- Uważałem, że szansę powinien dostać któryś z rodzimych trenerów. Wypowiadałem się tak jednak, kiedy nie znane było jeszcze nazwisko kandydata z zagranicy, kiedy nie było wiadomo, jaką klasę będzie on reprezentował - dodał były selekcjoner reprezentacji Polski. - Praca Beenhakkera natchnęła nas wszystkich wiarą w awans do mistrzostw Europy i jak wszyscy kibice jestem pod wrażeniem jego pracy. W krótkim czasie dokonał wiele - podkreślił Engel. - Gdyby Holender osiągnął sukces na miarę trenera Lozano i zdobył wicemistrzostwo świata, moglibyśmy mówić o tym, że dokonał czegoś wielkiego. Na razie tymczasem powinniśmy poczekać z ocenami. Awans na mistrzostwa Europy już będzie sukcesem, ale nasze ambicje muszą sięgać jeszcze wyżej - tłumaczył szkoleniowiec, który prowadził biało-czerwonych podczas mundialu w Korei i Japonii. - Myślę, że pracę selekcjonera należy oceniać w zależności od wyników. Tak samo było także w przypadku poprzedników obecnego opiekuna kadry - Pawła Janasa i moim. Celem Holendra jest więc awans do Euro 2008 i dopiero po zakończeniu eliminacji powinno się go rozliczać. Zresztą marzeniem wszystkich kibiców jest nie tylko sama kwalifikacja, ale również dobry występ na imprezie mistrzowskiej. Powinniśmy dążyć do dalszego postępu naszej piłki. Niemniej ostateczne słowo w sprawie nowej umowy Beenhakkera należeć będzie do prezesa PZPN i to on powinien ewentualnie podjąć to ryzyko - zakończył Engel.