Sandro Pertile straszy Polaków, a Wisła ma dość. Przykry obraz. "To zabija skoki"
Za nami konkursy Pucharu Świata w skokach narciarskich w Wiśle. Właśnie Polska jest najlepszym przykładem tego, że Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) popełnia błąd, łącząc konkursy pań i panów w jednym miejscu. To wielkie wyzwanie organizacyjne i finansowe, które wcale nie poprawia obrazu skoków kobiet na świecie. W Wiśle oba konkursy pań obejrzało kilkadziesiąt osób. Polski Związek Narciarski (PZN) ma inny pomysł, jak to rozwiązać, ale FIS straszy naszych działaczy.

W skrócie
- FIS łączy zawody kobiet i mężczyzn w jednym miejscu, co generuje wyzwania organizacyjne i finansowe, a konkursy kobiet ogląda niewielu kibiców.
- Polscy działacze, w tym Andrzej Wąsowicz i Adam Małysz, są przeciwni wspólnym zawodom i chcieliby przenieść konkursy kobiet do Szczyrku.
- FIS grozi utratą konkursów w Wiśle, jeśli Polska nie zgodzi się na ich organizację zgodnie z aktualnymi zasadami.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Polskie skoczkinie narciarskie coraz śmielej poczynają sobie w świecie Pucharu Świata. Anna Twardosz potrafi nawiązywać walkę z najlepszymi, a Pola Bełtowska dobija się do tego grona. To wciąż jednak nie przyciąga kibiców na trybuny.
W Wiśle konkursy kobiet obejrzało w sumie kilkadziesiąt osób. Być może, jeśli pojawią się sukcesy polskich zawodniczek, to frekwencja będzie lepsza. Nie może też być jednak tak, że skoki pań będą tylko wybrykiem FIS przy okazji konkursów panów. Godziny rozgrywania zawodów wcale nie pomagają.
Andrzej Wąsowicz: To bardzo przykry obraz. Wrzód, który boli i kosztuje
Z podobnym problemem, co Wisła boryka się wiele innych miejscowości w Pucharze Świata. Wszędzie jest podobny problem. Brak kibiców i nie najlepsze pory rozgrywania zawodów.
- To bardzo przykry obraz, kiedy na trybunach jest kilka osób. To nie służy promocji skoków, ale też boli zawodniczki i organizatorów. Narobiliśmy się bardzo przy tych zawodach i przynajmniej plusem jest to, że FIS dostrzega to, że obiekt jest bardzo dobrze przygotowany. Trochę to się jednak kłóci z logiką działania. Zawody są organizowane w środku tygodnia. Nie wyobrażam sobie tego, gdybyśmy musieli konkursy kobiet i mężczyzn robić razem w sobotę i niedzielę - mówił Andrzej Wąsowicz, szef Komitetu Organizacyjnego zawodów PŚ w Wiśle i prezes Śląsko-Beskidzkiego Związku Narciarskiego, w rozmowie z Interia Sport.
W Wiśle trzeba było przygotować aż 510 pokoi hotelowych. To pokazuje, jak gigantyczne jest to wyzwanie dla organizatorów.
To jest dla nas jak wrzód, który do tego bardzo boli, bo kosztuje naprawdę sporo. Konkursy kobiet generują dodatkowe koszty w wysokości pół miliona złotych
Sandro Pertile straszy Polaków. Wisła walczy o utrzymanie się w Pucharze Świata
Wisła nie ukrywa, że chciałaby się wymigać od organizacji PŚ kobiet i mężczyzn w jednym terminie.
- Rozmawiałem z prezesem PZN Adamem Małyszem i jesteśmy zgodni, że tak nie można, bo wspólne konkursy kobiet i mężczyzn w jednym miejscu, zabijają skoki. FIS na siłę chce w ten sposób organizować zawody. To jednak jest lekkie nieporozumienie. Ze szkodą dla organizatorów, ale też zawodniczek. One nie są niczemu winne, a patrzą na puste trybuny, podczas gdy na konkursach panów będą tłumy - powiedział szef Beskidzko-Śląskiego Związku Narciarskiego.
Będziemy dążyli do tego, by osobne konkursy dla kobiet zrobić w Szczyrku, bo tam mamy piękny obiekt. Co jednak zrobi FIS? Nie wiem. Przeprowadziliśmy już pierwsze rozmowy, ale Sandro Pertile, dyrektor PŚ, jest nieubłagany. Straszy nas. Zresztą wszyscy pamiętają, że w pierwszej wersji kalendarza PŚ Wisła nie została ujęta. Nie możemy sobie pozwolić na stratę tych konkursów mężczyzn, bo ucierpiałoby na tym miasto, region, ale też cała Polska. Dlatego teraz wyjątkowo się zgodziliśmy, by przeprowadzić konkursy kobiet, bo gdybyśmy wypadli z obiegu, to byłoby nam trudno wrócić do Pucharu Świata
W niektórych miejscach, jak choćby w Planicy, w dniach, kiedy bilety nie chcą się tak bardzo sprzedawać, na trybuny ściągana jest młodzież szkolna. W Wiśle też próbowali działać w ten sposób.
- Natrafiliśmy jednak na opór. Usłyszeliśmy w szkołach, że nauka jest na pierwszym miejscu. Dyrekcje szkół nie były zbytnio zainteresowane wysłanie uczniów na zawody - mówił Wąsowicz.
Z Wisły - Tomasz Kalemba, Interia Sport
Zobacz również:













