nie wiem po co. To był taki odruch. Pewnie z takiej emocjonalnej bezsilności, niemożności zrobienia czegoś z tym. Pobiegłem nie myśląc, co ja tam będę robił - przyznaje bez ogródek zawodnik. - Skoczyłem do płotu. Nie było tam żadnej bójki, kontaktu fizycznego pomiędzy mną a kibicami. Jeden z nich napluł mi prosto w twarz, a drugi krzyknął, że mnie i całą moją rodzinę, razem z moją matką, trzeba wypalić, czy coś w tym sensie. Ja po prostu byłem zszokowany. Nic im nawet nie powiedziałem, bo od razu napluto mi w twarz i rzucono takie słowa. Byłem zszokowany. Tak to wyglądało. Jak ktoś mówi, że stało się coś innego, to ja zwyczajnie nie mam słów i siły, żeby przekonywać. Do czego? Do prawdy? Powiedziałem ci, jak było - zakończył swoją relację z niedzielnych wydarzeń Czugunow. - Co by było, gdyby ogrodzenie nie wytrzymało? - pyta zawodnik. - Oni mogliby do mnie wyjść. Widziałem ich oczy, słyszałem ich wypowiedzi. Pewnie gdybym tych ludzi spotkał na ulicy, w takim stanie ich emocji, w najlepszym wypadku wylądowałbym w szpitalu. Ja po prostu nie wiem, co oni mogliby zrobić - zastanawia się żużlowiec. Czugunow: po wypowiedziach Łaguty nie da się go lubić Korzystając z okazji, żużlowiec urodzony w Saławacie, ostrzegł przed nakręcaniem tematu. - Niestety, wypowiedzi wielu dziennikarzy nakręciły nienawiść do nas. Grisza Łaguta powiedział co myśli i dla mnie to nie jest normalne. Po jego wypowiedziach nie da się go w Polsce lubić, czy w jakiś sposób zachować neutralność - jego wypowiedzi są dla mnie nienormalne, łagodnie mówiąc. Ale nakręcanie takiej nienawiści, jak od początku, do mnie, czy Artioma, czyli człowieka, który nigdy nie mieszał się w politykę? On zaczął interesować się tym tematem, polityką, gdy wybuchła wojna. Takie nakręcanie tematu może doprowadzić do nieszczęścia. Bardzo proszę ludzi, którzy pracują w tym sporcie o zajęcie jasnego stanowiska - apeluje zawodnik. - Gdy zaczęła się wojna, mówili, że jeśli ktoś się nie wypowiada, to popiera ten atak. Teraz mogę powiedzieć, że ci, którzy się nie wypowiadają, popierają postawę takich pseudokibiców i śpiewanie "ruska ku*wa, wypie*dalaj". Nie widziałem, żeby Pan Marcin Majewski, czy Tomasz Dryła nagle pojechali po toruńskich kibicach. Ostro ich potępili i skrytykowali. Może czegoś nie dostrzegłem... - mówił Czugunow, wywołując do tablicy dziennikarzy Canal+. - Bardzo bym chciał, żeby Ekstraliga Żużlowa i dziennikarze, którzy często zajmują stanowisko w wielu sprawach, zabrali głos też teraz. Jeśli tego nie zrobią, będę do końca życia uważał, że są zadowoleni z tego, co się wczoraj zdarzyło - deklaruje zawodnik. Czugunow: ludzie mogą uwierzyć w to, że prowokowałem, jak w propagandę Żużlowiec bardzo otwarcie przyznawał, co czuł niedzielnego wieczora. Jedną z odczuwanych emocji jest poczucie bycia dyskryminowanym. - Nigdy nie czułem takiej dyskryminacji. To jest bardzo bolesne uczucie, odczuwam je pierwszy raz w życiu. Stałem się po prostu złym człowiekiem z powodu miejsca, w którym się urodziłem. I jest to w takiej agresywnej formie, która zabiera dużo energii. Chcesz skupić się na wyścigu, czy na czymś innym, słyszysz "ruska ku*wa, wypie*dalaj" i to jest bardzo bolesne. Jakoś będę musiał z tym sobie radzić. Nie mam wyjścia - stara się zachować względny optymizm zawodnik. Na koniec rozmowy Czugunow pokusił się o porównanie tego, co dzieje się w sferze informacyjnej - politycznej, wojennej i żużlowej. - Spójrz na to, co się teraz dzieje w Ukrainie. Rosjanie mówią jedno, a w Europie mówi się drugie. Bardzo dużo prawdy, dużo więcej, niż w Rosji. I w XXI wieku, w 2022 roku, Rosjanie nie mogą ustalić, co naprawdę się dzieje i wszyscy temu się dziwią. A tu nagle coś się wczoraj na stadionie stało, przy tylu ludziach, a pojawiają się głosy: "o, nie wiemy do końca, czy Czugunow ich nie prowokował". W takim małym temacie nie możemy sobie poradzić, a później się dziwimy, dlaczego Rosjanom tak pierze się mózgi. Tak, jak ludzie mogą uwierzyć, że to ja prowokowałem kibiców, tak w Rosji wierzą w propagandę - zakończył 23-letni żużlowiec Betard Sparty Wrocław, Gleb Czugunow.