Marciniak mógł stracić wszystko. Ponad 100 uderzeń, kariera zawisła na włosku
W świecie futbolu Szymon Marciniak jest dzisiaj jednym z najbardziej rozpoznawalnych Polaków. Zapracował na to sumienną pracą i determinacją. Niewiele jednak brakowało, a jego kariera nie rozkwitłaby w tak spektakularny sposób, jaki obserwujemy od blisko trzech lat. Plany i marzenia arbitra z Płocka mogła zniweczyć przypadłość zdrowotna o podłożu kardiologicznym. - Tachykardia prawie zabrała mi sędziowanie na dobre - wyznaje w rozmowie z "Faktem".

Szymon Marciniak pozostaje jedynym obok Howarda Webba, który w tym samym sezonie sędziował finał mundialu i finał Ligi Mistrzów. Takie wyróżnienie spotkało go w cyklu 2022/23. Znakomitą marką cieszy się do dzisiaj. Nadal zapraszany jest na największe imprezy i gwiżdże w szlagierach.
W rozmowie z "Faktem" opowiada m.in. o metamorfozie mentalnej, jaką przeszedł na przestrzeni lat.
- Sędziowanie to naprawdę niewdzięczny zawód - zapewnia. - Ciężko o drugi taki. Mimo wielkich sukcesów dziś mam dużo więcej pokory, niż parę lat temu. Myślałem wtedy, że pozjadałem wszystkie rozumy. (...) Dziś jestem starszy i dużo bardziej doświadczony. Nie tylko jako sędzia, ale też mężczyzna, ojciec i mąż. Mam dzięki temu zupełnie inne spojrzenie, jestem dużo bardziej spokojny.
Marciniak w pewnej chwili stanął na rozdrożu. Zdiagnozowano u niego tachykardię
Marciniak wspomniał także o schorzeniu natury kardiologicznej, z którym borykał się jakiś czas temu. Z tego powodu nie brał udziału w Euro 2020. Istniało zagrożenie, że będzie musiał definitywnie zakończyć zawodową przygodę z gwizdkiem.
- Sędziowanie uczy jednak pokory - powtarza. - Na pewno nauczyła mnie jej też choroba, która w pewnym momencie mnie zatrzymała. Myślałem nawet, że to będzie mój koniec sędziowania. Na szczęście okazało się, że ktoś przewidział dla mnie inny scenariusz.
Zdiagnozowano u niego tachykardię. To rodzaj nieprawidłowości o podłożu kardiologicznym - polegający na nieuzasadnionym fizjologicznie przyspieszeniu akcji serca. Mamy z nią do czynienia, gdy bez pobudzenia układu krążenia puls przekracza 100 uderzeń na minutę.
- Tachykardia prawie zabrała mi sędziowanie na dobre - mówi wprost Marciniak. - W tym trudnym czasie udało mi się jednak troszeczkę wszystko przewartościować. Sędziowanie było dla mnie najważniejsze, ale też nie miałem chyba do końca zdrowego podejścia. Chora ambicja czasami przeszkadzała, bo nikt nie jest idealny. Trzeba pamiętać, że na koniec dnia jesteśmy tylko ludźmi, nie żadnymi robotami.
Najlepszy polski arbiter ma zamiar wcielić się w rolę boiskowego rozjemcy również podczas przyszłorocznych MŚ. Już jako 45-latek. To będzie prawdopodobnie jego ostatnia duża impreza, choć dzisiaj nie chce jeszcze tego przesądzać.
Więcej na ten temat
Zobacz także
- Polecane
- Dziś w Interii
- Rekomendacje