Co się dzieje z Piotrem Żyłą? Miał być polskim czarnym koniem
Piotr Żyła zdaniem trenera kadry polskich skoczków Macieja Maciusiaka miał być czarnym koniem naszej drużyny na inaugurację Pucharu Świata w skokach narciarskich. Po czterech konkursach były mistrz świata ma na koncie punkty w dwóch. Co się dzieje z Piotrem Żyłą, który zaczął sezon spokojnie, ale potem całkiem zgasł?

W skrócie
- Piotr Żyła rozpoczął sezon Pucharu Świata poniżej oczekiwań i zdobył punkty tylko w dwóch z czterech konkursów.
- Zawodnik przyznał, że jego problemem była pozycja dojazdowa, co wpłynęło na jakość skoków w Lillehammer i Falun.
- Żyła wierzy jednak, że zidentyfikował przyczynę kłopotów i liczy na poprawę formy w kolejnych konkursach.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
Piotr Żyła sezon Pucharu Świata w skokach narciarskich rozpoczął od 19. miejsca w Lillehammer. Wydawało się, że w kolejnych konkursach będzie lepiej, ale w dwóch kolejnych startach nie zdobył punktów.
W Falun skakał fatalnie. Mimo tego był w "30" konkursu na dużej skoczni. W zawodach na dużej skoczni pokazał już niezłe skoki, choć jeszcze w porannych treningach wyglądało to bardzo słabo.
Ostatecznie Żyła zajął 29. miejsce, co - wobec dyspozycji, jaką prezentował - uznał za sukces.
Wyplute skoki Piotra Żyły
Tomasz Kalemba, Interia Sport: Co się dzieje?
Piotr Żyła: - Ojej, co się dzieje? Źle się podziało. Miałem problemy z pozycją dojazdową.
W Falun czy w Lillehammer?
- W Lillehammer to się zaczęło. Stamtąd przeszło do Falun. To była taka trochę układanka. Za bardzo zacząłem cisnąć na dojeździe i przeniosłem to do Falun. A tu były normalne skocznie. Nie umiałem w ogóle wykorzystać nóg. Te moje skoki w Szwecji były takie wyplute. W konkursie na dużej skoczni coś jednak drgnęło. Jestem z tego w miarę zadowolony, bo jednak jest progres. Przede wszystkim jednak wiem, w czym tkwi problem. Po prostu przesadzałem w pozycji.
Wiele brakuje do tego Piotrka Żyły, który podobno tak dobrze skakał w Zakopanem?
- No trochę brakuje. Liczyłem, że przy dobrych skokach będę wskakiwał do "10". Do tej pory jednak nie pokazywałem moich skoków. Mam nadzieję, że w końcu moja pozycja dojazdowa znowu będzie taka, jakbym chciał i będę mógł wykorzystać powera, jakiego natrenowałem latem, a nie będę się już siepał na tej skoczni.
Można zatem powiedzieć, że z nadziejami ruszałeś w nowy sezon?
- Nawet sporymi. Wszystko było poukładane tak, jak powinno być. Coś jednak nie pykło w Lillehammer i wpadłem w turbulencje. Nie ukrywam, że nie przepadałem za tą skocznią i miałem to z tyłu głowy. I może to też był problem. Do tego w zawodach pojawiło się trochę więcej napięcia. Chciałem więcej, niż mogłem w danej chwili, a to doprowadziło do odwrotnego efektu.
Dla ciebie to był powrót do Lillehammer po wielu latach?
- No tak i nawet pod wieżą stała ta sama figura konia, co dziesięć lat temu. I na nim był nawet mój podpis. Na zadzie.
W Falun - rozmawiał Tomasz Kalemba, Interia Sport
Zobacz również:












