W niedzielę czekają nas gry singlowe. W pierwszej na kort wyjdą Łukasz Kubot i Bernard Tomic. Początek o 12. Miejmy nadzieję, że potem o coś jeszcze będzie miał walczyć Michał Przysiężny, który zagra z Lleytonem Hewittem. Transmisje w Canal + Family2. Dla Polaków debel to był mecz o wszystko, dla Australijczyków, mających zaliczkę z pierwszego dnia nie, więc pewnie dlatego kapitan gości Patrick Rafter zdecydował się na zmianę. Awizowanego Hewitta zastąpił Nick Kyrgios. 18-latek to nadzieja tenisa z antypodów. U młodego tenisisty było jednak widać tremę związaną z debiutem w reprezentacji, szczególnie w wymianach, długo jego jedynym pewnym zagraniem był serwis. To jednak Australijczycy dowodzeni przez doświadczonego 28-letniego Chrisa Guccione, który do soboty jeszcze nigdy nie przegrał meczu deblowego w Pucharze Davisa, jako pierwsi wyszli na dwugemowe prowadzenie (3:1), przełamując podanie Fyrstenberga. To bardzo spodobało się grupie kibiców z antypodów od piątku dopingującej swoich rodaków, którzy zanucili "That’s the way, I like it". Polscy fani, których w porównaniu z wczoraj było trochę mniej, starali się pomagać naszym zawodnikom, a zachęcali ich do tego nie występujący Jerzy Janowicz, Michał Przysiężny czy Kamil Majchrzak (niedawno wygrał juniorski US Open w grze podwójnej), w przerwach między gemami wcielając się w role świętego Mikołaja. "Biało-czerwoni" szybko odrobili stratę (to było pierwsze przełamanie na korzyść Polaków w całym meczu), ale w szóstym gemie musieli znowu bronić dwóch break pointów. Wtedy dobrze zaczął serwować Matkowski, który dwa ostatnie punkty zdobył asami. Potem przełamań już nie było do 12. gema, kiedy Fyrstenberg znowu oddał swój serwis. W drugim secie obie strony spokojnie wygrywały podania aż do szóstego gema. Przy serwisie Matkowskiego zrobiło się 0:40. Smecz Fyrstenberga przy siatce, autowy return Guccione i wygrywający serwis zażegnały niebezpieczeństwo. Okazuje się, że niewykorzystane okazje mszczą się nie tylko w piłce nożnej. Siódmy gem przebiegał pod dyktando polskiej pary, szczególnie efektowny był punkt na 40:0, kiedy po wymianie Fyrstenberg posłał skutecznego loba, a "Biało-czerwoni" po raz pierwszy przełamali podanie Kyrgiosa. W tej sytuacji bardzo ważny był ósmy gem. Australijczycy chcieli szybko odrobić stratę, było po 30, jednak wtedy dwa razy skuteczny "na siatce" okazał się Matkowski. I właśnie to Marcin serwował w 10. gemie, by przypieczętować zwycięstwo w partii. Pierwszy punkt zdobyli rywale, ale potem już wszystko ułożyło się po myśli naszej pary. Przegranie seta, pierwszego w całym meczu, odbiło się na postawie rywali. Szczególnie zwiększoną presję odczuł Kyrgios. Przegrał swojego gema popełniając w nim m.in. dwa podwójne błędy serwisowe. Podania nie utrzymał też Guccione i Polacy prowadzili 4:1. Matkowski wygrał własny serwis na przewagi, choć niepotrzebnie zrobiło się gorąco, gdy ze stanu 40:0 Australijczycy doprowadzili do równowagi. Kyrgios utrzymując własne podanie jeszcze przedłużył agonię, ale gem serwisowy Fyrstenberga został łatwo wygrany i "Biało-czerwoni" wyszli na prowadzenie 2-1 w sobotnim deblu. Tenisiści z antypodów nie zamierzali się jednak poddać. Pewniej zaczął grać Kyrgios, Australijczycy wygrywali wymiany przy siatce i to nasi rywali mieli break pointa w szóstym gemie czwartego seta, którego jednak nie wykorzystali. W siódmym gemie doszło do przykrego zdarzenia. Po serwisie Kyrgiosa i rykoszecie od rakiety Matkowskiego piłką dostało dziecko od podawania piłek i dość długo była mu udzielana pomoc medyczna. Mecz jednak toczył się dalej. W dziewiątym gemie Polacy mieli break pointa, którego Guccione obronił ryzykując drugim serwisem, a ostatni punkt Kyrgios zdobył efektownym skrótem wzdłuż siatki. "Biało-czerwoni" potrafili też jednak grać efektownie, czego dowodem smecz cofającego się Fyrstenberga w następnym gemie, wygranym przez nas do zera. Nadszedł 12. gem. Australijczycy mieli w nim break pointa. I choć przy tej akcji początkowo sprzyjało im szczęście (taśma po returnie Kyrgiosa), to w grze na małe pola lepsi byli Polacy, a potem Fyrstenberg dwa razy dobrze zaserwował. Doszło więc do tie-breaku. Emocje sięgały zenitu. Po szybkich dwóch mini breakach obie strony szły równo. Matkowski przegrał jednak swoje podanie, po wymianie trafiając w siatkę, a rywale wykorzystali kolejnego mini breaka, gdy wymiana po serwisie Kyrgiosa zakończyła się błędem Fyrstenberga. Na początku decydującego seta tenisiści zafundowali nam najlepszą wymianę meczu. Kyrgios dwa razy odbijał rakietą między nogami, za pierwszym razem stojąc przodem do siatki, a za drugim goniąc piłkę i odgrywając ją zza linii końcowej, ale wtedy nie przeszła ona na drugą stronę. W szóstym gemie kilka błędów Kyrgiosa, w tym ten decydujący przy w miarę prostym smeczu z bekhendu, spowodowało, że nasza para objęła prowadzenie 4:2. Rywale jednak natychmiast odrobili stratę przy podaniu Fyrstenberga. Ósmy gem zaczął się wyśmienicie dla Polaków, którzy prowadzili 40:0. Potem mieli jeszcze jednego break pointa po nieudanym woleju Kyrgiosa, ale ten zawodnik w chwilach zagrożenia bardzo dobrze serwował i Australijczycy wyrównali na 4:4. Po wygraniu podania przez Matkowskiego, Guccione serwował, aby przybysze z antypodów pozostali w sobotnim meczu. Po błędach Kyrgiosa "Biało-czerwoni" mieli piłkę meczową, którą od razu wykorzystali po podwójnym błędzie serwisowym Australijczyka. - Na razie mamy jeden punkt, ale mamy nadzieję, że w niedzielę Łukasz i Michał zrobią to, o czym wszyscy marzymy - powiedział po zakończeniu spotkania Matkowski. - Może tak to nie wygląda, ale wszystko jest pod kontrolą - dodał w swoim stylu Fyrstenberg. Z Warszawy Paweł Pieprzyca Czy Polacy mają realne szanse na awans? Polska - Australia1-2 piątek - 13 września Łukasz Kubot - Lleyton Hewitt 1:6, 3:6, 2:6 Michał Przysiężny - Bernard Tomic 5:7, 6:7 (1), 4:6 sobota - 14 września Mariusz Fyrstenberg, Marcin Matkowski - Nick Kyrgios, Chris Guccione 5:7, 6:4, 6:2, 6:7 (5-7), 6:4 niedziela - 15 września (godz. 12.00) Łukasz Kubot - Bernard Tomic Michał Przysiężny - Lleyton Hewitt