Pandemia koronawirusa skazała Mariusza Czerkawskiego na rozłąkę z żoną Emilią i synem Iwem. Co więcej, przez nią musiał samotnie spędzić 48. urodziny, które minęły 13 kwietnia. Gdy w ramach akcji #KiedyBędzieNormalnie zapytaliśmy go o to, czego mu najbardziej brakuje, od razu znalazł odpowiedź: - Najbardziej tęsknię za strefą towarzyską. Namawiam, by w tym czasie bardziej zadbać o siebie, choćby poprzez ćwiczenia. Tabata powoduje, że bez własnej siłowni można spalać sporo kalorii - podkreśla. Znakomity przed laty hokeista NHL realizuje swe obowiązki w Polsce, a najbliżsi czekają na niego w Kalifornii. Z powodu pandemii nie mogli być razem nawet w okresie Świąt Wielkiej Nocy. Żona Emilia i Iwo wyjechali do USA na początku marca, zanim świat zablokowała epidemia. - Syn miał iść do szkoły, by szlifować język i realizować pasję sportową - opowiada nam Mariusz. Niewiele brakowało, a jego rodzina połączyłaby się w okresie świątecznym, dzięki akcji "Lot do domu". - Miałem nawet dwa bilety dla nich przed samym zamknięciem granic 13 marca. Oni jednak wyjechali 10 dni wcześniej, temat był świeży. Syn chce tam być, tam działać, więc stworzyliśmy mu taką szansę - mówi Czerkawski. Pandemia przekreśliła też planowany na maj wylot Mariusza do Kalifornii. - Miałem dołączyć do żony i syna na ponad miesiąc. Może uda się to zrobić w czerwcu, gdy granice zostaną odblokowane - zastanawia się Czerkawski. Zapytany o to, kto daje mu najwięcej radości w ciężkich czasach, odpowiada bez wahania: - Uwielbiam patrzyć na to, jak Iwo jest zakochany w koszykówce. Jakiś czas temu myślałem, że to będzie hokej, ale mój syn wybrał jednak koszykówkę. Na jej punkcie słabość ma też moja córka Julia, więc łyżwy i hokej nie są stworzone dla moich dzieciaków - uśmiecha się hokeista, który w najlepszej lidze świata NHL rozegrał 745 spotkań. Julia Scorupco to pierwsze dziecko Czerkawskiego, jakie ma ze swą pierwszą żoną - znaną aktorką Izabelą Scorupco. Julia mieszka w USA, gdzie studiuje. - W połowie maja miałem lecieć na uroczystość zakończenia studiów Julii, wiemy jak w Stanach takie rzeczy świętują. Teraz nie wiadomo jako to będzie - rozkłada ręce Mariusz.