"Wymęczony Narodowy”. Polacy zasługują na lepszą reprezentację
Polska wymęczyła zwycięstwo ze 142. drużyną rankingu FIFA, drżąc o zwycięstwo do samego końca. Lewandowski strzelił po rykoszecie, wynik uratował Skorupski, a najlepszym piłkarzem był Bednarek. Nie tak powinno wyglądać nowe otwarcie reprezentacji.

Kibice od razu nie rzucili się na bilety, ale ostatecznie niemal do ostatniego miejsca wypełnili stadion. Dopingowali, i to w sposób zorganizowany, próbując walczyć z dotychczas głównie piknikową atmosferą na Narodowym. Co dostali w zamian? Niestety, bardzo słabe spotkanie "Biało-Czerwonych. Kadrowicze mieli doskonałą okazję, by poprawić nieco swój wizerunek w oczach fanów. Przez lata pomagały w tym pogromy z nisko notowanymi rywalami. Janas wygrał 8:0 z Azerbejdżanem. Nawałka 8:1 z Gibraltarem. Takie mecze pozwalały złapać oddech w trudnych chwilach: 10:0 z San Marino to katastrofalne przecież eliminacje do mundialu w RPA.
Piłkarze Michała Probierza pierwszą z takich okazji zmarnowali. Ba! Początkowo nie byli w stanie nawet przejąć kontroli nad środkową strefą boiska. Zerknąłem w okolicach 21 minuty na posiadanie piłki - większe mieli goście. Litwinom często brakowało techniki, doświadczenia, spokoju - ale potrafili stworzyć składną akcję, klepiąc na jeden kontakt. I nie pozwalali na wiele Polakom. A wcale nie musieli przy tym murować swojej bramki.
Pressing nawet siedmiu piłkarzy gości na naszej połowie to nie był wyjątkowy obrazek. To dawało "Biało-Czerwonym" okazje do kontrataków. W zatrważającej liczbie przypadków: zmarnowaną. Gubiliśmy piłkę pod nogami, niedokładnie podawaliśmy, nie potrafiliśmy wykorzystać wolnej przestrzeni. Najbardziej zawiódł mnie w tych elementach Cash. Zbyt zachowawczo, a momentami po prostu fatalnie wyprowadzał piłkę Piątkowski (w sumie: 13 strat i 12 niedokładnych podań). Środkowi pomocnicy rzadko grali ze sobą, jakby rozgrywali osobne mecze.
Myślę, że mogliśmy wyjść na to spotkanie z większą liczbą zawodników z inklinacjami ofensywnymi. Nie tworzyliśmy przewagi w bocznych strefach, nie mogliśmy znaleźć miejsca w środku. Często graliśmy górą. Nie próbowaliśmy dryblować: w pierwszej połowie udała się ta sztuka ledwie dwa razy.
Strzelaliśmy bardzo często, ale z nienajlepszych pozycji. Aż 13 razy te nasze uderzenia były blokowane. Zwłaszcza do tych oddawanych przez Roberta Lewandowskiego Litwinom udawało się dość szybko doskakiwać. Na nasze szczęście, w samej końcówce przy jednej z takich prób piłka odbiła się od defensora gości na tyle fartownie, że wylądowała blisko okienka bramki Gertmonasa. Dzięki "Lewemu" wyszarpaliśmy to zwycięstwo.
A i tak do końca nie byliśmy go pewni. Fenomenalną interwencją popisać musiał się Skorupski, gdy przysnął przy kryciu Kiwior. Doszło do tego, że jednym z najlepszych, o ile nie najlepszym naszym piłkarzem był Jan Bednarek. Świetnie zastopował kontrę pędzących w przewadze liczebnej Litwinów w pierwszej połowie, a to niejedyny udany ważny wślizg obrońcy Southampton w tym meczu. Panował w powietrzu, podawał niemal wyłącznie celnie - znacznie lepiej od czterech kolegów z defensywy.
Można się pocieszać, że wreszcie zachowaliśmy czyste konto - pierwszy raz od roku. Że jeszcze dłużej czekaliśmy na gola z gry Lewandowskiego. Ale te przerwane serie tylko ocierają łzy. Polscy kibice zasługują na reprezentację, która będącą w rankingu FIFA za Wyspami Owczymi, Surinamem i Burundi potrafi nie tylko wygrać, ale wygrać wysoko. Po absolutnej dominacji. Bez żadnych wątpliwości. Tych zaś przed meczem z Maltą jest więcej niż pozytywów.