Po dwóch dniach barażu o awans do Grupy Światowej Pucharu Davisa "Biało-czerwoni" przegrywają jednak z Australią 1-2. W piątek Łukasz Kubot i Michał Przysiężny po 0:3 ulegli odpowiednio Lleytonowi Hewittowi i Bernardowi Tomicowi. Debel przywrócił nadzieję na końcowy sukces, ale zwycięstwo polskiej parze przyszło z dużym trudem po trzech godzinach i 33 minutach gry. Nasi zawodnicy chwalili postawę 18-letniego Kyrgiosa, który debiutował w reprezentacji Australii. - Wiedziałem, czego się po nim spodziewać, ale i tak serwował lepiej niż myślałem - powiedział Matkowski. - W piątym secie przy stanie 4:3 i 40:0 dla nas kilka razy z rzędu zaserwował pierwszym, więc albo jest tak odporny psychicznie, albo nad tym nie myślał. Ma "papiery" na granie - dodał. - Szkoda, że w czwartym secie Guccione przy stanie 4:4 i naszej przewadze trafił w linię ryzykownym drugim serwisem. Podobnie chciał zrobić przy piłce meczowej, ale tym razem się pomylił. Mogliśmy więc wygrać w czterech setach, skończyło się na pięciu - mówił "Matka". Fyrstenberg porównał Kyrgiosa i o rok młodszego Kamila Majchrzaka, mistrza gry podwójnej juniorskiego US Open, który jest trakcie meczu z Australią sparingpartnerem reprezentantów Polski. - Nick to diament. Kamil też ma "papiery" na granie, ale brakuje mu już dużego doświadczenia tego młodego tenisisty z antypodów. Kamil potrzebuje więcej czasu, by dojść tam, gdzie już jest Nick - powiedział "Frytka". Kyrgios zastąpił w sobotnim deblu Lleytona Hewitta, którego Australijczycy oszczędzali na niedzielne gry pojedyncze. - Dla nas zmieniło się to, że rywale dysponowali dwoma dobrymi serwisami i trochę gorszym returnem. Było dużo kapitalnych wymian. Jestem podbudowany grą z głębi kortu, a także odpornością psychiczną chłopaków. Po trzech setach wydawało się, że mecz jest już wygrany, a w czwartym i piątym zrobiła się nerwówka - powiedział Szymanik. Polacy chwalili fanów, którzy przyszli do hali "Torwaru". - Nie mamy takich tradycji w kibicowaniu tenisowi jak Australijczycy, ale od czegoś trzeba zacząć. Na trybunach była świetna atmosfera. Może jeszcze nie taka, jak na meczach siatkarzy, ale będzie lepiej - mówił Fyrstenberg. Atmosferę podgrzewali niegrający członkowie naszej ekipy, którzy w przerwach między gemami rozdawali prezenty. - To pewnie pomysł Jerzego Janowicza, bo siedzi na tym krzesełku, nic nie robi, to chociaż taki z niego pożytek - przekornie stwierdził Matkowski.