Czasy szwedzkich mistrzów świata na żużlu już dawno odeszły w niepamięć. Po raz ostatni zawodnicy w żółto-niebieskich kevlarach tytuł na arenie międzynarodowej zdobyli w 2015 roku, kiedy w rywalizacji drużynowej w Vojens sensacyjnie ograli między innymi Duńczyków oraz Polaków. Wówczas w składzie reprezentacji znalazł się Linus Sundstroem. Przeżywał on jeden z najpiękniejszych okresów w karierze, bo sezon wcześniej wraz ze Stalą Gorzów sięgnął po historyczne złoto w PGE Ekstralidze. Dla całego miasta był to wyjątkowy moment, bo kibice na sukces czekali ponad trzy dekady. W kolejnych latach kariera 33-latka wyhamowała. Wpływ na taki stan rzeczy miały groźne upadki. Fani nie zapomną zwłaszcza kraksy z Gdańska, po której zawodnik w szpitalu walczył o życie. - Największym problemem nie są u niego połamane kości, ale skomplikowane urazy wewnętrzne i uraz głowy - napisał wówczas klub z Rybnika w dramatycznym komunikacie. Szwed wrócił jeszcze na tor, lecz nie na długo i parę lat temu podjął decyzję o zakończeniu kariery. Nowe zajęcie dla Linusa Sundstroema. Efekty nie przyjdą od razu Linus Sundstroem, pomimo traumatycznych wręcz chwil, nie obraził się na ukochaną dyscyplinę. Właśnie czeka go jedno z największych wyzwań w życiu. Szwedzcy działacze wytypowali go jako główną twarz nowego projektu szkoleniowego, przeznaczonego dla najmłodszych adeptów. Cel 33-latka to wyszkolenie przyszłych mistrzów świata. Perełki będą szlifowane w klasach 250cc oraz 500cc. Ponadto niezbędną wiedzę, która przyda się w przyszłości, nabędą mechanicy. Do tego dojdą specjalne turnieje organizowane w największych żużlowych ośrodkach w kraju. - To bardzo ważne dla całego szwedzkiego speedwaya. Linus na pewno poprowadzi wszystko w profesjonalny sposób. Jestem niezmiernie szczęśliwy, że udało mi się go zaangażować w przedsięwzięcie - skomentował na łamach svemo.se Mikael Karlsson, jeden z najważniejszych działaczy w ojczyźnie Tony’ego Rickardssona. Efekty na pewno nie przyjdą od razu, ale cierpliwość prędzej czy później opłaci się szwedzkim działaczom. Na razie wśród juniorów Polacy nie mają sobie równych. W ostatniej edycji indywidualnych mistrzostw świata do lat 21 zajęli oni całe podium.