El. ME piłkarek ręcznych: Polska - Węgry 24-27
Polskie piłkarki ręczne przegrały w Koszalinie z Węgierkami 24-27 (13-13) w meczu grupy 5. eliminacji mistrzostw Europy. Dzięki wygranej Madziarki objęły prowadzenie w tabeli i zrobiły duży krok w kierunku awansu.

Ostatnia konfrontacja Polek z Węgierkami miała miejsce podczas ubiegłorocznych mistrzostw świata w Danii. W 1/8 finału "Biało-czerwone" wygrały wówczas 24-23. Podopieczne Kima Rasmussena zamknęły Madziarkom drogę do igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro. Nic więc dziwnego, że Węgierki pałały żądzą rewanżu.
Stawką meczu w Koszalinie było pierwsze miejsce w grupie. Polki musiały sobie radzić bez kontuzjowanych Karoliny Kudłacz-Gloc, Iwony Niedźwiedź i Aliny Wojtas. Zwłaszcza brak kapitan "Biało-czerwonych" był sporym osłabieniem.
Polki rozpoczęły od gola skrzydłowej Katarzyny Kołodziejskiej. Później jednak cztery bramki z rzędu zdobyły rywalki. Niemoc naszego zespołu przełamała w końcu Patrycja Kulwińska skutecznym rzutem z koła. Chwilę później kontaktowego gola zdobyła Kinga Achruk (3-4). "Biało-czerwonym" znów przytrafił się okres słabszej gry, co wykorzystały Węgierki, które w 12. minucie prowadziły 7-2.
Polki ruszyły w pościg. Dobrą zmianę w bramce dała Weronika Gawlik (zastąpiła Annę Wysokińską). Kilka jej udanych interwencji dodało skrzydeł "Biało-czerwonym". Przewaga Węgierek topniała i w 20. minucie Marta Gęga doprowadziła do remisu 9-9.
Gospodynie znalazły się w tarapatach, kiedy dwuminutową karę "złapała" Kulwińska. Sprawy w swoje ręce wzięła Karolina Siódmiak, która znakomicie rzucała z dystansu. W końcówce Węgierki prowadziły jednym golem (13-12). Indywidualną akcją popisała się Achruk, która "przebiła" się przez obronę i zmusiła do kapitulacji węgierską bramkarkę. Pierwsza połowa zakończyła się remisem 13-13.
Początek drugiej połowy nie był najlepszy w wykonaniu "Biało-czerwonych". Polki popełniały sporo błędów i nawet Gawlik nie była w stanie powstrzymać rozpędzonych Węgierek. W 39. minucie rywalki prowadziły 20-16. Trener Rasmussen poprosił o czas. Słowa trenera nie podziałały na nasze szczypiornistki. Strata Małgorzaty Stasiak skończyła się kontrą i golem Ildiko Erdosi. W kolejnej akcji faul w ataku popełniła Aleksandra Zych. W 40. minucie wreszcie Stasiak rzuciła gola (17-21).
Znów Polki musiały gonić wynik. "Biało-czerwone" zmniejszyły dystans do dwóch goli w 45. minucie za sprawą rzutu z dystansu Achruk. Szyki naszej drużynie pokrzyżowała kara dla Marty Gęgi. Okres gry w osłabieniu Polki przegrały 0-2, a wcale tak nie musiało być, gdyby Karolina Zalewska wykorzystała znakomitą sytuację. Nasza skrzydłowa trafiła jednak w słupek.
Węgierki "odskoczyły" na pięć goli (24-19) w 48. minucie i zrobiło się nieciekawie. Rasmussen wziął czas i po przerwie gra naszej drużyny wyglądała trochę lepiej. Po golach Moniki Kobylińskiej i Siódmiak było 21-24.
Polki spieszyły się, bo czas biegł nieubłaganie, ale Węgierki utrzymywały bezpieczną przewagę. Pięć minut przed końcem na tablicy był wynik 26-22 dla rywalek. Na dodatek, świetnie broniła Eva Kiss. Jeszcze cień nadziei dała Kobylińska. Piroska Pappne Szamoransky szybko pozbawiła nas złudzeń celnym rzutem z 6. metrów.
Rewanż w Erd koło Budapesztu już w niedzielę.
W drugim meczu "polskiej" grupy Finlandia przegrała w miejscowości Vantaa ze Słowacją 15-29 (8-15).
Do finałów Euro 2016 w Szwecji awansują po dwa najlepsze zespoły z siedmiu grup oraz jeden z trzeciego miejsca z najlepszym bilansem z drużynami z 1. i 2. lokaty.
Mecze z Węgierkami są generalnym sprawdzianem podopiecznych Kima Rasmussena przed rozpoczynającym się 18 marca turniejem w rosyjskim Astrachaniu, gdzie Polki będą walczyć o awans na igrzyska olimpijskie w Rio z Rosją, Szwecją i Meksykiem.
Karolina Kudłacz-Gloc (kapitan reprezentacji Polski, nie grała z powodu kontuzji): - Była walka. Po dość niefortunnych początkach w obu połowach potrafiłyśmy odnaleźć się na boisku i walczyłyśmy dalej. Węgierki nie były dzisiaj zbyt dobrze dysponowane i były jak najbardziej do pokonania. Wielka szkoda, że tego nie wykorzystałyśmy. Zabrakło chyba wiary w zwycięstwo. Niby dochodziłyśmy rywalki, ale to wszystko było tak na 50 procent.
Karolina Siódmiak (rozgrywająca reprezentacji Polski): - Zabrakło nam skuteczności w ataku, powinnyśmy zagrać twardziej w obronie. Gdyby nie to wynik byłby całkowicie inny. Pozwoliłyśmy odskoczyć rywalkom na pięć bramek już na początku pierwszej połowy. Podobny scenariusz był w drugiej, aczkolwiek tym razem nie udało się nam dogonić rywalek. Na pewno brakowało nam Karoliny Kudłacz, która jest liderką reprezentacji. Ale jest nas 16 i każda z nas próbowała dać z siebie wszystko. Dziś minimalnie lepsze były Węgierki, mam nadzieję, że w rewanżu to my będziemy górą.
Polska - Węgry 24-27 (13-13)
Polska: Weronika Gawlik, Anna Wysokińska - Karolina Siódmiak 5, Marta Gęga 4, Agnieszka Kocela 3, Kinga Achruk 3, Małgorzata Stasiak 3, Monika Kobylińska 2, Katarzyna Kołodziejska 2, Patrycja Kulwińska 1, Aleksandra Zych 1, Joanna Drabik, Monika Stachowska, Agnieszka Jochymek, Klaudia Pielesz, Karolina Zalewska.
Węgry: Blanka Biro, Eva Kiss - Szandra Szollosi-Zacsik 6, Krisztina Triscsuk 5, Ildiko Erdosi 3, Orban 3, Zita Szucsanszki 2, Kisfaludy 2, Klivinyi 2, Aniko Kovacsics 1, Schatzl 1, Kovacs 1, Lukacs 1, Piroska Pappne-Szamoransky, Klara Szekeres, Dora Hornyak.
Sędziowały: Jelena Vujaczić, Andjelina Kazanegra (Czarnogóra). Widzów 3000.
W innym meczu:
Finlandia - Słowacja 15-29 (8-15)
Tabela:
1. Węgry 3 3 0 0 97-68 6
2. Polska 3 2 0 1 76-60 4
3. Słowacja 3 1 0 2 69-70 2
4. Finlandia 3 0 0 3 52-96 0
Więcej na ten temat
Zobacz także
- Polecane
- Dziś w Interii
- Rekomendacje