Zdecydowanie największym problemem Affelta są bardzo słabe starty. Zdarza mu się zostać pod taśmą nawet o dwa metry. Przy tak małym doświadczeniu naprawdę trudno jest przebijać się na trasie i 17-letni żużlowiec boleśnie się o tym przekonuje. W lidze potrafi przegrać z absolutnymi debiutantami (Kacper Halkiewicz), a w rozgrywkach U24 także szału nie robi. We wtorek we Wrocławiu co prawda zdobył siedem punktów, ale wielu rywali nie miał wymagających, a nie dał rady wygrać nawet jednego wyścigu. Jeśli spojrzymy na jego starty w PGE Ekstralidze, nie dziwimy się słowom kibiców mówiącym o tym, że nie poznają Affelta, który rok temu potrafił naprawdę fajnie się pokazać. Dość powiedzieć, że junior ostatni punkt w lidze zdobył... 28 kwietnia. Od tego czasu wozi same zera. A zaczęło się tak dobrze, bo przecież pierwszy swój bieg w premierowym meczu ze Stalą Gorzów, Affelt wygrał. Potem było już jednak tylko gorzej. Nawet raz nie dał rady przyjechać na drugim miejscu. Dają mu czas. I tak nie ma kim go zastąpić W Apatorze zachowują spokój w sprawie Affelta, bo po pierwsze to bardzo młody i mogący mieć wahania formy zawodnik, a po drugie i tak nie ma kogoś, kto mógłby go realnie zastąpić. Choć trzeba powiedzieć szczerze, że coraz większe optyczne postępy robi Oskar Rumiński. Wydaje się jednak, że u niego na ligę jest jeszcze za wcześnie. Z drugiej strony, jeśli Affelt dalej będzie jeździł z tyłu, ewentualnie postawienie na Rumińskiego nie będzie wiązać się z absolutnie żadnym ryzykiem. A może przyniesie niespodziankę, taką jak np. wymuszona jazda Kacpra Andrzejewskiego w Sparcie. Nieco lepiej od Affelta spisuje się o rok starszy Krzysztof Lewandowski, który zwłaszcza ostatnio zaliczył kilka udanych występów. Dwie trójki w meczu z GKM-em, wygrany bieg młodzieżowy przeciwko Mateuszowi Cierniakowi. Punktów juniorów w końcowym rozrachunku wciąż jednak Apatorowi brakuje, bo przeważnie punktują oni tylko w biegu młodzieżowym, ewentualnie w dwunastym. Jako że seniorzy też notują wpadki, dyspozycja drużyny jest sinusoidalna. Jeśli jednak kogoś za to winić, to na pewno nie Affelta i Lewandowskiego.